A – jak audycja. Dokładnie audycja Radia Opole. Gdy Adrian Czubak w 2006 roku zostawał członkiem rady nadzorczej Radia Opole, magazyn „Press” poprosił go o wymienienie audycji emitowanych w radiu. Nie potrafił wymienić żadnej, bo jak pisze „Press”, przyznał, że nie jest to jego ulubiona rozgłośnia. W ciągu ostatnich kilku lat bywał tam częstym gościem, więc to się już chyba zmieniło.
B – jak bramki w urzędzie wojewódzkim. To za czasów wojewody, który nieustannie opowiada o tym, jak otwartym jest człowiekiem, w gmachu urzędu wojewódzkiego zamontowano bramki ograniczające wejście. I bramki w przeciwieństwie do wojewody są zamknięte.
C – jak „Czarna Księga 5 lat rządów PiS”. To od niej zaczęła się sława Adriana Czubak, gdy na konferencji prasowej wrzucał dokument do niszczarki, nazywając go pierdoletami i wymiocinami. Posłowie opozycji tłumaczyli, że to nie konkretnie opolskiego wojewody dotyczy, tylko ogólnie rządów PiS, że wojewoda nie zrozumiał i niepotrzebnie traktuje to osobiście. Ale wojewoda konsekwentnie domagał się konkretnych przykładów, jakie to jego zaniedbania opozycja w tym dokumencie wytyka. Być może opozycja będzie musiała jednak przygotować drugie wydanie, poprawione.
D – jak dyktafon, który wojewoda postanowił sprezentować naszej redakcji podczas swojej konferencji prasowej. Mamy nawet pomysł, jak z tego prezentu skorzystać. Ponieważ od czasu gdy Adrian Czubak jest wojewodą, jego urząd przestał przekazywać dary na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – jak twierdził: z braku pieniędzy – przekażemy dyktafon do opolskiego sztabu WOŚP, jeżeli oczywiście to cenne urządzenie otrzymamy. Jeżeli nie uda się przed niedzielnym finałem, to zapewne później w sztabie znajdą sposób, jak wykorzystać dyktafon na wsparcie Orkiestry.
H – jak hipokryzja. A hipokryzję wojewoda zarzucał samorządowcom, którzy przekonywali, że pieniądze z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych rozdzielane były według politycznego klucza. – To był konkurs. Konkurs polega na tym, że wybiera się najlepsze wnioski, które spełniają kryteria ustalone przez komisję konkursową – grzmiał 16 grudnia wojewoda na konferencji prasowej. Dzień później posłowie KO przeprowadzili kontrolę sposobu rozdzielania pieniędzy. Okazało się, że komisja samodzielnie nie oceniła żadnego z wniosków. Zrobili to za nią bliżej nieokreśleni urzędnicy kancelarii premiera. Członkowie komisji dostali jedynie mail z informacją o dokonanym wcześniej wyborze i prośbą o oddanie głosów. Na zapoznanie się z około 10 tys. wniosków mieli 24 godziny. Wojewoda kolejnej konferencji na ten temat nie zorganizował.
K – jak konferencja prasowa. Po naszym zeszłotygodniowym tekście na temat Adriana Czubaka wojewoda zorganizował ją specjalnie dla „Wyborczej”. Mielibyśmy na tej „konferencji” zadawać pytania dotyczące tekstu, który został już opublikowany. Zastanawiamy się czasem, czy wojewoda po zjedzeniu niedzielnego obiadu zaczyna obierać ziemniaki.
L – jak lont. A dokładniej krótki lont wojewody. Tak skłonności do nerwowych reakcji wojewody określali nasi rozmówcy. – Ciekawe, jaki długi lont ma autor, może niech się pochwali – mówił na konferencji prasowej wojewoda. Doprawdy nie mamy pojęcia, co miał na myśli.
M – jak media społecznościowe. Wojewoda aktywny jest na Facebooku, ale okazuje się, że od czterech lat ma też konto na Twitterze. Tyle tylko że nie wyprodukował tam jeszcze ani jednego tweeta. To niewykorzystana szansa na przekazywanie swoich cennych myśli mieszkańcom województwa. Ale wojewoda obserwuje między innymi Radio Maryja, CBA, Antoniego Macierewicza, Beatę Szydło, premiera i prezydenta. Nie obserwuje szefowej PiS w regionie, choć ona obserwuje jego.
O – jak odpowiedź na pytanie „quo vadis, Adrian?”. Gdy 21 listopada dziennikarka Radia Opole (tej rozgłośni, która nie znajduje się wśród ulubionych wojewody) przez naturalne przejęzyczenie zwróciła się do Adriana Czubaka „panie pośle”, Adrian Czubak odpowiedział „jeszcze nie”. Czyli plan już jest. Ciekawe tylko, na jaki elektorat wojewoda liczy. Gdy w 2014 roku walczył o fotel burmistrza Strzelec Opolskich, otrzymał 566 głosów, przegrywając z pięcioma pozostałymi kandydatami. No ale w Strzelcach mogli się na Adrianie nie poznać. No i oczywiście sława wojewody rośnie.
Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta .
P – jak pierdolety. To ulubione, zdaje się, słowo wojewody, używa go nader często. Na poniedziałkowej konferencji prasowej przekonywał, że jest to słowo, które weszło już do kanonu polskiego słownictwa, i wyjaśnił za słownikiem języka polskiego, cóż to słowo oznacza. Już się nawet nie zastanawiamy nad tym, w czyim kanonie jest słowo „pierdolety”, ale cieszymy się, że wojewoda sprawił sobie słownik języka polskiego. Sugerujemy jeszcze dokupienie słownika synonimów, będzie komplet.
R – jak równouprawnienie. Gdy wojewoda sadził swoją trzecią „lipę narodową” przed urzędem wojewódzkim, łopatę wręczył swojej ówczesnej zastępczyni Violetcie Porowskiej, dziś szefowej PiS w regionie, komentując: „jest równouprawnienie”. Kobiety do łopat.
S – jak segregator z ząbkami. Gdy wojewoda słynną już „Czarną księgę…” na słynnej konferencji prasowej wrzucał do niszczarki, poinformował, że archiwizuje ją do segregatora z ząbkami. Nawet nie staramy się zrozumieć, jakimi torami podążają myśli wojewody, ale jeżeli jakimś niezrozumiałym zbiegiem okoliczności nie uda mu się zostać posłem, będzie mógł powalczyć o kilka patentów dla swoich wynalazków.
T – jak trzydzieści łóżek w szpitalu tymczasowym w CWK. W szpitalu, z którego wojewoda, jak przekonuje, jest dumny, ponieważ wyposażył go w 150 łóżek i najnowocześniejszy sprzęt. Tyle tylko że z powodu braku kadry medycznej 120 łóżek jest bezużytecznych. Adrian Czubak twierdzi, że to nie jego wina, ponieważ on zapewnił sprzęt, a o kadrę medyczną mieli się martwić inni. Jeżeli jednak postanowił wydać grubo ponad 30 mln zł na wielki szpital, to powinien się też zastanowić, czy będzie miał kto w nim pracować.
fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta
U – jak upieprzony grafitami, czyli zamalowany graffiti. Ale zdaniem wojewody Czubaka należący do urzędu wojewódzkiego budynek przy ul. Piastowskiej, zanim wojewoda kazał na nim namalować patriotyczny mural, był właśnie „upieprzony grafitami”. Może z tym słownikiem synonimów i na to znajdzie się sposób.
W – jak Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego. W 2017 roku podczas obrad WRDS doszło do rzeczywiście skandalicznego zdarzenia, gdy rzeczniczka wojewody została wyproszona, a właściwie wyrzucona z sali. Wojewoda zorganizował wówczas konferencję prasową i mówił, że oprócz „spraw fizycznych były też sprawy głosowe”. A dokładnie powiedział: „nieprzystające słowa do zajmowanych funkcji publicznych, w miejscu publicznym”. Miał rację. Po 2017 roku ktoś podmienił Adriana Czubaka?
Z – jak zlecenie. Bo zdaniem wojewody artykuł „Wyborczej”, który go tak poruszył, został napisany na zlecenie „platfusów”. To smutne, że Adrian Czubak, który jak sam podkreśla, dumnie sprawuje swój urząd od ponad pięciu lat, uważa, że jak już ktoś o nim pisze, to tylko na zlecenie. Czyżby sam był przekonany, że nie ma o czym pisać? A może jednak ma rację?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS