Opublikowany w Gazecie Wyborczej artykuł dotyczący praktyk stosowanych (w sprawach prywatnych – przyp. red.) przez Dariusza Szymanowskiego, osobę piastującą od 2018 roku funkcję wiceburmistrza Wołomina, w stosunku do mieszkańców Białołęki, wprawiła w osłupienie wielu obserwatorów życia publicznego i samorządowego w Wołominie. Mnie jednak jakoś specjalnie postawa tego „włodarza” nie zaskoczyła. Dlaczego?
W październiku, wystąpiłam do władz Wołomina w imieniu stowarzyszenia, które od lat realizuje różne działania dla mieszkańców tego miasta jak również dwóch organizacji senioralnych angażujących się aktywnie w działania społeczne o możliwość wspólnego korzystania z gminnego lokalu, będącego w dyspozycji innej organizacji pozarządowej z którą to współdzielenie lokalu wstępnie uzgodniliśmy.
Nie oczekiwaliśmy w związku z tym od gminy żadnych dodatkowych nakładów a jedynie formalnej zgody na zastosowanie takiego rozwiązania.
Od dawna współpracujemy ze sobą przy różnych działaniach artystycznych. Wszystkie organizacje – łącznie z głównym najemcą gminnego lokalu, wyraziły chęć dzielenia przestrzeni w dniach i godzinach nie nakładających się na działanie głównego najemcy. Zależało nam na szybkiej odpowiedzi, gdyż organizacja którą prowadzę, korzystająca od ponad 10 lat z komercyjnie wynajmowanych pomieszczeń, z uwagi na pandemię nie ma możliwości pozyskania środków jego utrzymanie.
Sytuacja wyglądała więc następująco – organizacje „domówiły się pomiędzy sobą” i zwróciły się do Gminy z prośbą o formalne usankcjonowanie wspólnych ustaleń.
W grudniu, krótko przed Świętami wreszcie nadeszła długo oczekiwana odpowiedź. Gdzieś w głębi duszy czułam, że nie będę z niej zadowolona, jednak – łudziłam się, że może tym razem moje przeczucie mnie zawiodło. Niestety – nie zawiodło.
Zarządzanie zasobami komunalnymi podlega bezpośrednio pod wiceburmistrza Dariusza Szymanowskiego, który nie dość, że długo zwlekał z udzieleniem odpowiedzi, to uznał, że wie lepiej czego potrzebujemy a ustosunkowując się do naszej prośby stwierdził autorytatywnie: ”Nie uważam, aby to było dobre rozwiązanie” – napisał, proponując nam korzystanie z przestrzeni przekazanej innej organizacji. Przestrzeni, która w żaden sposób nie przystaje do prowadzonych przez nasze trzy organizacje działań nie tylko pod względem niewielkiej przestrzeni, którą dysponuje.
Kilka dni po wskazaniu nam tej lokalizacji, na oficjalnej stronie urzędu miasta, pojawił się komunikat o tym, że na bliżej nie określony czas, gmina „odracza” udzielania dotacji dla organizacji pozarządowych w kilku obszarach. Wśród wymienionych znalazła się również ta wskazana nam jako prowadząca miejsca, do którego pan wiceburmistrz nas odesłał.
Sprawa zgoła innego kalibru niż ta z Białołęki, ale tylko pozornie.
Osoba podejmująca decyzję urzędniczą, nie licząc się z potrzebami strony społecznej prowadzącej od lat nieodpłatne działania poradnicze, edukacyjne i integracyjne dla różnych grup społecznych Miasta i Gminy Wołomin, zamyka temat autorytatywnym stwierdzeniem „Nie uważam, aby to było dobre rozwiązanie”.
O temacie poinformowałam również przewodniczącego Rady. Miejskiej w Wołominie. Chyba tu również zabrakło zrozumienia. Niestety. Organizacja, jako miejsce dla mieszkańców, na dzień dzisiejszy przestała istnieć. Z trudem zdobyte wyposażenie utykamy po domach lub rozdajemy innym organizacjom.
To w ostatnim czasie kolejny przykład na nieliczenie się z potrzebami i opinią społeczeństwa.
Szanowni Samorządowcy Wołomina to droga, która prowadzi donikąd.
P.S. Nie podaję nazw organizacji, ponieważ nie chodzi tu o to, kogo temat dotyczy, ale o formę i sposób postępowania strony urzędowej.
Teresa Urbanowska
Więcej informacji z Wołomina
Komentarze
komentarzy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS