A A+ A++

Michał Goczał (w Rajdzie Dakar startuje z pilotem Szymonem Gospodarczykiem) opowiada “Wyborczej” historię z jednego z etapów: – Śmiałem się z mojego brata, Marka, że jest starszym panem, więc musi mieć szybę zamontowaną w samochodzie. Następnego dnia zaczął padać deszcz. Było tak zimno i tak mnie przewiało, że pierwsze, o czym pomyślałem, to o Marku i o tej szybie. Mimo wszystko jestem maksymalnie zajawiony. Jeśli zdrowie i pieniądze pozwolą, to tu, do Arabii Saudyjskiej, wracam za rok.

Ze starszym o 16 lat bratem jeżdżą małymi samochodami terenowymi (kat. SSV). Szyby w tych samochodach nie są obowiązkowe.

Dyskoteka

W oficjalnych dakarowych klasyfikacjach obok ich nazwiska stoi grafika z napisem “rookie”. Czyli debiutant.

Nigdy wcześniej nie tylko nie startowali na Dakarze, ale nawet nie byli kojarzeni z wyczynowym sportem. Marek Goczał (jego pilot to Rafał Marton) jest właścicielem m.in. dyskoteki Energy 2000 w Przytkowicach i największego parku rozrywki w Europie Środkowej – Energylandii w Zatorze, z rollercoasterami bijącymi rekordy i robiącymi wrażenie na stałych bywalcach tego typu miejsc. Michał, młodszy z braci, zarządza położonym po sąsiedzku Western Camp Resort, wioską w klimacie Dzikiego Zachodu z miejscami noclegowymi.

Dla sprawiedliwości: pewne doświadczenie mieli, na Dakarze nie wsiedli przecież za kierownicę po raz pierwszy w życiu. Marek dwie dekady temu startował w rajdach samochodowych, ścigał się też na quadach. Potem skupił się na biznesie.

Michał przygodę z rajdami zaczął dopiero w 2019 r.

Marek Goczał na Rajdzie Dakar materiały prasowe Energylandii

– Ale pasja do motosportu zawsze w była obecna w naszej rodzinie, choć przez lata nie ścigał się nikt – opowiada Marek Goczał. – Niedawno zaczęliśmy jednak jeździć z bratem na dalsze wyprawy i w końcu stwierdził, że warto by było spróbować. I od razu wyznaczyliśmy sobie najtrudniejszy cel: Dakar. W ramach przygotowań startowaliśmy w mistrzostwach Polski czy mistrzostwach świata.

Prezenty

Ważną rolę w drodze obu na Dakar odegrały prezenty.

Marek na 40. urodziny dostał samochód terenowy Can-Am Maverick X3. I to podobno pomogło w decyzji o powrocie do ścigania.

Michał, kiedy miał pięć lat, dostał quada. Od brata, rzecz jasna.

Korzenie

Rajd Dakar ma historię sięgającą końca lat 70., ale obecne edycje mocno różnią się od tych pierwszych. Zgodnie z historyczną nazwą (Paryż-Dakar) zawodnicy przez lata zaczynali rywalizację w stolicy Francji, kończyli w stolicy Senegalu. Od 2009 r. nie było ich już ani w Europie, ani w Afryce.

Przez dekadę ścigali się po bezdrożach Ameryki Południowej, a w ubiegłym roku organizację imprezy przejęli szejkowie z Arabii Saudyjskiej. – Ale dzięki temu Dakar wrócił do korzeni i znów stał się wielkim pustynnym wyzwaniem – tłumaczył Rafał Sonik, przedsiębiorca z Krakowa, kierowca quada.

On też łączy biznes z rajdami, ale robi to od lat. Jest pierwszym Polakiem, który wygrał Rajd Dakar.

Przez lata nie zmieniło się to, że Dakar uważany jest za jeden z najbardziej wymagających na świecie. I nic dziwnego, że kusi nie tylko zawodowców, ale też zapaleńców (najczęściej bogatych lub z bogatymi sponsorami, nie ma innego wyjścia), którzy chcą mieć w CV dotarcie do mety.

Maseczki

Marek Goczał: – Jestem mile zaskoczony organizacją rajdu mimo pandemii. W zasadzie tak wysokiego poziomu nie widziałem nigdzie indziej. Testy na koronawirusa przechodziliśmy kilkakrotnie, każdy przestrzega zasad związanych z zachowaniem dystansu czy noszeniem maseczek. Do tego atmosfera jest dobra, widoki wspaniałe. Na razie wszystko jest na plus.

Goczałowie startują jako Energylandia Rally Team. Wyjazdem do Arabii tylko spełniają kaprys bogaczy? Wyniki wcale tego nie sugerują. Przeciwnie – na arabskich pustyniach bracia szybko się odnaleźli.

Na etapach radzą sobie przyzwoicie, dobrze albo bardzo dobrze. Szczególnie Michał daje radę, regularnie kręci się wokół podium. Raz był drugi, w klasyfikacji generalnej zajmuje czwarte miejsce. Marek jest dziewiąty.

Kapcie

Marek Goczał: – Z bratem zawsze dogryzamy sobie w żartach, a tak naprawdę stoimy za sobą murem.

Michał Goczał: – Na jeden z etapów wyjechałem przed Markiem, ale na tankowanie dojechałem za nim. Nie mijaliśmy się na trasie, więc natychmiast podbiegł, by zapytać, co się stało. Złapałem dwa “kapcie”, więc chciał mi oddać dwa koła. Powiedziałem, że wystarczy jedno.

Kiedy zapytaliśmy Michała Goczała o cel na końcówkę rajdu, zachował się jak sportowiec z wieloletnim doświadczeniem i stwierdził, że nie odpowie. Żeby nie zapeszać.

Daje przykład kierowcy Arona Domżała i jego pilota Macieja Martonia. Byli liderami klasyfikacji generalnej w klasie SSV, ale po awarii na jednym z etapów stracili prowadzenie. Bo Dakar taki jest – nie wybacza błędów.

Michał Goczał przyznaje za to, że – jako rookie, debiutant – nie spodziewał się tak dobrych wyników: – Przed startem oczywiście było wiele obaw. Nie tylko o aspekt fizyczny, ale też o głowę. Jak uda się wytrzymać te setki kilometrów? Nie powiem, że te obawy były bezzasadne, ale na razie wszystko jest w porządku. Największe trudności sprawiały wydmy na początkowych etapach, ale z kilometra na kilometr przyzwyczajałem się do terenu. Wydaje mi się, że wpasowałem się w tempo konkurencji. Trochę zimno doskwiera, ale tylko rano, bo później człowieka grzeje adrenalina.

W zespole Energylandia Rally Team jest jeszcze trzeci zawodnik – 15-letni Eryk Goczał, syn Marka. Też marzy o Dakarze. Na razie w parku rozrywki daje pokazy jako kaskader.

Tegoroczny Dakar do mety dojedzie w piątek.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Zaproponujemy luzowanie obostrzeń”. Prof. Horban podał warunki
Następny artykułWzrosła taryfa dystrybucyjna w PGNiG