Jak wygląda po roku 2020 rachunek katolickich zysków i strat w naszym kraju? Niewątpliwie bowiem przechodzimy jakiś przełom. Tylko co się kończy, a co zaczyna?
Bardzo nietypowe ostatnie kilkanaście miesięcy skłania do refleksji, co będzie dalej z wiarą, religijnością i zaufaniem Polaków do Kościoła. Wpisując w to wszystko kontekst pandemii, nie sposób nie stwierdzić, że żyjemy w ciekawych czasach. Bo niełatwe były one od zawsze.
Spójrzmy na fundament
Czy możemy mówić w ogóle o Polsce jako kraju katolickim? Jeśli tak, jak zatem najlepiej mierzyć ową „katolickość”? Które czynniki i wartości brać pod uwagę? – Zaryzykowałbym tezę, że nie ma czegoś takiego jak katolickie społeczeństwo. Czy istnieją katolickie struktury lub instytucje? Czym w ogóle jest wiara, religijność w społeczeństwie? Ona nie jest cechą instytucji, ale cechą ludzi charakteryzującą postawy. Katolickość ujawnia się po prostu w pewnych momentach. To nie jest raczej cecha statyczna, a dynamiczna. Jakiś ruch, który do czegoś prowadzi i przekracza pewne ramy. Katolickość to otwartość – tłumaczy ks. dr Wojciech Sadłoń, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.
Pojęcie „Polska katolicka” kwestionuje także red. Marcin Przeciszewski. – Uważam, że to mit, który tak naprawdę nigdy w historii nie istniał. Jeśli spojrzymy na Rzeczpospolitą dawną, to najprostsza statystyka pokazuje, że w momencie rozbiorów funkcjonowało u nas 14 tysięcy parafii, z czego 5 tysięcy parafii katolickich, 9 tysięcy greckokatolickich i około tysiąca prawosławnych oraz protestanckich. Polska została wprawdzie zbudowana na pewnym fundamencie chrześcijańskim, ale w całym pluralizmie chrześcijaństwa otwartego na spotkanie z innymi nurtami – przypomina prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Trzaśniesz drzwiami?
Badania pokazują, że obecne zaufanie do Kościoła jest najniższe w historii Polski, od kiedy w ogóle notuje się taki wskaźnik – oscyluje wokół 35 proc. To powinien być dzwonek alarmowy. Stoimy na progu nowej epoki, którą musimy odczytać i rozeznać. – Wiara współczesnych Polaków zawiera w sobie więcej pytań, niż nam się wcześniej wydawało, i zawiera więcej wątpliwości. To już nie jest bezkrytyczne i entuzjastyczne przyjmowanie wszystkiego, co mówi Kościół. Spada zaufanie do Kościoła jako instytucji. Czy to jednak oznacza spadek poziomu wiary? – analizuje red. Monika Białkowska, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”. Jej zdaniem ludzie nie przestają wierzyć w Boga, ale coraz częściej czują się przez Kościół zdradzeni. To dość niebezpieczne, bo może spowodować efekt kuli śniegowej. Konsekwencją społecznego braku zaufania do Kościoła będzie spadek wiary indywidualnej. Kościół po prostu straci wiarygodność. – Kluczowym i ostatnim punktem, w którym ludzie mają kontakt i relacje z Bogiem, jest parafia. Możemy nie zgadzać się z decyzjami biskupów czy wszelkimi ruchami instytucjonalnymi polskiego Kościoła, ale dopóki dobrze czujemy się w swojej parafii, nie trzaśniemy drzwiami, nie odejdziemy – uważa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS