Podczas gdy Legia Warszawa kolekcjonowała podczas minionej dekady trofea, Lech gromadził… pieniądze. I tak jak gablota stoi pustawa (jedno mistrzostwo i dwa superpuchary przez dziesięć lat), tak sejf został mocno napakowany pieniędzmi od europejskich potentatów. Przez „Kolejorza” przewinęło się sporo dobrych piłkarzy, więc najlepsza XI dekady wygląda całkiem imponująco.
Zanim przejdziemy do meritum, zaproszenie do nadrobienia poprzednich odcinków cyklu. Wybraliśmy już najlepsze ekipy…
Zasady są oczywiste – wybory są subiektywne, próbujemy zrównoważyć jakość piłkarską z zasługami, ale zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że tu nie ma złotych środków, więc chętnie przeczytamy wasze zdanie w komentarzach. Wszelkie liczby dotyczą tylko poprzedniej dekady. No to co – lecimy!
JASMIN BURIĆ – 179 meczów
Gdy wprowadzono w Ekstraklasie limit obcokrajowców, kibice Lecha w ramach akcji #paszportdlaJasia lobbowali za tym, by możliwie szybko zostało mu nadane obywatelstwo. To pokazuje, jak dużym szacunkiem cieszył się Bośniak w Poznaniu. Choć od czasu do czasu mieliśmy wrażenie, że – przywołując klasyka – jest trochę zastępcą gościa, który nie istnieje. „Kolejorz” wielokrotnie ściągał mu konkurencję, lecz nie zawsze była ona tak mocna, by posadzić Buricia na ławce. Nawet w swoim ostatnim sezonie w lidze był ceniony wyżej niż Matus Putnocky, swego czasu najlepszy golkiper Ekstraklasy. Jako trzeciego na ławkę dorzucamy Kotorowskiego, którego – jak w kultowym komentarzu – za brak wygranej w naszym plebiscycie winilibyśmy najmniej.
REZERWOWI (BRAMKARZE):
- Krzysztof Kotorowski – 74 mecze
- Matus Putnocky – 75 meczów
TOMASZ KĘDZIORA – 151 meczów, 10 goli, 12 asyst
Ceesay czy Gumny zasługują na wyróżnienie, ale do Kędziory podjazdu żadnego nie mają. Uprzedzając fakty – to jeden z dwóch młodych-zdolnych wychowanków Lecha w tym zestawieniu. Może to trochę dziwić, bo przecież inni ex-lechici trafiali do mocniejszych lig niż ukraińska. Ale to Kędziora był czołowym piłkarzem na swojej pozycji przez kilka lat, no i obronił się w Dynamie Kijów. Od kiedy zaczął przebijać się w Lechu, widziano w nim potencjalnego lidera drużyny. Zresztą, w piłce młodzieżowej był etatowym nosicielem kapitańskiej opaski. Jeden z najbardziej oczywistych wyborów w tej jedenastce.
PAULUS ARAJUURI – 83 mecze, 7 goli, 3 asysty
Przykład na to, że nie warto skreślać piłkarza po jednej rundzie. Przez pierwsze pół roku w Polsce zagrał tylko w pięciu meczach. Nie wyglądał jak potencjalna ostoja defensywy na kilka lat. Ale gdy się ogarnął, chował napastników innych drużyn do kieszeni. Po sezonie 14/15 wybraliśmy go najlepszym stoperem w lidze. Kawał chłopa. Wejść w pojedynek z Arajuurim – żadna przyjemność. Szkoda, że w ostatnich miesiącach w Polsce nawiązywał do swoich pierwszych tygodni w Ekstraklasie. Coś nam się wydaje, że Lech żałował tego, jak łatwo został odpuszczony. Zwłaszcza, gdy oglądał później popisy tych wszystkich Vujadinoviciów.
MARCIN KAMIŃSKI – 200 meczów, 9 goli, 3 asysty
Mieliśmy sporą zagwozdkę – Kamiński, Arboleda czy Bednarek? Uznaliśmy, że ostatni zagrał w Lechu zbyt mało meczów (tylko czterdzieści), dorobek drugiego przypada na przełom obu dekad (a im dalej w las, tym więcej przeciętniactwa), więc wygrywa piłkarz VfB Stuttgart.
Wydawało nam się, że przespał swój moment na transfer. Sam zresztą mówi, że w Lechu miał tak pewne miejsce, że przestał się rozwijać. I trochę tak było – wyjechał dopiero jako 24-latek, dzięki czemu nastukał w Lechu ponad dwieście meczów. I choć jego końcówka w Poznaniu przypominała toksyczny związek, należy szanować jego dorobek. Należał cały czas do grona czołowych stoperów w lidze, kręcił się przy reprezentacji, zresztą reprezentował nawet „Kolejorza” na Euro 2012 kosztem Kamila Glika.
BARRY DOUGLAS – 75 meczów, 5 goli, 21 asyst
Był posiadaczem najlepiej ułożonej lewej nogi w lidze. I w ogóle nas nie dziwi to, że jest ceniony na poziomie Championship. Jasne, powinien lepiej bronić. Momentami miało się wrażenie, że to urodzony skrzydłowy w stylu Rafała Kurzawy, któremu ktoś pomylił pozycję. Gdy składał się do dośrodkowania, leciało na nos, gdy podchodził do wolnego, bramkarzowi podnosiło się ciśnienie. Jak się ładnie mówi o tego typu zawodnikach – nowocześnie grający defensor. Opuszczał ligę z bagażem 21 asyst w 75 meczach. Jak na swoją pozycję – rewelacyjna statystyka.
REZERWOWI (OBROŃCY):
- Manuel Arboleda – 57 meczów, 2 gole, 1 asysta
- Hubert Wołąkiewicz – 128 meczów, 4 gole, 5 asyst
- Luis Henriquez – 127 meczów, 4 gole, 14 asyst
- Keeba Ceesay – 69 mecżów, 2 gole, 1 asysta
- Jan Bednarek – 40 meczów, 1 gol, 1 asysta
- Wołodymir Kostewycz – 119 meczów, 2 gole, 3 asysty
- Robert Gumny – 97 meczów, 2 gole, 6 asyst
- Lubomir Satka – 56 meczów, 3 gole, 2 asysty
- Thomas Rogne – 62 mecze, 3 gole
DARKO JEVTIĆ – 192 mecze, 37 goli, 43 asysty
Ciężko wyrobić sobie na jego temat jednoznaczną opinię. Z jednej strony – ligowa gwiazda. Z drugiej – pewne rozczarowanie, bo choć miał potencjał nie mniejszy niż wielu reprezentantów zdolnej wielkopolskiej młodzieży, nie stał się bohaterem wielomilionowego transferu, na co liczył Lech. Ale jak tu nie liczyć na gruby deal, gdy masz do czynienia z gościem, po którym z kilometra widać, że jest z piłką na ty?
Był chimeryczny. Może trochę ślamazarny. Miał problemy z utrzymaniem równej formy przez cały sezon. Łatwo wpadał w kryzysy. Skupiała się na nim często krytyka. To wszystko prawda. Ale gdy tylko był w formie, był jednym z najlepszych piłkarzy w całej lidze, nie tylko skutecznym, ale i efektownym. Ściągnięcie go to swoją drogą transferowy majstersztyk – budził zainteresowanie wielu innych klubów, lecz Lech był z nim w stałym kontakcie jeszcze długo przed podpisaniem papierów, zdobył jego zaufanie, no i pozyskał dzięki temu piłkarza bezpośrednio z FC Basel. Piłkarza, który przez 5,5 sezonu rozdawał karty w Ekstraklasie.
KASPER HAMALAINEN – 131 meczów, 36 goli, 25 asyst
Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją lepiej wspominani w Poznaniu piłkarze. Gdyby pojawił się w centrum miasta, ludzie raczej nie przepychaliby się celem ustalenia, kto ma mu postawić piwo. Ale przy ocenie najlepszych gości minionego dziesięciolecia musimy zapomnieć o nożu w serce, jakim dla poznańskich kibiców były przenosiny do Legii, nawet mając w pamięci deklaracje Fina, który miał opuścić Ekstraklasę, by być bliżej rodziny. Jak na nasze realia, był kozakiem. I – choć to marne pocieszenie dla kibiców „Kolejorza” – okres poznański wspominamy lepiej niż ten warszawski.
Głównie dlatego, że w Lechu Hamalainen był motorem napędowym, a w Legii jednym z wielu. Jasne, podobnie jak Jevtić miał swoje kryzysy i bywał ociężały. Jego przewagą nad innymi była inteligencja, świetne wyczucie tempa i – co nie jest regułą u dziesiątek – bardzo dobra gra głową. Wspomnieć go trzeba, ale w Poznaniu, co oczywiste, nikt za Finem nie tęskni.
PEDRO TIBA – 98 meczów, 11 goli, 19 asyst
Na pozycji sześć/osiem mieliśmy spory dylemat: Tiba, Trałka czy Linetty? O miejsce „walczyło” ze sobą trzech gości z zupełnie innej parafii. Chwilę się zastanowiliśmy, przeanalizowaliśmy dokonania i powymienialiśmy się argumentami na redakcyjnych korytarzach. Wyszło nam z tego, że jednak Pedro Tiba.
Gdybyśmy mieli wybierać za zasługi, palce wskazujące powędrowałyby zapewne w kierunku Łukasza Trałki, który ma w nogach prawie trzy razy więcej meczów od Tiby. To piłkarz symboliczny, twarz ostatniej dekady Lecha, a więc także i wielu porażek. Wielokrotnie był w Poznaniu wyszydzany, wielokrotnie wątpiono w jego umiejętności. Słusznie? Naszym zdaniem sprowadzenie niepowodzeń Lecha do jednego piłkarza to gruba przesada. Ale nie przekręcajmy też wajchy w drugą stronę – Trałka był w Lechu solidny, momentami grał profesurę jadąc na doświadczeniu, ale to jednak zbyt mało, by znaleźć się w XI dekady.
Linetty? Wypromował się do Serie A, co Tibie już nigdy nie będzie groziło. Ale tylko ze względu na wiek, bo same umiejętności Portugalczyk ma naszym zdaniem większe niż wówczas Linetty. Mało kto pamięta, ale piłkarz Torino grał w Lechu często jako typowa dycha. Kończąc – Tiba to naszym zdaniem największa jakość. I gwarancja fajerwerków, bo oglądanie jego koncertów to uczta dla oczu.
SZYMON PAWŁOWSKI – 153 mecze, 27 goli, 30 asyst
Szkoda, że jego koniec w Lechu wyglądał, jak wyglądał. Bjelica nie za bardzo cenił jego talent, więc postanowił go odpalić, a sam piłkarz ratował się ucieczką na wypożyczenie do Bruk-Betu, a później transferem do Zagłębia Sosnowiec. Nie brzmi to zbyt ekskluzywnie. Ale nie ma co się Bjelicy dziwić, bo w swoim ostatnim sezonie przy Bugłarskiej Pawłowski drastycznie obniżył loty. Miał ledwie 30 lat, a wyglądał jak emeryt.
Mamy wrażenie, że ta końcówka trochę rzuca się na niego cieniem i pobyt Pawłowskiego w Lechu nie jest należycie doceniany. No bo, cholera, ile razy było tak, że to Pawłowski ciągnął za uszy „Kolejorza”? Wielokrotnie. Miał swoje ograniczenia i nieprzypadkowo nigdy nie zrobił kariery zagranicą, ale jak na nasze podwórko to kawał piłkarza. W sezonie mistrzowskim zdobył 9 bramek i 9 asyst.
REZERWOWI (POMOCNICY):
- Ivan Djurdjević – 42 mecze, 2 gole, 0 asyst
- Rafał Murawski – 94 mecze, 8 goli, 15 asyst
- Semir Stilić – 46 meczów, 8 goli, 10 asyst
- Sergiej Kriwiec – 43 mecze, 3 gole, 5 asyst
- Aleksandar Tonew – 62 mecze, 7 goli, 5 asyst
- Gergo Lovrencsics – 146 meczów, 20 goli, 34 asysty
- Karol Linetty – 112 meczów, 11 bramek, 15 asyst
- Łukasz Trałka – 274 mecze, 17 goli, 15 asyst
- Kamil Jóźwiak – 123 mecze, 17 goli, 16 asyst
- Radosław Majewski – 79 meczów, 14 goli, 17 asyst
- Maciej Makuszewski – 110 meczów, 9 goli, 26 asyst
- Jakub Moder – 56 meczów, 9 goli, 9 asyst
- Dani Ramirez – 44 mecze, 13 goli, 11 asyst
CHRISTIAN GYTKJAER – 119 meczów, 65 goli, 8 asyst
Mało kto (nikt?) jak Lech nie potrafił w minionej dekadzie trafić z napastnikami. Oczywiście – zaraz możecie wyciągnąć na stół wszystkie Thomalle i Nielseny, zdajemy sobie sprawę z tego, że wpadek też było sporo. Taki gość jak Gytkjaer to na polskie warunki piłkarz-marzenie.
Nawet mając świadomość tego, że swoje kosztował. Sama kwota za podpis osiągnęła rekordowe jak na polskie warunki rozmiary. Sam na sam, celna wrzutka w pole karne, obcinka defensywy? Z zawstydzającą wręcz skutecznością potrafił przekuć na gola wszystko, co było na nodze bądź głowie. I nawet, jeśli Ishak ma wszystko, by wygryźć Duńczyka np. z jedenastki ćwierćwiecza, to wciąż musi sporo popracować, by zbliżyć się zasługami do Gytkjaera.
ARTIOM RUDNIEW – 51 meczów, 32 gole, 4 asysty
Zdobyć hat-tricka z Juventusem będąc piłkarzem polskiego klubu? Wyczyn sporego kalibru. I choć miał on miejsce jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku, trudno o nim nie wspomnieć. Strzelił w debiucie z Widzewem, w pierwszym sezonie wykręcił 11 bramek w lidze, w drugim podwoił ten wynik i czmychnął do Hamburga za 3,5 miliona euro. Obie nogi na wysokim poziomie, przewidywanie, motoryka – wydawało nam się, że jest gościem nastawionym na sukces. W Poznaniu pytano wtedy, czy zrobi w Bundeslidze większą furorę niż Lewandowski, którego pierwsze miesiące w Niemczech nie układały się sielankowo. Nie zrobił. W wieku 29 lat z powodów osobistych zakończył karierę. Ale nie może czuć się przegranym, bo po odejściu z Lecha do samego końca utrzymał się na najwyższym poziomie w Niemczech.
REZERWOWI (NAPASTNICY):
- Łukasz Teodorczyk – 58 meczów, 28 goli, 13 asyst
- Dawid Kownacki – 117 meczów, 27 goli, 11 asyst
- Zaur Sadajew – 30 meczów, 9 goli, 5 asyst
- Marcin Robak – 58 mecózw, 23 gole, 7 asyst
CAŁA JEDENASTKA:
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS