A A+ A++

Od poniedziałku zgodnie z decyzją rządu znów są czynne galerie handlowe oraz muzea i galerie sztuki. W Lublinie otworzyły się wszystkie centra handlowe. A pierwszego dnia były w nich tłumy.

– Po południu wybrałem się do jednej z lubelskich galerii handlowych. Moim celem były sklepy odzieżowe. Czułem się jak przed pandemią, widać, że ludzie ruszyli na zakupy. Płyny do dezynfekcji, maseczki – to wszystko było. Do sklepu z ubraniami do dzieci była kolejka chyba na pół godziny, więc daliśmy sobie spokój z czekaniem. To przez limity klientów w środku. Limitów ani społecznego dystansu nikt jednak nie przestrzega na przykład na ruchomych schodach – zauważa jeden z naszych czytelników, który w poniedziałek odwiedził Felicity. W innych lubelskich galeriach było podobnie.

Znów otwarte jest Muzeum Wsi Lubelskiej, czyli skansen, ale w ograniczonym zakresie. „Ze względu na wciąż obowiązujący rygor sanitarny nie możemy jeszcze udostępniać wnętrz muzealnych, jednak postaramy się umożliwić Państwu zaglądanie do niektórych obiektów” – czytamy na stronie skansenu.

Jeszcze nie odwiedzimy natomiast ani Zamku Lubelskiego, ani innych oddziałów Muzeum Narodowego w Lublinie. Według zapowiedzi mają zostać otwarte dla zwiedzających „najszybciej, jak to będzie możliwe”. Na stronie internetowej czytamy, że „trwają prace nad dostosowaniem instytucji do obecnie funkcjonujących przepisów”. Jednak na szybkie otwarcie nie ma co liczyć. Prawdopodobnie stanie się to na przełomie lutego i marca.

Na Lubelszczyźnie nie było masowego otwierania lokali i klubów

Rząd na razie nie zdecydował się poluzować obostrzeń w innych dziedzinach gospodarki. Zamknięte są siłownie, kluby fitness, baseny, a restauracje mogą sprzedawać tylko jedzenie na wynos. Działać nie mogą też stoki narciarskie. Część przedsiębiorców się zbuntowała i postanowiła otworzyć swoje biznesy mimo rządowych zakazów. Bunt przedsiębiorców rozpoczął się na Podhalu, ale później zaczęły dołączać kolejne regiony.

Z początkiem lutego otwarcie swoich obiektów w ramach akcji #otwieraMY zapowiedziało 1600 obiektów fitness. Jednak na Lubelszczyźnie odważnych nie było wielu. W poniedziałek po długiej przerwie poćwiczyć można w siłowni Haryzma w Lublinie. Jej właściciele postanowili wykorzystać lukę w przepisach i nawiązali współpracę z Polskim Stowarzyszeniem Kulturystyki Fitness i Trójboju Siłowego. „Zostaliśmy CERTYFIKOWANYM KLUBEM SPORTOWYM zrzeszonym z PSKFiTS” – ogłaszają na swoim profilu na Facebooku. To oznacza, że każdy, kto przyjdzie na miejsce, może wyrobić licencję zawodnika i otrzymać powołanie do kadry narodowej. Ta zaś uprawnia do trenowania w klubie.

Ale masowego otwierania lokali gastronomicznych, siłowni czy stoków na Lubelszczyźnie nie było. Jak już informowaliśmy, działa kawiarnia Kawałeczek przy al. Racławickich, restauracja Insomnia przy ul. Skłodowskiej, a od kilku dni także Bistro Pazłotko przy ul. Ewangelickiej. To ostatnie postanowiło zatrudnić „testerów smaku”, czyli osoby, które zjedzą posiłek i wydadzą o nim opinię.

Na mapie lokali, które włączyły się w akcję #otwieraMY, włączyła się też restauracja Swojskie Jadło w Sobieszczanach-Kolonii na trasie z Lublina do Kraśnika. Oprócz tego działają stoki w Chrzanowie, Kazimierzu Dolnym oraz Jacni niedaleko Zamościa.

Centrum rozrywki w Zamościu działa od miesiąca. „Nie dostaliśmy żadnego mandatu”

W tym ostatnim mieście od początku stycznia otwarte jest centrum rozrywki Laser Factory. Oferuje imprezy m.in. laserowym paintballem, a także coś do jedzenia i picia. Łukasz Moskal, właściciel klubu, tłumaczy, że nie miał wyjścia i musiał go otworzyć.

– Rząd dobrze wie, że rozporządzeniem nie można wprowadzić nakazów zamknięcia lokali. Potwierdzają to wyroki sądów. Gdybym się do nich stosował, to już dawno ogłosiłbym bankructwo. Dziś zatrudniam osiem osób. Ruch jest szczególnie w weekendy, spory był w ferie – mówi „Wyborczej” Moskal.

Właściciel Laser Factory dodaje, że co chwilę ma kontrolę. Jego działalność sprawdza policja, sanepid i inne instytucje. – Na razie nie dostaliśmy żadnego mandatu. Stosujemy reżim sanitarny, dbamy o bezpieczeństwo klientów. A różne instytucje nas nękają. My tylko chcemy normalnie pracować, żeby się utrzymać. Myślę, że wkrótce naszą drogą podąży więcej przedsiębiorców. I jestem przekonany, że mają do tego pełne prawo – podsumowuje Łukasz Moskal.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejne rozmowy o umowie dla górnictwa – prawdopodobnie w przyszłym tygodniu
Następny artykułW DPS-ie niemal wszyscy chcą się szczepić