A A+ A++

Według komisji ds. żubrów, która działa przy RDLP w Krośnie, jedynym sposobem na spowolnienie inwazji pasożytów jest eliminacja najbardziej chorych i cierpiących żubrów. Operacja ma być starannie przygotowana i precyzyjnie wykonywana pod nadzorem powiatowego lekarza weterynarii.

O zgodzie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na eliminację niektórych żubrów z zachodniej części Bieszczadów poinformowała dziś (13 stycznia) Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych. – Żubry są gatunkiem objętym ochroną ścisłą, dlatego eliminacja pojedynczych osobników jest podyktowana interesem całej populacji – tłumaczą leśnicy.

Telazjoza jest groźną chorobą powodowaną przez nicienie. Pasożyty te żyją w gałkach ocznych m.in. przeżuwaczy, powodują u nich ślepotę, zaburzenia ruchu i w konsekwencji śmierć. Telazjoza trapi część bieszczadzkiej populacji żubrów. Dokładnie stada żyjące w zachodniej części gór.

Leśnicy zaznaczają, że choroba jest silnie inwazyjna, bo przenoszą ją muchy, których nie sposób wyeliminować ze środowiska, a leczenie żubrów w stanie dzikim jest niemożliwe. – Obserwacje z ubiegłego roku donosiły o kilkunastu osobnikach z widocznymi zmianami, spowodowanymi przez telazjozę, a po roku liczba osobników szacowana jest już na około 40.

Choroba rozprzestrzenia się szybko, od jednego chorego żubra zarażają się średnio cztery kolejne.

Dlatego, według komisji ds. żubrów złożonej z naukowców, leśników oraz lekarzy weterynarii, która stale monitoruje bieszczadzkie stada, jedynym sposobem na spowolnienie inwazji pasożytów jest eliminacja maksymalnie do 40 najbardziej chorych (będących źródłem nicieni) i cierpiących żubrów. Ma to też zabezpieczyć istnienie całej populacji bieszczadzkich żubrów.

GDLP tłumaczy, że eliminacje będą dotyczyły wyłącznie osobników z wyraźnie widocznymi objawami telazjozy (efekt tzw. białego oka widać u żubrów ze sporej odległości), obserwowanymi zaburzeniami behawioralnymi, wskazującymi na pobudzenie układu nerwowego, związanymi z postępującą lub z nieodwracalną ślepotą (ataki agresji, ocieranie okolic oczu o różnorodne przeszkody – wielokrotne próby autoamputacji, spowodowane olbrzymim bólem, m. in. poprzez wyrywanie na sękach gałki ocznej).

Operacja ma być starannie przygotowana i precyzyjnie wykonywana pod nadzorem powiatowego lekarza weterynarii. Eliminacji dokona, w ramach obowiązków służbowych, wyznaczony pracownik Lasów Państwowych, który posiada odpowiednie uprawnienia.

Stado żyjące w zachodniej części Bieszczadów liczy obecnie 326 osobników. GDLP zaznacza, że przy braku jakichkolwiek działań po dwóch latach cała ta populacja składać się będzie ze ślepych żubrów, dla których egzystencja będzie cierpieniem, a jednocześnie szanse na przetrwanie tej populacji staną się zerowe.

Żubrów przybywa

Z roku na rok w Bieszczadach (podobnie, jak i w całej Polsce) przybywa żubrów. Obecnie żyje ich tam 668 w stanie dzikim (rocznie rodzi się ok. 100). W Polsce mamy ponad 2200 żubrów, z czego ponad 90 procent żyje w stadach na wolności.

Żubry w Polsce na początku XX wieku były gatunkiem praktycznie wymarłym. Staraniem naukowców, przyrodników i leśników odtworzono ich populację na bazie ledwie 12 osobników ocalałych w hodowlach.

Jak zaznaczają leśnicy, dzięki skutecznej ochronie żubra, w ostatnim czasie zmienił się jego status w Czerwonej księdze gatunków zagrożonych International Union for Conservation of Nature (IUCN). Żubr nie jest już klasyfikowany jako gatunek narażony na wyginięcie, tylko jako gatunek bliski zagrożeniu.

GDLP przyznaje, że od początku przywracania żubra do polskich lasów przykrym, lecz niezbędnym elementem hodowli, była eliminacja niektórych osobników. – Tak na terenie parków narodowych, jak i lasów pod zarządem LP, eksperci typują do eliminacji osobniki chore i niemogące być poddane leczeniu, z urazami lub wadami uniemożliwiającymi im normalne życie, odrzucane przez pozostałe żubry, a także te, które okazały agresję w kontaktach z człowiekiem.

Leśnicy tłumaczą, że eliminowane są zwierzęta zagrażające istnieniu całego stada (zwłaszcza w przypadku chorób zakaźnych, jak gruźlica) albo skazane na niepotrzebne cierpienie.

Według prof. Wandy Olech, prezes Stowarzyszenia Miłośników Żubrów, coraz trudniejsza sytuacja zdrowotna żubrów to również efekt przegęszczenia populacji, w wyniku czego choroba dużo łatwiej przenosi się między zwierzętami.

Zdaniem naukowców, konieczne jest rozpraszanie populacji, czyli przesiedlanie żubrów w inne miejsca. GDLP zaznacza, że jednak nie zawsze jest taka możliwość, ponieważ tworzenie nowych stad z linii nizinno-kaukaskiej (taką mamy w Bieszczadach) w innych krajach jest trudne, gdyż nie ma zbyt wielu chętnych na przyjęcie zwierząt i dalsze opiekowanie się nimi. Jedynym zainteresowanym państwem była Rumunia, gdzie której do tej pory na koszt Lasów Państwowych przetransportowano siedem bieszczadzkich żubrów.


Czytaj też: Bieszczadzkich żubrów jest za dużo? Zastanawiali się nad tym specjaliści


opr. tom
zdjęcia: archiwum Nadleśnictwa Baligród

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGIS. Mniam Kaszka kukurydziano-ryżowa z tapioką i łyżka cedzakowa na cenzurowanym
Następny artykułOkoliczności śmierci 30-latka są niejasne