A A+ A++

Lockdown zamknął wszystkie uzdrowiska w Polsce dla pacjentów, którzy przyjeżdżali na NFZ, KRUS czy ZUS. Domy zdrojowe świecą pustkami już od ubiegłego roku. Rząd bał się, że zgromadzenie w jednym miejscu tysięcy ludzi spowoduje powstanie ogniska nowych zakażeń COVID-19.

Ten zakaz obowiązuje nadal i nie wiadomo, kiedy zostanie zniesiony. Uzdrowiska dalej więc nie mogą przyjmować dużych grup, a jedynym wyjątkiem są turnusy dla ozdrowieńców. Ich pobyty są uznawane za bezpieczne, bo naukowcy i epidemiolodzy twierdzą, że po przebyciu choroby człowiek nabywa odporności, która – w zależności od badania – utrzymuje się od czterech do sześciu miesięcy.

Ilu takich jest w Polsce, tego nikt nie wie, bo statystyki nie uwzględniają przechodzących chorobę bezobjawowo. Takie osoby nie zakażają, ale wszystkie badania światowe pokazują, że 70 proc. z nich nawet wiele miesięcy po ostrej fazie choroby cierpi na różne dolegliwości, opisywane w literaturze medycznej pod nazwą „long covid”. To np. przewlekłe zmęczenie, wynikające z uszkodzenia płuc problemy z oddychaniem, dolegliwości kardiologiczne i neurologiczne. Doświadczają ich nie tylko te osoby, u których przebieg choroby był bardzo ciężki (leżeli pod tlenem czy respiratorem), ale też przechodzące zakażenie w domu.

Warto podkreślić, że ta druga kategoria pacjentów również wymaga potem medycznej opieki, a późne skutki zakażania wcale nie zależą od ich wieku i dotykają większości. Wystarczą też dwa tygodnie bezruchu, żeby człowiek wymagał rehabilitacji, w przypadku wybudzenia spod respiratora praktycznie trzeba uczyć się żyć od nowa.

Co pomaga ozdrowieńcom? Ultradźwięki – prowadzą do rozrzedzenia wydzieliny śluzowej w drogach oddechowych, co pomaga w jej odkasływaniu. Dobre jest też pole magnetyczne – działa przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo, rozszerza naczynia krwionośne. Bardzo wskazane są ponadto ćwiczenia oddechowe, które zwiększają pojemności płuc.

O tym nikt nie pomyślał

W Polsce działają 42 uzdrowiska, zatrudniające jedną trzecią wszystkich rehabilitantów praktykujących w kraju. To potężna armia ludzi, którzy teraz, zamiast zajmować się pacjentami, pozostają na „postojowym” i żyją zazwyczaj z tego, co im każdego miesiąca skapuje z marnej budżetowej dotacji. O wznowieniu pracy na kontrakcie z NFZ na razie mogą tylko pomarzyć.

W uścisku covidowym dusi się zresztą cała branża sanatoryjna. Lekarzom i rehabilitantom trudno się z tym pogodzić, ponieważ mają świadomość, że mogliby właśnie teraz pomóc odzyskać pełnię sił tysiącom tzw. ozdrowieńców, a tym samym przywrócić tych ludzi na rynek pracy. Zamykając sanatoria dla „normalnych” pensjonariuszy, można je było wykorzystać – na masową skalę – dla osób po koronawirusie. Tak się nie dzieje, bo nikt w porę o tym nie pomyślał. W tej sytuacji jedne placówki uruchomiły komercyjne turnusy dla ozdrowieńców (tylko takich mogą przyjąć), inne stoją zamknięte na trzy spusty.

Kosztowna rehabilitacja

Choć pomocy wymaga wielu ozdrowieńców, stać na nią nielicznych. – Jestem ubezpieczony, płacę składki na NFZ. Dlaczego powrót do zdrowia mam finansować sam? W Funduszu usłyszałem, że na rehabilitację płuc ze składek nie mam szans. Czy tak powinno być? – pyta mężczyzna w sile wieku, uczestnik turnusu. – Mnie stać, mam własną firmę, ale proszę rozejrzeć się dookoła. Nie wszystkim się przelewa.

Komercyjna oferta dla byłych covidowców w małopolskich sanatoriach kierowana jest przede wszystkim do tych, którzy borykają się ze stresem pourazowym, zaburzeniami lękowymi, depresyjnymi, chronicznym zmęczeniem. Ceny bardzo zróżnicowane, ale nawet najkrótszy pobyt, zaledwie tygodniowy, kosztuje od 1500 zł wzwyż.

– Prosimy rząd i ministerstwo: dajcie nam możliwość zapewnienia ludziom powrotu do zdrowia i pracy. Mamy wiedzę, mamy specjalistyczny sprzęt, a co najważniejsze mamy ludzi, którzy się na tym znają. Dajcie nam tylko pracować! Jak najszybciej powinna ruszyć w kraju pocovidowa rehabilitacja na ubezpieczenie – mówi jeden z szefów uzdrowiska. – Inaczej za jakiś czas z rynku znikną miliony pracowników, którzy przyjdą po renty czy świadczenia przedemerytalne. Dla systemu ubezpieczeń rehabilitować ich byłoby po prostu taniej niż potem wypłacać takie świadczenia. Już dziś trzeba myśleć o podnoszeniu gospodarki z zapaści. Kto to będzie robił?

Wołanie z uzdrowisk

W przypadku miejscowości, gdzie sanatorium to najważniejszy pracodawca, problemy się potęgują. Miasteczka zamarły, łańcuchy dostaw produktów żywnościowych dla sanatoriów zostały przerwane. Okoliczni rolnicy żyli z dostaw warzyw, owoców czy mięsa. Teraz nie mają komu tego wszystkiego sprzedać. – Jest tragicznie. Obroty spadły kilkakrotnie. Zostali tylko miejscowi klienci, a my nastawieni byliśmy na kuracjuszy, których było tu zawsze po kilka tysięcy – mówi sprzedawca w małym sklepie spożywczym.

Unia Uzdrowisk Polskich, do której należą też małopolskie placówki, od ubiegłego roku apeluje do premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia o jak najszybsze działania. Argumentują, że mają wiedzę i personel, który jest w stanie pomóc ozdrowieńcom. Odpowiedź ministerstwa: „Propozycja częściowego wznowienia udzielania świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu lecznictwa uzdrowiskowego – dla ozdrowieńców – zostanie poddana analizie”. Żadne terminy nie padają.

Ministerstwo przypomina, że program pilotażowy rehabilitacji ozdrowieńców prowadzi już jeden ośrodek – szpital w Głuchołazach. Tyle tylko że jest to szpital resortowy – należy do MSWiA i dysponuje niewielką bazą. W piśmie do Unii Uzdrowisk Polskich pada jeszcze jedno zapewnienie: „W związku z pojawieniem się nowej grupy pacjentów z powikłaniami po przebytej chorobie COVID-19, Ministerstwo Zdrowia wspólnie z Narodowym Funduszem Zdrowia rozważa wdrożenie produktu rehabilitacji pocovidowej i aktualnie analizuje możliwość prowadzenia w zakładach lecznictwa uzdrowiskowego rehabilitacji dla chorych, którzy przeszli COVID-19”.

Pismo jest ze stycznia, tymczasem specjaliści twierdzą, że to spóźnione działania, że taki produkt powinien być dostępny dla pacjentów co najmniej od połowy ubiegłego roku. Zamiast zamykać uzdrowiska dla wszystkich, należy je otworzyć dla ozdrowieńców. Tak się jednak nie stało, kto wygrał z wirusem, za powrót do pełnego zdrowia płaci sam.

OFERTA MAŁOPOLSKICH UZDROWISK

Pacjenci pocovidowi:

UZDROWISKO MUSZYNA (tel. 18 353 23 36)

Pobyt 13 noclegów:

  • pokój jednoosobowy – 2860 zł
  • pokój dwuosobowy – 2860 zł jedna osoba; dwie osoby po 2470 zł; 4160 zł pacjent plus osoba towarzysząca (opiekun).
  • Pobyt tygodniowy:
  • pokój jedno- i dwuosobowy – 1290 zł od osoby
  • w apartamentach dwu- i czteroosobowych – 1490 zł od osoby, dzieci do 6 lat – 70 zł za doba (bez zabiegów).

UZDROWISKO WYSOWA 1 (tel. 18 353 23 36)

Pobyt 13 noclegów (z możliwością przedłużenia pobytu do 21 dni):

  • pokój jednoosobowy – 2980 zł
  • pokój dwuosobowy – jeden pacjent 2 980 zł, dwóch pacjentów 2700 zł od osoby, jeden pacjent + osoba towarzysząca (nocleg + wyżywienie) 4380 zł; dzieci do 6 lat (nocleg + wyżywienie) 980 zł.

UZDROWISKO WYSOWA 2 (tel. 18 353 20 54)

Pobyt 14 dni (w cenie 36 zabiegów):

  • pokój jednoosobowy – 2525 zł
  • pokój dwuosobowy – 2185 zł.

UZDROWISKO SZCZAWNICA (tel. 662 199 770)

  • Pobyt 12 dni zabiegowych – 1950 zł
  • pobyt 18 dni zabiegowych – 2850 zł.
  • (10 proc. rabatu na dodatkowe zabiegi będące w ofercie inhalatorium).

UZDROWISKO KOPALNIA SOLI WIELICZKA (tel. 12 278 73 49)

  • Rehabilitacja przez 2,5 godziny pod ziemią – 140 zł.

W innych uzdrowiskach na razie brak oferty dla pacjentów pocovidowych lub nie ma dostępnej informacji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGdzie pożyczyć kilka tysięcy na kilka miesięcy?
Następny artykuł190. lat polskich barw narodowych.