A A+ A++

Trzeba pewne rzeczy nazywać po imieniu. Mamy do czynienia z absolutną kompromitacją europejskiej dyplomacji i  żenującym spektaklem niekompetencji jej szefa Josepa Borrella w Moskwie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wizyta Borrella w Moskwie. Czy była dobrym pomysłem? Ławrow oskarżył UE o bycie „niesolidnym partnerem”. KE odmawia komentarza

Europejski „minister spraw zagranicznych” musiał przez kilkanaście minut w trakcie konferencji prasowej słuchać impertynencji Sergieja Ławrowa, który piętnował „niekonstruktywną postawę Unii Europejskiej” oraz długo dowodził, że w sprawie Nawalnego to „Berlin postanowił”, że Europa będzie mówiła o jego otruciu, a pozostałe państwa Unii posłusznie podążyły drogą wyznaczoną przez kanclerz Merkel. Musiał się też wycofać z pierwotnych zapowiedzi na temat planów odwiedzenia Aleksieja Nawalnego w więzieniu, a na koniec Moskwa oficjalnie poinformowała o wyrzuceniu trzech dyplomatów z krajów europejskich (Polski, Szwecji i Niemiec) za to, że ci uczestniczyli ponoć w protestach po aresztowaniu opozycjonisty. Rosyjskie władze lubią takie spektakle, kiedy mogą pokazać siłę i upokorzyć rywala, tym bardziej, że w dniu spotkania Ławrow – Borrell Nawalny stanął przed kolejnym sądem, tym razem w związku z oskarżeniem o obrażenie weterana II wojny światowej, co nadało słowom Borrella mówiącego o płaszczyznach współpracy Unii Europejskiej i Rosji dodatkowej pikanterii. Trzeba zgodzić się z opinią litewskiego ministra spraw zagranicznych Gabrieliusa Landsbergisa, że Borell w Moskwie „niczego nie uzyskał, zaprzepaścił możliwości i stracił reputację.”

Jak doszło do katastrofy

Ale teraz po kolei jak doszło do moskiewskiej katastrofy.

Z nieoficjalnych informacji, napływających z Brukseli wynika, że szef europejskiej dyplomacji programowo nie chciał w przeddzień swojej moskiewskiej wizyty słuchać głosów z Europy Środkowej i Wschodniej, uznał bowiem, że zbytnio kierujemy się, w kwestii Rosji, emocjami. Nie tylko jest to złamanie europejskiej solidarności, ale również uleganie kliszom lansowanym przez rosyjską propagandę, jakoby kraje naszego regionu nie były zdolne do racjonalnej oceny polityki Moskwy.

Lansowana od początku, w charakterze usprawiedliwienia, teza, iż Borrell w Moskwie ma zamiar spotkać się z Nawalnym co miało wpłynąć na politykę Rosji w jego sprawie już co najmniej od poniedziałkowego spotkania Anny Linde, szefowej szwedzkiej dyplomacji z Ławrowem, kiedy wiadomo było o nieprzejednanym stanowisku oficjalnej Moskwy, w żaden sposób nie broniła się. I dlatego, jak donosi Laurence Norman, brukselski korespondent dziennika The Wall Street Journal dopiero we środę, czyli w dzień po skazaniu Nawalnego „trust mózgów” pracujących dla Borrella pospiesznie opracował nową strategię narracyjną której osią była teza, że zabieganie o spotkanie z opozycjonistą byłoby uznaniem jego wyroku za prawomocny i w związku z tym należy z takiej opcji zrezygnować. Nikt jednak nie pomyślał nawet, o czym mówili wielokrotnie przedstawiciele naszej części Europy o odwołaniu lub choćby przesunięciu terminu wizyty. Sztab pracujący na rzecz europejskiego ministra spraw zagranicznych wolał wybrać ewentualne oskarżenia o brak elementarnej wiedzy na temat tego co się dzieje w Rosji lub naiwność, bo przecież dla każdego kto choć pobieżnie interesują się rosyjską polityką było jasne, że Nawalny zostanie skazany, niźli zrewidować pierwotne podejście co do celowości wizyty w Moskwie.

Wydaje się zatem, że mieliśmy nie tyle do czynienia z omyłką ekspertów Komisji Europejskiej, bo aż tak naiwni to oni nie są, co raczej z trwaniem przy narracji, która w istocie miała być zasłoną dymną uzasadniającą rzeczywisty cel wizyty Borrella u Ławrowa. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w Europie jest spora grupa zwolenników poszukiwania z Rosją punktów wspólnych, potencjalnych obszarów współpracy i porozumienia. Ostatnio otwarcie po raz kolejny w rozmowie z ekspertami Atlantic Council mówił o tym prezydent Francji, ale nie tylko on. Ivan Korčok, minister spraw zagranicznych Słowacji deklarował bez ogródek w trakcie spotkania szefów dyplomacji Unii Europejskiej jakie w formacie on-line odbyło się pod koniec stycznia, że „Unia Europejska, ale też i my nie chcemy w nieskończoność polegać na polityce sankcji (wobec Federacji Rosyjskiej) Chcemy ostrożnie pracować z takim narzędziem, jak sankcje”. Zaś minister Péter Szijjártó, jego kolega z Węgier zdążył już do Moskwy pojechać i rozmawiać o wspólnych interesach. Wynika z tego, że nawet droga naszemu sercu Grupa Wyszehradzka nie zajmuje jednolitego stanowiska w sprawie polityki wobec Rosji. W ostatnich dniach argumenty zwolenników pogodzenia się z Moskwą zyskały w oczach brukselskiej biurokracji.

Kreml wykorzystał przewagę

Teraz w interesach pojechał do Moskwy Josep Borrell, i Kreml, wiedząc o tym, bezlitośnie swoją przewagę negocjacyjną wykorzystał. Chodzi oczywiście o kompromitującą Komisje Europejską porażkę programu szczepień. Nieudolnie prowadzone negocjacje i skoncentrowanie wysiłków na kwestiach nie aż tak jak się okazało istotnych (cena a nie harmonogram i pewność dostaw) doprowadziły do sytuacji, że to co miało być pokazem siły i sprawności Europy, czyli wspólna polityka zakupowa, dystrybucji i szczepień, przekształciło się w sromotną porażkę Brukseli. Dziś Wielka Brytania i Serbia, państwa, które realizowały samodzielną politykę w tym zakresie są na czele europejskich krajów jeśli idzie o tempo szczepień własnej populacji. Jaki ma to związek z Rosją? Jak informuje dzisiejszy Financial Times, już przed moskiewską podróżą Borrella wielu europejskich „top dyplomatów”, ale też przywódców w tym premier Austrii Sebastian Kurz, również Emmanuel Macron, wywierało presję na Brukselę aby szybko porozumieć się z Moskwą w sprawie Sputnika V, z tego prostego powodu, że szybkie dopuszczenie rosyjskiej szczepionki i jej dystrybucja w Unii może uratować program szczepień. Po opublikowaniu przez renomowany periodyk The Lancet informacji, że III najpowszechniejsza próba rosyjskiego specyfiku dowodzi jego ponad 90 % skuteczności, te nastroje jeszcze wzrosły. Tym bardziej, że zdaniem niemieckich ekspertów szczepionka koncernu AstraZeneca, na którą postawiła Komisja Europejska nie nadaje się dla ludzi powyżej 65 roku życia, bo po prostu nie działa.

Rosyjskie władze odpowiedzialne za międzynarodowa dystrybucję Sputnika V, są zdania, że w najbliższych latach dochody ze sprzedaży szczepionki mogą nawet przewyższać związane z eksportem rosyjskiej broni i uzbrojenia. Z pewnością Moskwa będzie chciała wykorzystać fakt jej posiadania w charakterze narzędzia presji politycznej. W przypadku europejskiej dyplomacji, skutecznie.

Można oczywiście zapytać, co Josep Borrell mógł innego w tej sprawie zrobić? Kiedy nie ma szansy na odniesienie sukcesu może lepszym rozwiązaniem byłoby powstrzymanie się od pochopnych i nieprzemyślanych ruchów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolitycy Porozumienia murem za Gowinem. Wydano oświadczenie
Następny artykułMieszkaniec powiatu lublinieckiego zmarł dzień po podaniu szczepionki przeciwko COVID-19