A A+ A++

Profesja żołnierza jest jedną z najniebezpieczniejszych na świcie. Pomijając już czas wojny, nawet w czasie ćwiczeń kontuzje i rany są powszechne, a czasami zdarza się i śmierć. Nawet w tej grupie jest jednak specjalizacja narażona na większe ryzyko niż pozostali – w czasie tak wojny, jak i pokoju. Są to specjaliści od materiałów wybuchowych – saperzy, bez których często inne oddziały nie mogą działać, a którzy w czasie pokoju dbają o bezpieczeństwo społeczeństwa, usuwając pozostałości po wojnach. To właśnie im poświęcona jest książka „5/25. Saperzy w strefie śmierci” Bogusława Politowskiego.

Na początku należy się wyjaśnienie, kim jest saper. Autor uważa, że saperzy zajmują się wyłącznie materiałami wybuchowymi, a nazywanie saperami wszystkich żołnierzy wojsk inżynieryjnych, na przykład odpowiedzialnych za budowę przepraw, jest błędem. Natomiast nawet na oficjalnej stronie internetowej Wojska Polskiego można znaleźć materiały, w których saper jest tożsamy żołnierzowi wojsk inżynieryjnych. „Mała Encyklopedia Wojskowa” podaje, że saper to żołnierz wojsk inżynieryjnych o uniwersalnym przeszkoleniu w zakresie wykonywania wszelkiego rodzaju prac inżynieryjnych. Takiego samego zdania jest major Andrzej Adamczyk z byłego Ośrodka Szkolenia Specjalistów Wojsk Inżynieryjnych, który pisze: „Kim są więc saperzy? Stanowią rodzaj wojsk znany jako wojska inżynieryjne, a ich przeznaczenie na polu walki to zabezpieczenie działań bojowych, na co składa się przede wszystkim inżynieryjne rozpoznanie terenu i przeciwnika, stworzenie wojskom własnym dogodnych warunków do manewru, a zarazem utrudnienie działań przeciwnikowi i osłabienie jego siły bojowej”. Z kolei najpopularniejsze w dzisiejszych czasach źródło wiedzy – Wikipedia – ponownie wiąże saperów jedynie z materiałami wybuchowymi. Wikipedia polskojęzyczna podkreślmy, bo już na przykład wersja anglojęzyczna upatruje w saperach ogół żołnierzy wojsk inżynieryjnych. Jak widać, każdy może sobie wybrać, co mu odpowiada, w każdym razie Autor koncentruje się tylko na specjalistach od materiałów wybuchowych.

Saperzy nie mogą pochwalić się taką medialnością jak żołnierze jednostek specjalnych czy piloci. W ostatnich latach z saperami mogliśmy się spotkać właściwie jedynie przy okazji dwóch tytułów. W 2013 roku ukazała się znakomita książka „Saper” Kevina Ivisona, a jeszcze wcześniej był równie znakomity film „The Hurt Locker. W pułapce wojny”. Wydanie przez Wydawnictwo Czarne „5/25” – wyjaśnienie tytułu pozostawiam Czytelnikom do odnalezienia w książce – pozwoli przypomnieć o tej niezwykle niebezpiecznej, ale niezbędnej służbie. Cieszy ona zwłaszcza dlatego, że dotyczy polskich saperów.

Autor zdecydował się na nietypowy układ książki. Już na samym początku rzuca Czytelnika w wir walki w Afganistanie, przedstawiając działalność saperów na tle misji całego polskiego kontyngentu. Opisy pozwalają przyjrzeć się specyfice ich służby zarówno z dalekiej, obejmującej bazę, konwój czy porównania z odpowiednikami z innych państw, jak i bliskiej perspektywy pojedynczego żołnierza zmierzającego unieszkodliwić improwizowany ładunek wybuchowy. W tej części poznajemy podstawy taktyki i rzemiosła saperskiego stosowanych w czasie misji zagranicznych, gdzie każdy większy kamień, przepust czy porzucony przy drodze śmieć może oznaczać niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Zobaczymy, jak się zabezpiecza teren, jak wypatruje się wskazówek mogących świadczyć o działalności sił innych niż siły przyrody, a wreszcie, co oznacza tytułowe 5/25.

W tej części poznajemy też indywidualne historie trzech saperów, którzy misję w Afganistanie przypłacili zdrowiem i życiem. Starszy szeregowy Szymon Sitarczuk zginął od wybuchu improwizowanego ładunku wybuchowego, gdy zabezpieczał patrol. Plutonowy Michał Ożoga przeżył wybuch IED, został poważnie poparzony, przeszedł kilka przeszczepów skóry, przez półtora roku uczył się chodzić od nowa, a mimo to, po wyzdrowieniu, zgłosił się do wyjazdu na kolejna turę. Pod jego MRAP-em eksplodował drugi IED. Ręka złamana w czterech miejscach – mogło być gorzej. Po kolejnej rehabilitacji, po czterech miesiącach, wrócił do służby. Tym razem jako miner operator w elitarnym oddziale Grupy EOD, będącej dla saperów tym, czym dla Wojsk Specjalnych jest GROM – elitą elity. I wreszcie porucznik Leszek Stępień, który w wybuchu miny stracił nogę, ale pozostał w wojsku, założył także Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju, a później w randze pułkownika został dyrektorem Centrum Weterana – ośrodka, w którym weterani działań poza granicami państwa oraz rodziny żołnierzy i pracowników wojska poległych podczas tych działań uzyskują pomoc oraz korzystają z konsultacji, w szczególności prawnych i psychologicznych, w zakresie możliwości rozwiązania nurtujących ich problemów.

