Działania nadzoru w sprawie przymusowej restrukturyzacji banku i „przekazania” jego biznesu innemu nie powinny budzić cienia wątpliwości.
Przejęcie Idea Banku (IB) na podstawie przymusowej restrukturyzacji zostało dokonane w oparciu o mechanizm resolution wprowadzony dyrektywą UE (bank recovery and resolution directive) z 2014 r. Była ona odpowiedzią na światowy kryzys finansowy lat 2008–2009, który spowodował konieczność ratowania pieniędzmi podatników wielu zagrożonych upadkiem instytucji finansowych zaangażowanych w kredyty „subprime” oparte na hipotekach. Niektóre kraje wpadły w tarapaty, gdy pomoc dla banków stała się przyczyną drastycznego pogorszenia stanu finansów publicznych przez skok długu publicznego.
Gotowy mechanizm
Sytuacja w Polsce była inna, żaden bank polski nie był wtedy zagrożony i nie wymagał pomocy publicznej, co dobrze świadczyło o kondycji sektora bankowego, który oparł się iluzji łatwego zarobku na ryzykownych aktywach. Niemniej przepisy o uporządkowanej upadłości banków zostały zaimplementowane do polskiego prawa w 2016 r. w ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym (BFG) – nie tylko dlatego, że zwiększają bezpieczeństwo makroekonomiczne, ale także dlatego, by uporządkowana upadłość i mechanizm bail-in (koszty restrukturyzacji jako pierwsi ponoszą właściciele i wierzyciele banku) miały charakter jednolity dla wszystkich banków w UE.
Ustawa daje BFG możliwość przeprowadzania przymusowej restrukturyzacji, jeśli bank nie jest w stanie realizować programu naprawczego. Dodatkowo muszą być łącznie spełnione następujące przesłanki: bank jest zagrożony upadłością, dostępne działania nadzoru lub banku nie pozwalają na usunięcie tego zagrożenia, a przymusowa restrukturyzacja jest konieczna w interesie publicznym.
W Polsce do tej pory z tego mechanizmu BFG skorzystał w przypadku dwóch banków spółdzielczych: z Sanoka i Przemkowa. Wygląda zatem na to, że Idea Bank nie był w stanie w oczach nadzoru skutecznie i „we właściwym czasie” wdrożyć planu naprawy. W związku z tym BFG „odebrał” bank właścicielom (Leszek Czarnecki, jego spółki zależne, ale też akcjonariusze mniejszościowi – 24 proc. akcji było we free floacie, stracą też właściciele obligacji Idea Banku) i „przekazał” nieodpłatnie Pekao, drugiemu co do wielkości bankowi w Polsce.
To „przekazanie” nie polegało jednak na przejęciu banku ze wszystkimi zobowiązaniami. Niektóre zostały wyłączone i zostawione w spółce pozbawionej kluczowego majątku i nieprowadzącej działalności operacyjnej – Idea Bank w restrukturyzacji. W tej grupie znalazły się m.in. roszczenia osób, które straciły na kontrowersyjnych obligacjach Getbacku dystrybuowanych przez bank (które stały się źródłem problemów IB).
Szanse wyegzekwowania czegoś od okrojonej instytucji spadły do zera. Obligatariusze Getbacku zostali zatem „okradzeni” drugi raz po upadku spółki windykacyjnej. Upadek Getbacku spowodowała nieuczciwość ówczesnego managementu tej spółki, brak efektywnej kontroli korporacyjnej przez właściciela (i nie był to Czarnecki, tylko fundusz private equity Abris, który kupił Getback od Czarneckiego i tak zadbał o ład korporacyjny, że nie zauważył, iż prezes firmy zbudował piramidę finansową) i niefrasobliwość instytucji nadzorujących rynek publiczny (KNF, GPW).
BFG najwyraźniej chodziło o jak największą minimalizację bezpośrednich roszczeń wynikających z ustawy (obowiązek gwarancji przez BFG depozytów ludności do 100 tys. euro), najprawdopodobniej dlatego wykluczono z transakcji liczbę roszczeń, za które z pewnością bank przejmujący musiałby uzyskać rekompensatę od BFG (ten z kolei utrzymuje się ze składek wszystkich banków działających w Polsce).
Czy była alternatywa
Dlaczego sięgnięto po tak drastyczne narzędzie, uzasadnione tylko w sytuacji bez alternatywy? Czy w przypadku IB rzeczywiście mieliśmy z nią do czynienia? Wypowiadający się o IB przedstawiciele instytucji nadzorczych i politycy związani z ugrupowaniem rządzącym podkreślają przejrzystość i przewidywalność swoich działań. Przyjrzyjmy się więc publicznie dostępnym faktom. Na plus właścicieli i rady nadzorczej IB zapisać trzeba szybkie pozbycie się zarządu, który doprowadził do problemów banku, realizując bardzo ryzykowny model rozwojowy. Członkowie zarządu dostali zarzuty prokuratorskie na podstawie doniesienia szefa RN Leszka Czarneckiego.
Swoistym kuriozum jest to, że próba zamówienia przez nowy zarząd Idea Banku analizy odpowiedzialności członków zwolnionego zarządu przez niezależną instytucję (tzw. forensic) została zablokowana przez kuratora banku – BFG (można się tylko domyślać,dlaczego). Innym kuriozum są zarzuty prokuratorskie wobec szefa rady nadzorczej IB Leszka Czarneckiego. Jakoś się nie dopatrzyłem zarzutów wobec innych członków rad nadzorczych wielu innych banków, w tym państwowych, które z nie mniejszą gorliwością wciskały inwestorom trefne obligacje.
Oczywiście minusem było tolerowanie pomysłów zarządu agresywnego wzrostu przy słabej kontroli ryzyka przez lata, aż do czasu, kiedy mleko się rozlało. Bez wątpienia nowy zarząd przeprowadził przez ostatnie dwa lata wiele udanych kroków restrukturyzacyjnych, zwłaszcza oszczędności administracyjnych (wg sprawozdania finansowego koszty operacyjne za trzeci kwartał 2020 r. wyniosły 175 mln zł, wobec 242 mln zł rok wcześniej), gdyż IB wykazywał zysk na poziomie skonsolidowanym za ostatnie pięć kwartałów (wprawdzie również dzięki transakcjom jednorazowym, ale mimo wszystko należy to ocenić pozytywnie).
Trudno zarzucić też zarządowi i właścicielom, że zrobili niewiele, by poprawić bardzo złą sytuację kapitałową banku. W planie naprawczym i planie kapitałowym bank zaproponował sprzedaż posiadanych udziałów kapitałowych w Idea Money spółce Idea Getin Leasing (transakcje nie zostały zrealizowane ze względu na brak zgody KNF) oraz Idea Box, sprzedaż wierzytelności leasingowych (bank nie uzyskał na nie zgody kuratora – BFG, który jednak używał innych argumentów niż KNF). A na końcu tego procesu miało nastąpić dokapitalizowanie banku w drodze emisji na 100 mln zł. Wszystkie te kroki miały powiększyć kapitały TCR i Tier1 do 6,39 proc.
KNF nie wyjaśniła przyczyn braku akceptacji planu naprawczego, nie wiedzieć czemu nie wyraziła również zgody na powołanie Jerzego Pruskiego na prezesa banku. To bardzo doświadczony bankowiec, który w swojej bogatej karierze był też szefem BFG.
Taka kolejność kroków polepszających wskaźniki kapitałowe banków (z twardym dokapitalizowaniem na końcu) nie jest czymś niezwykłym. Była z sukcesem praktykowana przez wiele banków europejskich: BNP Paribas, SocGen, Credit Agricole, Deutsche Bank, Commerzbank, Barclays, RBS, HSBC i inne. Wszystkie te instytucje zmniejszały swoje sumy bilansowe, redukowały aktywa ważone ryzykiem, sprzedawały niestrategiczne części grup kapitałowych, zdając sobie sprawę, że twarda rekapitalizacja poprzez emisję akcji skierowaną do inwestorów może się udać tylko po restrukturyzacji kosztowej, operacyjnej i udanej adaptacji modelu biznesowego do nowych warunków (banki ze strefy euro były ponadto wspierane wtedy przez inne instrumenty, jak LTRO – trzyletnie finansowanie na preferencyjnych warunkach, o czym polskie banki mogły tylko pomarzyć). Kolejność nie może być odwrotna, jeśli restrukturyzacja ma być skuteczna. Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) w Bazylei poprawa wskaźników kapitałowych banków do 2016 r. nastąpiła w połowie poprzez redukcję sum bilansowych i delewaryzację.
Zarząd IB przedstawił swoje argumenty, publicznie uzasadniając wybrany model restrukturyzacji – moim zdaniem racjonalne i zgodne ze standardami rynkowymi na świecie. Jeśli KNF zależy na transparentności procesu decyzyjnego i wyjaśnieniu wątpliwości, powinna wytłumaczyć publicznie, dlaczego plan naprawczy banku nie został przyjęty. Łatwiej wówczas można byłoby podjąć decyzję o uporządkowanej likwidacji, wskazując, że zarząd banku nie dotrzymał uzgodnionego w planie harmonogramu.
Z pewnością też nie sposób nie uznać, że co do zasady portfel kredytowy IB był dostatecznie „obrezerwowany” (korekty PwC, firmy doradczej zaangażowanej przez BFG do wyceny kredytów, to tylko 32 mln zł z całej sumy 655 mln zł), a pokrycie rezerwami to 71,5 proc., czyli znacznie powyżej średniej krajowej (60 proc.).
Właśnie z niejasnymi rekomendacjami PwC mam największe problemy. Otóż PwC Advisory, jak rozumiem – po pierwsze – doszło do wniosku, że bank sporządzał nierzetelne sprawozdania. A po drugie – w praktyce błędnie stosowało przyjęte zasady rachunkowości, co skutkowało zawyżeniem aktywów i zaniżeniem rezerw. I dlatego doszło do wniosku, że IB ma ujemne kapitały, dając tym samym zielone światło do procedury resolution.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że Grant Thornton, audytor IB, jest też audytorem BFG i w tym przypadku nikt nie kwestionuje jakości sprawozdania. Jeśli zatem PwC pełni rolę nieformalnej ostatecznej instancji w kwestii zastosowania sprawozdań finansowych IB, to można postawić pytanie, czy na tej podstawie BFG mógł podjąć tak daleko idącą w skutkach decyzję. Należy w tym kontekście zauważyć, że audytor wydał na 30.06.2020 opinię do sprawozdania finansowego bez zastrzeżeń.
Kwestia wyceny
PwC zgłosiło indywidualną korektę co do wyceny Idea Money w wysokości 248 mln zł oraz dotworzenia rezerw na sprawy sporne (głównie roszczenia w sprawie Getbacku) w wysokości 325 mln zł (na jakiej podstawie, to nie jest wyjaśnione w oficjalnych informacjach – szczegóły oszacowania PwC w tym zakresie nie zostały udostępnione). Dla przejrzystości powinno być zlecone badanie usługi atestacyjnej na sprawozdaniu finansowym za trzeci kwartał 2020 r. Tylko że w banku nie ma już zarządu i kto może teraz to zrobić. To będzie ważny eleme … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS