A A+ A++

Kupujemy bilet, zostawiamy rzeczy w szatni i wchodzimy do zaaranżowanej przestrzeni. Mamy przed sobą arcydzieła albo obiekty zupełnie nieznane, którym dopiero zamierzamy przyjrzeć się bliżej. Coś jednak sprawia, że nie możemy się skupić. Drażni nas światło, szmer innych zwiedzających, myśli odpływają do jakiś niezałatwionych spraw domowych czy zawodowych. Albo przeciwnie, wystawa porusza wszystkie nasze zmysły, jesteśmy nią zachwyceni i nic nie jest w stanie nas rozproszyć. Czy można zatem mówić, że muzeum ma moc? – Oczywiście – zapewnia Filip Skowron, jeden z kuratorów wystawy „Moc muzeum” w Muzeum Narodowym w Krakowie. – Chcemy sprawdzić, jak ciało i umysł człowieka reagują na wejście do przestrzeni muzealnej. Co dzieje się z nami, kiedy zwiedzamy wystawę? Jakie siły na nas działają? O mocy muzeum opowiadamy na dwa sposoby. Pierwszy dotyczy jego roli jako przestrzeni, którą zajmuje się kurator, aranżer czy reżyser światła. Dlaczego światło pada tak, a nie inaczej? Czy konkretne obiekty stracą na znaczeniu, jeśli nie będą stały obok siebie? – zastanawia się kurator. 

Fot. TOMASZ MARKOWSKI

Drugi aspekt mocy opisuje to, co dzieje się z naszym ciałem, gdy wchodzimy do muzeum. – Zwiedzanie to ciągły ruch, możemy zatem być zmęczeni. Czy wtedy nasza uwaga będzie skupiona na tym, co oglądamy, czy raczej na tym, by jak najszybciej odpocząć? Do muzeum często wybieramy się w towarzystwie. Jaką rolę w naszym doświadczeniu przestrzeni muzealnej odgrywają inne osoby? Czy wspólne oglądanie dodatkowo nie rozprasza? A może motywuje do skupienia? Aż wreszcie – czy na odbiór danego dzieła wpływają nasze wspomnienia, emocje i kultura, w której żyjemy? Obraz Matejki inaczej zinterpretuje przecież Polak, a inaczej Francuz – tłumaczy Skowron. 

Muzeum Narodowe w Krakowie pyta o obraz 

W sprawdzeniu oddziaływania mocy muzeum pomoże ponad dwieście obiektów z kolekcji MNK. Najstarsze zabytki to figurki egipskie sprzed trzech tysięcy lat, najmłodszy obiekt to prace współczesnych polskich artystów z lat 90. – Zależało nam na tym, by na wystawie obecne były dzieła bardzo znane. By osoby, które odwiedzają muzeum sporadycznie, od razu wiedziały, co przed sobą widzą. Stąd wśród prezentowanych dzieł obrazy m.in. Jana Matejki, Olgi Boznańskiej, Juliana Fałata, Jacka Malczewskiego, Tadeusza Kantora czy Marii Pinińskiej-Bereś – wylicza kurator. 

Wystawa jest podzielona na dwadzieścia stanowisk. W każdym z nich znajduje się jedno konkretne dzieło sztuki albo grupa dzieł. Jak badanie mocy muzeum wygląda w praktyce? – Do obrazu krakowskiego malarza Marcina Maciejowskiego nie dołączyliśmy żadnego opisu. Obok stoi jednak mały telewizor, na którym wyświetlają się pytania. Nie sprawdzają one wiedzy na temat dzieła czy artysty, lecz prowokują do przemyśleń. Zadając je, chcemy sprawdzić, czy za pomocą umiejętnie postawionych pytań można dowiedzieć się czegoś na temat konkretnego obrazu – wyjaśnia kurator.

Groteskowi panowie na koniach 

Innym przykładem badania oddziaływania muzeum na zwiedzających jest silent disco połączone z obrazem „Bitwa pod piramidami” Wojciecha Kossaka.

– Zwiedzający mają do wyboru pięć wtyczek. Z każdej z nich rozbrzmiewa inny utwór muzyczny. Pierwszy z nich, aria Torreadora z opery „Carmen”, to muzyka poważna, która dobrze oddaje bitewny nastrój obrazu. Ale kiedy w uszach rozbrzmiewa „Bo we mnie jest seks” Kaliny Jędrusik, kolorowo ubrani mężczyźni na koniach, przedstawieni na tle baśniowej scenerii, wyglądają co najmniej niepoważnie – śmieje się Skowron. I dodaje: – Nie dyktujemy zwiedzającym, co mają zobaczyć na tym obrazie, ale wspólnie zastanawiamy się, jak muzyka może wpłynąć na to, co widzimy? Bo może to nie jeden obraz, a pięć różnych, w zależności od piosenki. 

Arcydzieło czy zwykły przedmiot? 

Na pierwszej po lockdownie wystawie w MNK nie mogło zabraknąć arcydzieła. Zdumieni jednak będą ci, którzy spodziewają się tutaj obrazu Matejki czy Malczewskiego.

– Wybraliśmy jeden mały, niepozorny, zupełnie niezwracający na siebie uwagi przedmiot z kolekcji MNK. Opowiedzieliśmy o nim tak, jakby była to co najmniej „Dama z gronostajem”. Cel zabiegu? Chcemy sprawdzić, czy odpowiednią narracją i stworzeniem podniosłej atmosfery można wykreować arcydzieło – zdradza kurator. 

Niebieska gablota 

Jedno ze „stanowisk mocy” łączy aż sto różnych obiektów. „Kryteria wyboru” to m.in. figurki egipskie sprzed trzech tysięcy lat, pejzaż Olgi Boznańskiej i stół Juliana Julczyka z 1991 roku. Co je łączy? – Wszystkie obiekty w gablocie są niebieskie. Przy tym stanowisku zastanawiamy się, jakimi kryteriami wyboru kierują się kuratorzy wystaw, zestawiając ze sobą konkretne dzieła. Dlaczego jeden obiekt jest usytuowany obok drugiego, a nie kawałek dalej? Nasze kryterium jest proste – dotyczy koloru. Ale może to nie koniec powiązań? – zastanawia się kurator. 

Skowron podkreśla, że barwy odgrywają na wystawie dużą rolę. – Zależało nam na tym, by „Moc muzeum” była nie tylko okazją do obserwacji swoich reakcji na oddziaływanie przestrzeni wystawienniczej, ale też szansą na doświadczenie piękna. Zachwycającą w odbiorze, pastelową aranżację wystawy przygotowało dla nas Studio Latała Design.

* Wystawę „Moc muzeum” można oglądać w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego (al. 3 Maja 1) do 25 kwietnia 2021 roku w każdy wtorek (w godz. 10-18), od środy do soboty (w godz. 10-17) i w niedzielę (w godz. 10-16). Bilety w cenie 10 zł (ulgowy), 20 zł (normalny) i 40 zł (rodzinny, 5 osób) na stronie bilety.mnk.pl. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRaport: 90 proc. nielegalnych migrantów korzysta z usług przemytników
Następny artykułBrazylijczyk wypożyczony do Widzewa