Mąż carycy Katarzyny, Piotr III, cudem uszedł z życiem, ale ospa potwornie go oszpeciła. Zmarła za to osoba z jej bliskiego otoczenia, księżna Anna Szeremietiewa, narzeczona ministra spraw zagranicznych Nikity Panina.
Katarzyna nie miała wątpliwości, że choroba prędzej czy później dopadnie także ją samą i następcę tronu, dlatego, gdy tylko dowiedziała się, że można jej uniknąć za pomocą metody zwanej inokulacją lub wariolizacją, zaprosiła w 1768 r. do Sankt Petersburga doktora Thomasa Dimsdale’a. Znany londyński lekarz dostał wysoką gażę i gwarancję bezpieczeństwa – w razie poważnej choroby lub śmierci carycy na Dimsdale’a miały czekać gotowe do drogi konie, gdyby musiał uciekać przed linczem poddanych.
Czytaj też: „Afera szczepionkowa” to wymarzony noworoczny prezent dla Kaczyńskiego
Śmierć i ślepota
Mieszkańców Europy, Ameryki i Azji do początku XIX w. ospa prawdziwa, zwana czarną, przerażała chyba bardziej niż dżuma. W przypadku dżumy szala życia lub śmierci przechylała się już po trzech-czterech dniach, ospa trawiła organizm przez dwa tygodnie albo dłużej i uśmiercała dwie na pięć zarażonych osób. Pierwszymi objawanu były gorączka, ból pleców i wymioty. Kiedy temperatura spadała, na skórze – szczególnie twarzy, ramion i klatki piersiowej – pojawiały się niewielkie wypukłości, które w ciągu kilku dni wypełniał płyn. Wtedy gorączka znowu rosła, pęcherze zaczynały puchnąć, stawały się mocno zaczerwienione i pękały. Miejsca po nich pokrywały żółtawe, cuchnące strupy i jeśli pacjent przeżył, odpadały, pozostawiając zabliźnione dołki. U jednej trzeciej ozdrowieńców pęcherze na powiekach powodowały ślepotę.
Choroba nie oszczędzała nikogo. Nie liczyły się pozycja społeczna, status materialny, wiek czy płeć. Nie pozwalała też o sobie zapomnieć. Pojawiała się w Europie regularnie co 5-10 lat. W XVIII w. co roku umierało na nią w Londynie 80 proc. dzieci, w Berlinie nawet 98 proc.
Aż pojawił się ktoś, kto zauważył, że nawet jeśli ospy nie da się leczyć, można jej zapobiegać. I nie był to dr Edward Jenner, którego świat sławi za szczepionkę przeciwko ospie. Była to kobieta, lady Mary Pierrepont, żona Edwarda Wortleya Montagu, brytyjskiego ambasadora w imperium otomańskim. „Ospa, tak śmiertelna i tak powszechna wśród nas, jest [w Turcji] nieszkodliwa dzięki wynalezieniu metody [inokulacji]” – pisała do przyjaciółki.
Wiadomo było, że osoby, które przeszły ospę, już na nią nie zachorują. Lady Mary zaobserwowała, że kobietom w haremach w niewielkie nacięcie na skórze podaje się materiał pobrany z pęcherzy chorych. Metodę tę nazywała ingraftingiem [z angielskiego: in grafting – wszczepianie]. Później, posługując się łaciną, nazwano ją inokulacją lub wariolizacją (variola – ospa). Powodowała często tylko lokalne infekcje i bardzo lekkie – w porównaniu z prawdziwą ospą – objawy, choć zarażeni w ten sposób mogli nadal przenosić wirusa. „Jest tu grupa starych kobiet – pisała Marry Montagu – które żyją z tego, że każdej jesieni, kiedy upał staje się lżejszy, przeprowadzają zabiegi. Przechodzą je tysiące ludzi i nie było przypadku śmierci”.
W 1715 r. lady sama przeszła ospę, która oszpeciła ją bliznami, na ospę zmarł jej 20-letni brat, obawiała się też o życie 5-letniego syna. Szczepienie z udziałem angielskiego lekarza Charlesa Maitlanda odbyło się w brytyjskiej ambasadzie w Konstantynopolu w marcu 1718 r. Chłopiec gorączkował przez kilka dni, ale to było wszystko. Zdając mężowi relację, Mary wspominała: „Nasz chłopiec został ingraftowany w ostatni wtorek, a teraz już śpiewa, bawi się i niecierpliwie czeka na kolację”. Po powrocie do Wielkiej Brytanii, w 1721 r., gdy na Wyspach panowała kolejna epidemia ospy, tę samą procedurę zastosowała wobec czteroletniej córki. Tym razem w szczepieniu uczestniczył nadworny lekarz, ponieważ lady Montagu bardzo chciała przekonać do tej metody króla Jerzego I i za jego pośrednictwem brytyjskie społeczeństwo.
Król zgodził się na powszechne, jak już wówczas rozważano, szczepienia, jeśli nie zaszkodzą innym. Więźniom z Newgate Prison skazanym na śmierć zaproponowano wolność w zamian za poddanie się eksperymentalnej inokulacji. Zgodziło się sześciu. U żadnego choroba nie miała ciężkiego przebiegu i zgodnie z obietnicą zostali zwolnieni. Wirusa wszczepiono także kilkorgu dzieciom z sierocińców. One także przeszły chorobę lekko i bez powikłań. Dopiero wówczas księżna Walii, Karolina z Ansbachu, zdecydowała się poddać inokulacji dwie córki.
Potwór gorszy niż miecz wroga
Metoda stała się popularna wśród arystokracji i być może miałaby szerszy zasięg w społeczeństwie, gdyby nie wmieszali się lekarze. Świat medyczny uznał, że pacjenta przed zabiegiem trzeba przygotować. Upuszczano krew w takich ilościach, że ludzie mdleli, stosowano głodówki, które osłabiały organizm, wielu rezygnowało więc w przedbiegach. Swoje pięć groszy dorzucił także Kościół, który uznał inokulację za praktykę amoralną.
Mimo wszystko udało się w Anglii zaszczepić tysiące obywateli. W 1757 r. znalazł się wśród nich ośmioletni Edward Jenner. 40 lat później jego nazwisko przeszło do historii medycyny, gdy zaczął produkować szczepionkę przeciwko ospie z materiału pobranego od krów. Ospa krowia była znacznie łagodniejsza, ale dawała tę samą odporność. Jednak na początku XVIII w. trzeba się było zadowolić inokulacją i materiałem pobranym od chorych ludzi. Zabiegi przeprowadzano nawet wtedy, gdy okazało się, że 2-3 procent osób w ten sposób zaszczepionych umiera, zaraża się innymi chorobami, np. gruźlicą czy kiłą, albo roznosi zarazę. Wskaźnik zachorowalności po inokulacji był i tak 10 razy niższy niż po tradycyjnym zarażeniu się ospą.
W maju 1767 r. cesarzowa Austrii Maria Teresa i jej syn Józef II przeszli ospę, ale Maria Józefa, synowa cesarzowej, i jej córka o tym samym imieniu – zmarły. Podobnie jak kilku innych członków domu Habsburgów. Maria Teresa zaszczepiła więc trójkę najmłodszych dzieci. Wśród zwolenników inokulacji był także pruski król Fryderyk II Wielki, który kazał zaszczepić wszystkich swoich żołnierzy, zalecił szczepienia dla całego kraju. Broszurę informacyjną napisano prostym językiem, bez jednego łacińskiego słowa, tak żeby mogli ją zrozumieć wszyscy obywatele.
Przykład z Anglii wzięły także brytyjskie kolonie. W 1766 r. wojska George’a Washingtona nie były w stanie odebrać Brytyjczykom Quebecu. Amerykanów dziesiątkowała ospa, podczas gdy wszyscy żołnierze brytyjscy byli zaszczepieni, więc zdrowi. 11 lat później, w czasie wojny o niepodległość, Washington odrobił lekcję – zanim rozpoczął operację, kazał podać szczepionkę swoim oddziałom.
Czytaj więcej: „Za podejście Polaków do szczepionek powinniśmy podziękować rządzącym”. Rozmowa z Aleksandrą i Piotrem Stanisławskimi, autorami bloga „Crazy Nauka”
Uprzedzenia pokonane
Dr Thomas Dimsdale, który przyjechał do Sankt Petersburga w 1768 r., żeby przeprowadzić inokulację Katarzyny II, nie był pewien, czy choroba będzie przebiegać tak samo jak na Zachodzie, więc zachęcał carycę, by pozwoliła zaszczepić najpierw kilku poddanych. Ale ona chciała dać przykład, więc nie mogła pokazać strachu. Dimsdale spełnił jej życzenie, ale najpierw zmusił, by wzięła kilka dawek sproszkowanych szczypców kraba, a 10 dni przed umówioną datą przestała jeść mięso i pić wino. 12 października o godz. 21 zrobił dwa nacięcia na jej ramionach i zainfekował je materiałem pobranym od chorego na ospę prawdziwą 6-letniego Saszy Markowa. Następnego dnia caryca wyjechała do rezydencji w Carskim Siole. Po kilku dniach poczuła się nieco gorzej, na jej skórze pojawiło się kilka pęcherzy, ale tydzień później było po wszystkim. 2 listopada Dimsdale zaszczepił syna carycy, 14-letniego księcia Pawła, i 140 dworzan.
Katarzyna II zdradziła ambitne plany: „Moim zamiarem, który potwierdziłam własnym przykładem, jest uratowanie przed śmiercią wielu poddanych, którzy nie znając tej techniki i obawiając się jej, znajdują się w niebezpieczeństwie”. Uwielbiała myśleć o sobie jako Matce całej Rosji. „Kiedy pojedziesz do wsi i zapytasz, ile chłop ma dzieci, odpowie – 10, 12, nawet 20. A ile z nich żyje? Jedno, dwoje, troje. Czworo to już rzadkość. Trzeba walczyć przeciwko tej śmiertelności”.
