W ostatnich kilku latach zielonogórzanie zaczęli się na nowo interesować dorobkiem Bronisława Bugla. Jego zdjęcia, w tym te wcześniej niepublikowane, mogliśmy oglądać m.in. w grupie EX-Zielona Góra-2 na Facebooku, która zrzesza miłośników historii miasta. Cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. To właśnie tam ukazała się dziś informacja o śmierci fotografa.
– Odszedł po cichu…Cieszył się bardzo, gdy wiedział, że jego fotografie radują nasze oczy… – napisał jego syn Radosław.
Informacja o śmierci Bronisława Bugla Fot. Print screen z grupy EX-Zielona Góra-2 na Facebooku
Bronisław Bugiel miał 87 lat. Był, obok m.in. Czesława Łuniewicza, jednym z najważniejszych fotografów powojennej Zielonej Góry. Przez prawie 40 lat robił zdjęcia w “Gazecie Zielonogórskiej”, później “Lubuskiej”.
Urodził się w 1934 r. w Chorzowie. Do Zielonej Góry przeprowadził się jako 20-latek. – Przyjechałem tu z Katowic z nakazem pracy. Tam to przynajmniej tramwaje jeździły, a tu wysiadłem na dworcu i wszędzie widziałem zieleń i ogrody, ogrody i zieleń. Mój Boże, pomyślałem, gdzie ja przyjechałem? – wspominał dziennikarzom w 2012 r.
Wybuchały żarówki
– Na początku robiłem zdjęcia moją Zorką za ciężkie pieniądze kupione od Ruskich. Potem pracowałem na enerdowskich Prakticach. Największy kłopot był z lampami błyskowymi. Nie wszystkie były zsynchronizowane z aparatami. Poza tym lampy były jednorazowe. Żarówki o różnej mocy podczas robienia zdjęcia po prostu wybuchały. Człowiekowi nic się nie działo, bo były oklejane taśmą. Ale gdy robiłem zdjęcia w teatrze, to musiałem całą torbę tych żarówek zabierać – opowiadał.
Gdy zaczynał pracę fotoreportera, życie towarzyskie zielonogórskiej elity kręciło się wokół “Ratuszowej” i Klubu Dziennikarza.
– Piło się wódkę z Klemem Felchnerowskim, Henrykiem Ankiewiczem “Andabatą”, całym towarzystwem artystycznym. Ciekawe czasy. Jak się szło miastem, to się co chwilę spotykało kogoś znajomego, szło na piwo, gadało. Ludzie żyli. Teraz to już nie jest ta Zielona Góra. Nic tu nie ma. Ani klimatu, ani zakładów – mówił.
Wiele zdjęć Bronisława Bugla ujrzało światło dzienne dopiero po latach. Czytelnicy “Lubuskiej” nie mogli ich zobaczyć, bo nie spełniały redakcyjnych kryteriów. – Naczelny Wiktor Lemiesz nie uznawał zdjęć robionych z boku. Musiała być cała twarz, inaczej nie puszczał zdjęcia. Czasem mnie cholera brała, bo miałem fajne ujęcie z profilu, ale i tak nie udawało mi się przekonać naczelnego.
Chruszczow z wygniecioną marynarką
Fotografował przywódców ZSRR – Nikitę Chruszczowa i Leonida Breżniewa. Następcę Józefa Stalina po raz pierwszy w 1963 r. we Frankfurcie nad Odrą. Chruszczow przyjechał na wielką fetę z okazji 70. urodzin Waltera Ulbrichta, szefa wschodnioniemieckich komunistów.
Najciekawsze zdjęcia, na których z bliska widać Chruszczowa, trafiły na wiele lat do szuflady. Bugiel nie mógł ich opublikować, bo politycy wyszli na nich za mało reprezentacyjnie. – Robisz sobie jaja z przywódców, usłyszałbym od naczelnego (gazeta była organem prasowym KW PZPR – red.) – opowiadał 17 lat temu Tomaszowi Czyżniewskiemu w “Gazecie Lubuskiej”. – Proszę zobaczyć! Każdy robi co innego: Cyrankiewicz patrzy się nie wiadomo gdzie, Wieczorek szepcze coś na ucho swemu niemieckiemu koledze trzymając go za rękę, a Chruszczow stoi bokiem, ma wygniecioną marynarkę, wystaje mu brzuch i jest za mało dostojny… – mówił. W gazecie ukazały się więc bezpieczne zdjęcia – przywódcy stali w oddali, wśród tłumów.
1963 r. Wiec we Frankfurcie nad Odrą. Nikita Chruszczow schodzi po schodach, trzyma się poręczy Fot. Bronisław Bugiel
Breżniew na peronie
Leonida Breżniewa też sfotografował we Frankurcie nad Odrą, ale na dworcu. I sekretarz KC KPZR jechał pociągiem do Berlina. Wysiadł na chwilę na peron, żeby przywitać miejscowych dygnitarzy i pozdrowić mieszkańców. – Zapomniałem filmu. Na szczęście niemiecki kolega pożyczył mi jedną rolkę. Zakładam ją a Breżniew wysiada. Miałem 12 klatek i zrobiłem mu 12 ujęć – wspomina Bugiel. – I to z bardzo bliska. Niewielu fotoreporterów na świecie miało taką możliwość – mówił w “Gazecie Lubuskiej”.
Leonid Breżniew, sekretarz generalny KPZR na dworcu we Frankfurcie. Wysiadający wyglądał na zaspanego, więc takie zbliżenia nie nadawały się do gazety. Zdjęcia z tej serii były jednak prezentowane na wystawie fotograficznej w Pradze. Fot. Bronisław Bugiel
W 1984 r. na stacji w Zbąszynku uchwycił Kim Ir Sena, przywódcę komunistycznej Korei Północnej.
Bugiel mieszkał w domu przy ul. Botanicznej. Lubił fotografować okolicę. Na tych zdjęciach doskonale widać, jak zmieniała się Zielona Góra. Z małego, sennego miasteczka stawała się stolicą województwa; przybywało mieszkańców, powstawały nowe osiedla, a stare się rozrastały. Tam, gdzie u Bugla widać winnice i pojedyncze, przedwojenne domy, dziś są często bloki i gęsta zabudowa.
Fotografie ze zbiorów Bronisława Bugla to cały wachlarz zielonogórskich tematów. Są przedmieścia, sady, winnice. Ślady dawnego miasta-ogrodu, sielskie, niemal wiejskie klimaty. Zdjęcia, które równie dobrze mogły powstać w Grünbergu w latach 30. Ale to również gwarne ulice, tłumy w korowodach winobraniowych, nowe sklepy, ciężka praca w fabrykach… Finisz etapu Wyścigu Pokoju, Festiwale Piosenki Radzieckiej. Najważniejsze remonty i inwestycje, rozbiórki wiekowych kamienic, likwidacje cmentarzy, wystawy Złotego Grona. Słynni zielonogórzanie, którzy dziś są patronami rond i ulic.
Budowa al. Konstytucji 3 Maja Bronisław Bugiel
Ale też, i chyba przede wszystkim, życie zwykłych ludzi. Są więc kwiaciarki przy ratuszu; zmęczone kobiety, które godzinami stoją w kolejkach po zakupy; furmani, którzy rozwożą po mieście węgiel; robotnicy odśnieżający ulice podczas zimy stulecia; dzieci, które w upalne dni jedzą na deptaku lody. Takich obrazków są setki, tysiące.
Inne widzenie świata
Choć był znany głównie jako fotoreporter, Bugiel zajmował się też fotografią artystyczną. Interesowała go szczególnie technika gumy chromianowej.
W 2016 r. w zielonogórskim muzeum zaprezentował kilkadziesiąt czarno-białych zdjęć. Wystawa miała, nieprzypadkowo, tytuł “Bronisław Bugiel. Inne widzenie świata”. – Nie ma na nich człowieka. Tylko na nielicznych widzimy wyrywki jego działalności. Większość przedstawia naturę. Autor skupia się na drzewach pozbawionych liści w tajemniczej mglistej zimowej aurze, śniegu, polach i pustych ulicach. Ze zdjęć pulsuje spokój i dystans charakterystyczny dla czasu zimowej wegetacji – opisywała w “Wyborczej” Anna Kraśko.
Bronisław Bugiel w Muzeum Ziemi Lubuskiej Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta
Bugiel pracował też m.in. na pół etatu w biurze konserwatora zabytków. – To było dla mnie ciekawe doświadczenie, bo przyglądałem się miastu z całkiem innej perspektywy. Wcześniej nie zwracałem uwagi na kościoły, zabytkowe obiekty. Teraz miałem na to czas.
Nie mógł się przyzwyczaić do fotografii cyfrowej. W ostatnich latach fotografował rzadko. – Cyfrowy aparat już nie dla mnie. Mam taką “małpkę” za 200 zł, ale nie umiem robić tym zdjęć, ostrości nie widzę, kontrastu – mówił w 2012 r. – Czasem jeszcze robię zdjęcia Zielonej Góry, czarno-białe, aparatem analogowym. Głównie fotografuję to, co znika. Hotel Polan, Winiarnia.
Uwielbiał zieleń i odpoczynek na łonie przyrody. – Prawie całe lato spędzam na swojej działce. Od dawna zajmuję się sadownictwem i pszczelarstwem. Teraz to mój świat.
Spryt, który ocalił tysiące negatywów
Zdjęcia, które czytelnicy przez lata oglądali w gazetach, były wydrukowane w bardzo złej jakości. Na marnym papierze, niewyraźne, z “ziarnem”. Nie były w stanie oddać rzeczywistej pracy Bugla. Gdyby nie przezorność i spryt samego fotografa, dziś moglibyśmy znać je jedynie w takiej formie, z pożółkłych stron ukrytych w magazynach Biblioteki Norwida.
– Do 1965 r. wszystkie negatywy w redakcji były niszczone, jako niepotrzebne. Nie mam z tego czasu żadnych zdjęć. Potem zacząłem zabierać je do domu. Owijałem w papierki i składałem – mówił. Tych negatywów, które chował w tajemnicy przed szefostwem, po latach zebrał się cały strych.
Winobranie w Zielonej Górze. Oryginalne zdjęcie (zeskanowany negatyw) Fot. Bronisław Bugiel
Zdjęcie z Winobrania (to samo, co powyżej), które ukazało się w Gazecie Lubuskiej Fot. Bronisław Bugiel / screen Witold Łukowski – EX-Zielona Góra-2
W 2012 r. zbiory Bugla kupiło miasto. To ponad 100 tys. kliszy, tych z redakcji i robionych prywatnie. – Bałem się, że to wszystko ktoś wyrzuci, zniszczy się i nic nie zostanie, jak po wielu moich znajomych. A szkoda by było – opowiadał dziennikarzom.
Po śmierci fotografa jego kolekcja trafi prawdopodobnie do archiwum w Zielonej Górze, podobnie jak sześć lat temu zbiory Czesława Łuniewicza.
To bezcenne źródło wiedzy o najnowszej historii Zielonej Góry.
CZYTAJ TAKŻE: Nie żyje Czesław Łuniewicz. Artysta, fotograf i nauczyciel
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS