„Jedziemy na oparach, zostaliśmy bez środków” – tłumaczyli w trakcie wczorajszej konferencji prasowej właściciele lokali gastronomicznych zrzeszeni w stowarzyszeniu Gastro Tarnobrzeg. W skutek obostrzeń nałożonych przez rząd z powodu pandemii koronawirusa, możliwa jest jedynie sprzedaż jedzenia na wynos, dodatkowo większość firm nie może skorzystać z tzw. tarcz pomocowych. Mimo iż bez rządowej pomocy firmom grozi bankructwo, tarnobrzescy restauratorzy zrzeszeni w stowarzyszeniu nie zdecydowali się na otwarcie swoich biznesów. Podjęcia takich działań nie wykluczają jednak od lutego.
– Nasza branża dźwiga ciężar pandemii bardzo wyraźnie. Koszty stałe rosną ponieważ jest zima a jesteśmy pozamykani. Inne branże mogą funkcjonować w reżimie sanitarnym, tak jak np. sklepy wielkopowierzchniowe, gdzie jest jeden człowiek na drugim, a u nas nie może być np. co drugi stolik zajęty, tak jak mieliśmy możliwość wcześniej przyjmowania gości. Teraz jedziemy na oparach, bo to co się sprzedaje na wynos jest nieadekwatne do tego, co by było, gdybyśmy mogli otworzyć lokale – mówił właściciel lokalu Bar u Piotra.
Na oferowane dotychczas rządowe wsparcie z tzw. tarcz antykryzysowych, przedsiębiorcy nie mogą liczyć.
– Większość z firm gastronomicznych nie łapie się na tarcze, które rząd proponuje. Pierwsza z tarcz, którą nam rząd zaproponował to jest 5 tysięcy zł, które możemy uzyskać poprzez urząd pracy ale warunek jest taki, że trzeba mieć 40% spadku obrotów za miesiąc listopad. Druga z tarcz, która pojawiła się w tym momencie i funkcjonuje od piątku 15 stycznia, to jest tzw. PFR czyli z Państwowego Funduszu Rozwoju. Żeby otrzymać taką tarczę, należy wykazać spadek obrotu o 30%. Ten spadek mamy zanotować w miesiącach od kwietnia do grudnia, czyli w miesiącach kiedy byliśmy otwarci, kiedy funkcjonowały ogródki. Wiemy, że dla gastronomii najlepszym okresem kiedy mogliśmy coś zarobić a bardziej pospłacać długi z tej wcześniejszej pandemii, kiedy byliśmy zamknięci, to były właśnie te miesiące letnie. Więc jaki jest sens tej tarczy, gdzie my mamy porównać obroty, do obrotów letnich? Prawie żaden z naszych punktów nie łapie się na tą tarczę. Drugą możliwością skorzystania z tej tarczy jest porównanie ostatniego kwartału, tj. październik, listopad, grudzień. 23 października premier wydaje informację, że od 24 mamy być zamknięci. Czyli do 23 cały czas pracujemy. I dochodzi do takiej sytuacji, że w listopadzie mamy spadki obrotów o 38 – 42%, w grudniu, w którym często robimy cateringi świąteczne,ten spadek wynosi 30% a w październiku mamy 8%. Więc w sumie nie daje nam to średniej 30% spadku obrotów – tłumaczy Barbara Chendyńska z restauracji Pele-Mele.
– Zostaliśmy bez środków, mając na utrzymaniu nie tylko rodziny ale też pracowników, gdzie średnio zatrudnionych jest około 8 osób w każdej restauracji. Koszty utrzymania przeszły na nas, zostaliśmy zostawieni sami sobie, bez żadnej pomocy ze strony państwa. Do końca stycznia musimy zapłacić koncesję a jesteśmy zamknięci. Chcemy uświadomić mieszkańcom, że to nie jest tak, że gastronomia dostała pieniądze. My jesteśmy zostawieni samym sobie z ogromnymi kosztami pracowniczymi, za energię, za podatki, jak my mamy funkcjonować? – dodaje.
Z powodu braku pomocy finansowej właściciele lokali zapożyczają się, by utrzymać swoje biznesy.
– Stajemy przed wyborem komu mamy zapłacić? Pracownikom? Dostawcom? Staramy się to utrzymać, zapożyczamy się, nie wiemy natomiast jak długo jeszcze mamy czekać? Dochodzimy do wniosku, że gdybyśmy zamknęli się całkowicie, to dostalibyśmy pieniądze od rządu. Ale my walczymy. Cierpliwie czekamy do końca miesiąca, później będą podejmowane kolejne decyzje – tłumaczą przedsiębiorcy.
Szczegóły w materiale video. Zapraszamy
foto&video: Piotr Morawski
**************************************************************************************************************
Informacje na temat Gastro Tarnobrzeg można znaleźć na Facebooku lub na stronie internetowej stowarzyszenia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS