A A+ A++

Robert Ziębiński, autor książki „Porno. Jak oni to robią?”: – Tak, ludzie nie dopuszczają do siebie świadomości, że dla osoby występującej w filmie pornograficznym to niekoniecznie musi być trauma. Uprawianie seksu bez miłości jest generalnie uznawane za złe, więc jeśli ktoś coś takiego robi, to musi być albo zmuszony do tego, albo odurzony, albo jest dewiantem.

Jednak różnica między kimś, kto ma bujne życie erotyczne a grającym w porno jest taka, że pierwszy wybiera partnerów, drugi uprawia seks z zakontraktowanymi osobami.

– No tak, często nawet się nie lubią. Więcej! Wiele z aktorek, z którymi rozmawiałem, to nie są dziewczyny mające bogate życie erotyczne poza pracą. To nie są kobiety, które wieczorem idą do baru, żeby zaprosić facetów na gangbang. One po zdjęciach idą do domu i opiekują się psem, albo organizują akcje charytatywne, idą na siłownie, albo siedzą na kanapie i gapią się w sufit. Z badań wynika, że rozwiąźli bywają mężczyźni grający w porno. Oni miewają po około 170 partnerek w życiu, a kobiety w całym życiu maksymalnie 70.

Jeszcze powiedz, że tworzą trwałe związki…

– Bo kto by chciał z taką, po takim filmie? Aktorkom porno rzeczywiście trudno jest zbudować relację z kimś spoza branży. Ale to nie wynika z ich podejścia, tylko z wizerunku profesji. Ludzie nie umieją oddzielić życia osobistego od tego, że idąc na plan zdjęciowy, ona idzie do pracy. I nawet jeśli to, co się tam dzieje, jest pewnym odzwierciedleniem jej fantazji erotycznych, których realizację umożliwia jej praca, to gdzieś w głębi siebie chce stworzyć normalny związek i w nim funkcjonować. Dlatego tworzą związki głównie z ludźmi z branży. Bardzo niewiele osób jest w stanie zaakceptować to, że w głowie takiej aktorki jest podział na mechaniczny seks na planie filmowym i czuły seks z mężem.

W naszej kulturze ludzie mają być monogamiczni. Partnerzy mają na siebie wyłączność i to jest pewien dowód na wzajemne oddanie. Inaczej pojawia się zazdrość, bo nie ma pewności, czy na tej drugiej stronie można polegać.

– W tym kontekście ciekawe jest to, że wiele aktorek trafia do branży przez swoich chłopaków, albo mężów. Oni mają fantazję o kręceniu własnej sekstaśmy. Kiedy wychodzi dobrze, mówią: jesteśmy tacy ładni i dobrzy, pokażmy to innym. Tak było w przypadku Clea Gaultier, z którą zrobiłem wywiad. Jej mąż nalegał na pokazanie sekstaśmy producentowi. Kiedy to się spodobało i nakręcili razem profesjonalny film, a potem mieli nagrać scenę trójkąta, on wymiękł. Powiedział: nie chcę, żebyś to robiła. Od faceta się to wszystko zaczęło, od jego fantazji, a skończyło się na rozwodzie. To bardzo częsty przypadek nie tylko w branży porno, ale i w środowiskach swingerskich czy wymiany partnerów. Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do realizacji marzeń seksualnych. Rzeczy, które nam się wydają fajne, na koniec dnia dla naszej psychiki wcale takie fajne nie są.

Dlaczego aktorka porno nie jest akceptowana przez społeczeństwo?

Bo społeczeństwo ma ogromny problem z akceptowaniem seksualności. Kiedy eksponujesz swoją seksualność, jesteś z automatu osobą rozwiązłą. Nie trzeba do tego być aktorką porno. Mamy pewną dwoistość w myśleniu. Nie przeszkadzają nam reklamy wiertarek z roznegliżowanymi paniami, ale przeszkadza nam to, że sąsiadka powie, że lubi seks, albo co gorsza tylko, że ten seks uprawia. A co dopiero ekstremum, jakim jest porno.

Wpływ Kościoła katolickiego?

– Im bardziej religijne jest społeczeństwo, tym większy ma problem z pornografią. Religia zakłada wyłącznie prokreacyjną rolę seksu, buduje wokół niego dużo tabu, atmosferę czegoś brudnego, niedobrego, wstydliwego. Seks to diabeł, diabeł kuszący Ewę w raju. Efektem jest hipokryzja – wiadomo przecież, że wielu konserwatystów jakoś tak przez przypadek ogląda. Albo mamy pana, który – choć jest czystą formą konserwatyzmu węgierskiego – ucieka po rynnie z gejowskiej imprezy.

Czytaj także: Drogi do wyzwolenia. Czy rewolucje seksualne zmieniały naszą obyczajowość?

Może jednak niechęć do porno to uzasadniona niechęć do tego, żeby tak intymną, związaną z miłością, część życia sprowadzać do czynności mechanicznych, robić z niej taką samą rzecz, jak każda inna codzienna aktywność?

– Ale to też jest czynność codzienna! Seks to rozmnażanie. Oczywiście jest cudowną rzeczą, jeśli w związku dwóch osób jest namiętność, miłość, pożądanie, ufność i oddanie, ale nie zamieniajmy też seksu w nie wiadomo jak gigantyczny skarb, który trzeba pielęgnować. To jest czynność, która pozwala przetrwać gatunkowi. Zwierzęta się bzykają, ludzie się bzykają. Nie wszyscy robią to z miłości. Jestem przekonany, że większość ludzi na świecie seks traktuje przede wszystkim jak przyjemność.

Porno, seks i fantazje erotyczne. To wszystko jest egoistyczne i przyjemnościowe. A człowiek powinien dźwigać krzyż.

– To prawda. Ludzie nie lubią hedonistów. Ludzi wkurzają tacy, którzy cieszą się życiem. Nie trzeba być gwiazdą porno, by trafić na listę znienawidzonych, wyuzdanych i obrażanych. Wystarczy mieć wizerunek zadowolonego z życia.

Może zatem niechęć do świata porno to w pewnym sensie dwulicowa zazdrość ludzi, którzy mają tej przyjemności niedostatek?

– Oczywiście jest taki mechanizm. To się nazywa „zazdrość o rozkosz” i opowiada o niej w mojej książce seksuolog Andrzej Gryżewski. Jeśli potraktować dosłownie to co się dzieje na ekranie, to w porno widzimy ludzi, którzy odczuwają taką czy inną, ale ogromną przyjemność z uprawiania seksu. A tymczasem biedny widz siedzi w domu, nie ma żony, dziewczyny, kochanki i jego jedyną partnerką jest dłoń. Tak, zazdrościmy ludziom, którzy mają lepsze życie i seks jest tylko jedną z rzeczy, których zazdrościmy – zazdroszczę tego, że ktoś potrafi być wyzwolony, potrafi mieć bujne życie erotyczne, a ja takiego nie mam.

Dwie rozmowy ze specjalistami to jednak nie jest danie główne twojej książki. Są nim rozmowy z gwiazdami porno. W opisach, które poprzedzają każdy wywiad piszesz, jak ciężko się z nimi skontaktować, namówić na spotkanie. Dlaczego? Jakie one są?

– Ten świat się odgradza od reszty. Dziewczyny, które chcą mieć kontakt z fanami robią to przez social media, albo swoje prywatne strony i to im wystarcza. Mówią w ten sposób do 300 tysięcy, do miliona osób. Dla nich to jest OK. Natomiast spotykając się z dziennikarzem ryzykują, bo jest niewiele materiałów bez tezy zawierających rozmowy z dziewczynami występującymi w porno. Dla mnie ciekawą stroną pracy nad książką było to, że dokumentacja była bardzo trudna. Jest gwiazda, ale nie ma z nią wywiadów poza branżowymi, w których dziękuje producentom i rodzinie za wkład w jej karierę. Poza tym nie za bardzo się nimi ktoś interesuje.

W zasadzie dlaczego się nimi interesować?

– Dlatego, że to są osoby dyktujące ogromnej liczbie osób wyobrażenia o seksualności. Rzesza odbiorców ich filmów w jakiś sposób się z nimi identyfikuje. Czyli one realnie działają na społeczeństwo. Interesujący jest dla mnie ktoś, kogo ogląda kilkanaście, albo kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie. Chcę wiedzieć, kim ta osoba jest. Chcę wiedzieć, jak to jest, że tłumy jej pożądają, ale tylko jej ciała, bo poza tym kontekstem ona właściwie nie pojawia się publicznie. Chcę więc sprawdzić, czy za tym ciałem ktoś stoi. Dla nich to było zaskakujące, bo nie spotykają się z tym często. Nie miały pojęcia, czego ja oczekuję, o co będę pytał, o czym będziemy rozmawiać. Zanim dochodziło do finalnych nagrań musieliśmy się poznawać, docierać.

Zobacz też: Kamasutra: cała prawda o uwodzeniu

Płaciłeś za te rozmowy?

– Nie. To był kluczowy warunek, bo jeśli bym płacił, nie dostałbym prawdy. Płacenie sprawia, że to nie jest już czyste. Ustawia relację tak, że ja jestem klientem, a rozmówczyni wykonuje usługę, której się spodziewam, bo zapłaciłem. W sumie rozmawiałem z około 80 osobami. Z czegoś część była bardzo miła, ale powiedziała nie. Niektóre dziewczyny mówiły: słuchaj to jest fajne i miło się rozmawia, ale i tak nikt nam nie uwierzy, że jesteśmy normalne, więc dajmy sobie spokój. Stoya jedna z takich dużych, dużych gwiazd, powiedziała, że wszystko już napisała w autobiografii, ale może napisać mi esej. Była też jedna dziewczyna, która po wywiadzie powiedziała – wiesz co dobrze jest się tak otworzyć, uświadomiłeś mi, że pora napisać autobiografię, więc proszę nie publikuj naszej rozmowy (śmiech).

Na początku pandemii pisałem tekst o tym, jak Polacy kochają się w czasie kwarantanny. Szukałem ludzi, którzy opowiedzą o porno, jakie oglądają. Gdzie tam! Nikt nie ogląda.

– Prawda. Nikt tego porno nie ogląda, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności jest w stanie rozpoznać, że wujek, ciotka, sąsiadka w porno wystąpili. Był przypadek nauczycielki, która poszła na casting do filmu porno, a pół roku później wszyscy w szkole wiedzieli, że zagrała w filmie dla dorosłych. Jak to?

Czytaj: Jak Polacy kochają się w kwarantannie

Rozmawiamy o porno, ale w sumie nie ustaliliśmy podstawowej sprawy! Jak je definiujesz porno? Po lekturze książki mam wrażenie, że nazwałbyś je opowiadaniem bajek odpowiadających na seksualne marzenia ludzi.

– Bo tak jest. I to trzeba zawsze zaznaczać, bo ludzie mają duży kłopot z zaakceptowaniem, że to co widzą na ekranie, nie jest prawdą. Nawet amatorskie filmy kręcone przez pary nagrywające swój seks w swojej sypialni nie są prawdą, choćby dlatego, że film jest montowany. Ostatnio myślałem o tej definicji i doszedłem do tego, że porno to my, nasze potrzeby. Jeśli ludzie by ich nie mieli, nie fantazjowali o takiej czy innej sytuacji, to producenci by tych marzeń nie realizowali w filmach.

Mam wrażenie, że ludzie tego nie wiedzą.

– Myślę, że to jest właśnie podstawa problemu z porno. Ludzie myślą, że tak można naprawdę. Widzą kobietę, która uprawia seks z pięcioma facetami jednocześnie i myślą, że każda tak chce. Nie analizują, że ona podpisała wcześniej bardzo drobiazgowy kontrakt, w którym określono, co oni mogą zrobić, a czego nie. Nie myślą, że ona to robi, bo z kimś się tak umówiła, to jest fikcja, jakaś wizja producenta, reżysera. Problemem jest też to, że nie tłumaczymy, zwłaszcza młodym, że większość mężczyzn nie ma gigantycznych penisów, że seks nie trwa tak długo jak w filmach i tak dalej.

OK, grając w porno możesz stać się rozpoznawalną osobą. Ale i tak mam problem z terminem „gwiazda”, którego używasz. Rozmawiałeś z osobami, które są w branży rok, dwa, maks cztery lata. Co to za gwiazdorstwo?

– Bo zależało mi na rozmowach z osobami, które pracują tu i teraz, więc mają bieżącą wiedzę o tej branży. Ale tak, kariera w porno trwa dość krótko, choć to się zmienia, nawet bardzo. Kiedyś nie do pomyślenia było to, żeby w takim filmie dużej firmy producenckiej wystąpiła kobieta po 40. dziś to nikogo nie dziwi. Internet, który upowszechnił dostęp do pornografii, sprawił, że znajdują się zwolennicy przeróżnych filmów. Niekoniecznie młodych, silikonowych dziewczyn. Generalnie jednak wciąż jest tak, że kariera aktorska trwa w porno maksymalnie 10 lat. Potem najczęściej zmienia się w karierę reżyserską, albo produkcję.

Co jeszcze można robić po porno karierze?

– Ogromna część aktorek ma duże problemy ze znalezieniem pracy poza porno. Przebranżawiają się na seksedukatorki, uczą oglądania porno, seksualności. Zostają reżyserkami, producentkami. Druga część dziewczyn zostaje pielęgniarkami. To dla nich naturalne, bo mają gigantyczną wiedzę na temat ludzkiego ciała. Wiedzą, jak działa ich ciało i ciało partnera.

Jeśli chodzi o warunki kontraktów gwiazda porno może się równać gwieździe z Hollywood?

– Nie bardzo. Po pierwsze w porno nie ma takich pieniędzy. Po drugie, działa tam nadal system, który w Hollywood już dawno zniknął. Niegdyś wytwórnie miały swoje gwiazdy, z którymi podpisywały kontrakty na wyłączność. Na przykład Humphrey Bogart miał kontrakt z Warnerem. Gdyby chciał zagrać w filmie produkowanym przez studio Universal, musiał prosić o zgodę. W świecie porno tak to funkcjonuje cały czas. Na przykład Clea Gaultier jest twarzą, ambasadorką Dorcela, czyli największego studia produkcyjnego w Europie, które działa od ponad 40 lat.

Dalej się upieram. Dla mnie gwiazda to osoba, która nie może wyjść na ulicę, bo obskakują ją tłumy chętnych na autograf. W porno to chyba tak nie działa?

– Silnego przełożenia na świadomość ludzi i rozpoznawalność nie ma. Wiadomo, przecież nikt nie ogląda porno. W social mediach cały czas są kasowane profile gwiazd takiego kina. Instagram i Facebook bardzo ostro walczą o to, żeby się nie pokazywały. Dochodzi jeszcze konkurencja ze strony amatorów, którzy publikują swoje filmy na Pornhubie. Poza tym, jak ktoś podbiegnie do takiej Clea Gaultier na ulicy prosząc o autograf, to zaraz się znajdzie inny, który powie: patrz to jest laska, która gra w pornosach, a on leci do niej po autograf, czyli ogląda pornosy i na pewno się masturbuje, patrz tak wygląda onanista! Dziewczyny opowiadały mi, że dużo jest takich sytuacji, kiedy siedzą w knajpie, jedzą obiad i widzą faceta, który im się przygląda ewidentnie rozpoznając. Ale nic nie robi, bo na przykład siedzi z dziewczyną.

A w Polsce?

– W Polsce nie ma porno. Jest jedna firma producencka.

Dlaczego? Przecież lubimy polskie piosenki, polskie seriale.

– Ale nie chcemy, żeby polskie dziewczyny występowały w takich rzeczach. Mogą to robić inne dziewczyny. Dlatego Polki się krępują i niewiele jest takich, które decydują się wystąpić w filmie pokazując twarz, a do tego pod własnym nazwiskiem. Jeśli już to pod pseudonimem, z zamazaną twarzą, na Pornhubie. Albo z wyłączoną geolokalizacyjnie możliwością odtwarzania ich filmów w Polsce. Są Polki, choć niewiele, które zrobiły karierę w Europie czy Stanach i tam nie mają problemu z pokazywaniem się publicznie.

Przekaz twojej książki może być dla wielu czytelników wątpliwy. Mam wrażenie, że przekonujesz, że praca w porno to normalna praca.

– To nie tak. Starałem się to podkreślić we wstępie, że mówię o legalnym porno, produkowanym przez profesjonalistów, rozwiązujących swoje problemy w etyczny i szybki sposób. Jeśli pracujesz dla firmy, która jest OK, to możemy oceniać moralność tego, że uprawiają seks i robią brzydkie rzeczy przed kamerami. Na pewno nie możemy ich postawić na równi z panami z serwisu GirlsDoPorn, którzy byli stręczycielami, bandytami i zostało im udowodnione, że handlowali dziewczynami. Poważni producenci najczęściej stawiają na pełną transparentność. Tu się nic nie może na planie wydarzyć, bo oni z tego żyją. Na plan nie wejdziesz bez zrobionych w ciągu ostatnich 14 dni badań na HIV i inne choroby. Na planie nie ma dominacji samca, który może zrobić wszystko z kobietą, zwłaszcza że czasy się radykalnie zmieniają i dziewczyny nie są już zastraszone. To, co dzieje się podczas zdjęć jest dokładnie opisane w kontrakcie i wszyscy wyrażają na to zgodę. Wśród profesjonalistów nie znajdziesz zbyt wiele firm, które pozwalają sobie na jakieś odstępstwa. Natomiast w branży jako takiej znajdziesz całą masę różnych krętaczy, producentów, których pochodzenie i działania są wątpliwe.

Czytaj też: Aby wywalczyć wolność seksualną, trzeba było wielu małych rewolucji i przełomów

Skoro ludzie z branży na co dzień zmagają się z brakiem akceptacji, to pewnie są wyjątkowo liberalni i tolerancyjni wobec każdej odmienności?

– Zaskoczę cię. Na pytanie, czy to środowisko jest tolerancyjne odpowiem, że jest dziwne. Z jednej strony jest wyzwolone, bo przecież każdego dnia rozmawiają o rzeczach, o których my nie rozmawiamy. Mówią o tym, co będą robić, jak będzie wyglądała penetracja, na co się zgadzają, na co nie. Są absolutnie obeznani z seksem i cielesnością, wiedzą dokładnie, że ilu ludzi, tyle fetyszy, ilu ludzi, tyle potrzeb. Ale z drugiej strony dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że ktoś potrafi rzucać teksty typu: nigdy nie zagram z czarnym, albo świadczące o nietolerancji wobec gejów. Czasami to ma podłoże ekonomiczne. Wyraźne jest teraz tarcie między aktorkami z krajów Unii, a dziewczynami z byłych krajów ZSRR.

Czym się one różnią?

– Jest ich w biznesie naprawdę dużo. I budzą ogromną wrogość, bo przyjeżdżają dorobić na szybko. Jadą do Paryża czy Budapesztu, podpisują kontrakty na szybko, nagrywają 50-60 filmów i wyjeżdżają. A efekt jest taki, że zaniżają ceny i według aktorek psują rynek, bo zgadzają się na szereg ustępstw, na które nie zgadzają się one.

O jakich pieniądzach mówimy? Duża, szybka kasa to też jedno ze skojarzeń z branżą.

– Aktorzy zarabiają za to, na co się decydują. Najniższe stawki są za klasyczny seks chłopak-dziewczyna penetracja waginalna. Każda dodana do tego aktywność, to wyższy przychód. Na przykład za klasyczną scenę damsko-męską debiutująca, czy początkująca kobieta dostaje jakieś 500 euro, mężczyzna jakieś 150. Jeśli godzisz się na seks analny, dostajesz więcej pieniędzy. Jeśli godzisz się na trójkąt, dostajesz więcej i tak dalej i tak dalej. Dlatego wiele osób – które nie traktują porno jako stałego zajęcia, tylko chcą jak najszybciej zarobić i zająć się czymś innym – decyduje się na występowanie w naprawdę hardcorowych produkcjach. Rotacja aktorów jest bardzo duża. Nastawieni na szybki zarobek najczęściej znikają po pół roku, roku.

Podałeś kwoty za scenę, ale nie bardzo umiem sobie to przełożyć na zarobki miesięczne.

– To robota na akord, więc wszystko zależy od aktywności twojej czy twojej agencji. W ciągu dnia można nakręcić kilka scen, z których każda jest oddzielnie płatna. Myślę, że bardzo nastawiona na szybki zysk aktorka jest w stanie w 15 dni nakręcić 30 scen i zarobić około 60 tysięcy euro. Ale to oczywiście gdybanie, żeby realnie ocenić skalę musielibyśmy poprosić o pomoc jakiegoś producenta.

I znajdzie na rynku tyle pracy?

– Aktorek jest bardzo dużo, ale trzeba uważać, bo to jest śliska branża i jest dużo szemranych firm wyciągających dziewczyny z Instagrama czy z agencji modelek. Ale znane aktorki, z którymi rozmawiałem nie narzekają na ilość pracy. One są rozpoznawalne w branży, więc wyjeżdżają na cztery dni, robią dwa plany w miesiącu i dzięki temu żyją.

Nie daje mi spokoju jedna myśl: jak to mężczyzna zarabia mniej?

– W tej branży zdecydowanie tak, bo to na kobietach wszystko się opiera. Bez nich nie ma porno. Kobiety grają, kobiety reżyserują a i ostatnio coraz więcej – kobiety oglądają.

Okładka książki „Porno. Jak oni to robią?” Fot.: Materiały prasowe

Książka „Porno. Jak oni to robią?” ukazała się pod koniec stycznia 2021 roku nakładem wydawnictwa Mova.

Czytaj też: Obrzucił homofobiczny baner jajkami, ściga go policja. „Jako ginekolog i gej musiałem zareagować”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBetel, nankin czy akant. Umiesz wskazać znaczenie tych słów?
Następny artykułKolizja z udziałem czterech samochodów