Dopiero w drugiej części książki Autor prezentuje drogę, jaką musi przejść żołnierz, aby móc wyruszyć do Afganistanu czy na jakąkolwiek inną misję. Kolejne rozdziały opisują wszystkie zagadnienia saperskiego rzemiosła, od szkolenia przez wykorzystanie psów, stworzenie i wykorzystanie Grupy EOD i krajowe zadania realizowane w czasie pokoju po wizję przyszłości z inteligentnymi polami minowymi. Wszystkie są równie ciekawe i opisane wystarczająco szczegółowo, a przy tym przystępnie, by uzmysłowić sobie, z jak wymagającą profesją mamy do czynienia.

Trudno wskazać jedną najciekawszą rzecz, ale mnie wyjątkowo podobało się opisanie funkcjonowania patroli saperskich i ich metod radzenia sobie z niewybuchami pozostałymi po drugiej wojnie światowej, które mogą być odkryte właściwie w każdym miejscu naszego kraju. Nie zawsze są to granaty czy miny, których budowę saperzy znają na pamięć. Od czasu do czasu na drodze żołnierzy staje coś specjalnego, jak odnaleziona w porcie w Świnoujściu bomba Tallboy, którą unieszkodliwiono metodą deflagracji. O tej oraz wielu innych technikach i zadaniach realizowanych przez saperów również opowiada Autor.

Po takiej porcji chwalenia czas na uwagę krytyczną. Bogusław Politowski jako dziennikarz zajmuje się tematyką wojskową od kilkunastu lat. Można powiedzieć, że siedzi w tym temacie głęboko, więc pewne rzeczy przyjmuje za naturalne i oczywiste, jak na przykład stosowanie wojskowego slangu. W książce ujawnia się on w niekiedy dziwny, by nie napisać: dziwaczny, sposób. Na przykład na stronie 20 mamy „ganera” czyli spolszczonego gunnera – żołnierza obsługującego karabin maszynowy zamontowany na pojeździe. Skoro nie ma rodzimego strzelca, już chyba lepiej byłoby zostać przy oryginalnym angielskim słowie.

Podobnie ma się sprawa z „diukiem”, który został opisany jako elektroniczne urządzenie zakłócające uniemożliwiające zdalne odpalenie improwizowanych ładunków wybuchowych na przykład za pomocą telefonu komórkowego. Szkoda, że nie zostało wyjaśnione, że ów „diuk” to również spolszczenie nazwy amerykańskiego systemu AN/VLQ-12 CREW Duke. „Ajdiki” pominę, bo wydaje mi się, że dosyć się już rozpowszechniły, nie tylko w tekstach specjalistycznych, ale i prasie codziennej, a poza tym ten termin został dobrze wyjaśniony. Brakuje za to rozwinięcia skrótu ROE, który został nieprecyzyjnie opisany jedynie jako prawo użycia broni; lepsze byłoby stwierdzenie: zasady użycia broni – wraz z rozwinięciem, że ROE pochodzi od Rules of Engagement.

To właściwie wszystko, do czego można się w tej książce przyczepić. Nie ma tego dużo i nie są to wpadki poważne, a jedynie drobne niedociągnięcia, których poprawa uczyniłaby to opracowanie jeszcze przyjaźniejszym dla Czytelników z zerowym obyciem w sprawach wojskowych. Zaskakująca w sensie pozytywnym jest duża jak na Wydawnictwo Czarne i serię Linie Frontu liczba fotografii zamieszczonych w książce. Większość z nich wykonał Autor w czasie wizyt w Afganistanie czy szkole saperów. Zdjęcia dobrze uzupełniają tekst i pokazują, w jakich warunkach musieli działać saperzy w czasie misji w Afganistanie. Wszak nie bez powodu mówi się, że jedno zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów.

Saperzy stanowią niezbędny i kluczowy komponent każdej misji ekspedycyjnej. Ich działalność przyczyniła się do ocalenia zdrowia i życia nie tylko towarzyszy broni, ale również ludności cywilnej. Także w kraju dbają o to, aby żadna pozostałość jednego czy drugiego frontu przetaczającego się w historii przez Polskę nie zrobiła nikomu krzywdy. Książka Politowskiego znakomicie pokazuje wyzwania i trudy tej służby oraz to, jak sobie z nimi radzą nasi saperzy, nawet za cenę własnego zdrowia, a czasem i życia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMinister Kolarski prezentuje odnowiony ołtarz Wita Stwosza
Następny artykułReal Madryt walczy z SD Huesca