Zanim XVIII wiek dobiegł końca, w imperium zaszczepiono 2 mln osób. Dimsdale dostał nagrodę w wysokości 10 tys. funtów, 2 tys. na koszty i 500 funtów rocznej pensji. Zarówno on, jaki i jego syn Nathaniel, który mu towarzyszył w podróży do Rosji, otrzymali tytuły baronów Imperium Rosyjskiego. Kilka lat po pierwszym szczepieniu Dimsdale wrócił do Rosji, by zaszczepić wnuki carycy.
Aleksander Markow, od którego pobrano materiał z wirusem do zaszczepienia carycy, dostał tytuł szlachecki i nowe nazwisko: Ospienny. W jego herbie znalazło się ramię z widocznym śladem po ospie. Dłoń ściska czerwoną różę. Caryca kazała też opublikować opis choroby i jej objawów, „aby każdy mógł się przed nią obronić, używając odpowiednich metod”.
Z okazji pierwszego zaszczepienia Imperium Rosyjskie wybiło medal z wizerunkiem Katarzyny II i inskrypcją: „Ona dała przykład!”. Jeszcze w XIX w. przyznawano go lekarzom, którzy szczepili przeciwko ospie. Na cześć Katarzyny II i jej odważnej decyzji choreograf Gasparo Angiolini, który przybył do Rosji z Włoch, wyreżyserował balet „Uprzedzenia pokonane”. Jego treścią była walka naukowców z alegorycznie przedstawionymi postaciami reprezentującymi różne przesądy. Władczyni Rosji wierzyła w naukę. Jeszcze w 1763 r. z jej inicjatywy powstało pierwsze w państwie Kolegium Medyczne, kształcące kadrę lekarską i aptekarską.
Kiedy w 1774 r. na ospę zmarł król Francji Ludwik XV, Katarzyna zauważyła z przekąsem: „Co za barbarzyństwo, nauka potrafi już dać sobie radę z tą chorobą”. Jego następca, Ludwik XVI, nauczony doświadczeniem ojca, nie zwlekał i kazał się zaszczepić.
Czas oświecony
Europa, Rosja, USA i Bliski Wschód nadal stosowały inokulację, gdy w 1768 r. angielski lekarz John Fewster zauważył, że zarażenie się ospą od krów chroni przed zachorowaniem na ospę prawdziwą. Rok później tę tezę próbowało potwierdzić przynajmniej pięciu innych lekarzy w Anglii i Niemczech, szczepiąc ludzi materiałem pobranym od krów. Dopiero jednak Edward Jenner sprawił, że ta praktyka stała się zrozumiała i powszechna. Jak mawiał Francis Galton: „W nauce splendor spływa nie na tego, kto pierwszy wpadł na pomysł, ale na tego, kto przekonał do niego świat”.
75 lat po pierwszej europejskiej inokulacji (u córki Mary Montagu, w 1721 r.), 14 maja 1796 r. Jenner zdrapał z rąk dojarki Sary Nelmes pozostałości ropy z pęcherzy krowiej ospy i podał ją w nacięcia na obu ramionach ośmioletniemu synowi swojego ogrodnika Jamesowi Phippsowi. Chłopiec dostał niewielkiej gorączki, ale nie zachorował. Próbowano potem zarażać go materiałem pobranym od ludzi, ale – zgodnie z oczekiwaniami – ospa się u niego nie rozwinęła. Jenner przeprowadził jeszcze wiele podobnych testów, udowadniając – i to właśnie stało się jego wielkim zwycięstwem – że krowi materiał ospy o znacznie lżejszym przebiegu można przenosić z człowieka na człowieka, a niekoniecznie bezpośrednio od krów. I będzie równie skuteczny. Jenner nie tyle więc odkrył szczepionkę na ospę, co – także za sprawą swoich licznych publikacji – nadał jej naukowy status i rozpoczął badania. Rozsyłał potem szczepionkę do znajomych lekarzy, a ci, gdy już sami skorzystali, posyłali ją dalej. Dr John Haygarth z Somerset przesłał w 1800 r. odrobinę materiału Benjaminowi Waterhouse’owi, profesorowi fizyki na Harvard University. Waterhouse z kolei przekonał amerykańskiego prezydenta Thomasa Jeffersona do wprowadzenia w kraju powszechnych szczepień przeciwko ospie.
Zanim Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że człowiek wygrał z ospą prawdziwą, upłynęło ponad 100 lat. Dopiero w 1979 r. przyjęto, że ludzie nie muszą się bać „cętkowanego potwora”.
Czytaj też: Izrael szczepi najwięcej osób na świecie. Jak to się udało?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS