Ledwie miesiąc po starcie gry w NBA rozpoczął się pierwszy pandemiczny kryzys. Liga, która poprzedni sezon dokańczała w bańce na Florydzie, teraz gra w 28 miastach rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych. I choć dokonano różnych zmian kalendarzowych, zmniejszających konieczność podróży i teoretycznie minimalizujących ryzyko zakażeniem koronawirusem, to problem i tak się pojawił.
“Spodziewaliśmy się, że niektóre mecze trzeba będzie przełożyć”
W niedzielę konieczne było przełożenie meczu Boston Celtics z Miami Heat, bo drużyna gości miała ledwie siedmiu zdrowych zawodników, jednego mniej niż wymaga regulamin. Ale sytuacja w Celtics nie była dużo lepsza, bo byli oni na granicy spełnienia wymagań. “Spodziewaliśmy się, że niektóre mecze trzeba będzie przełożyć i dostosowaliśmy do tego terminarz” – napisał w oświadczeniu rzecznik NBA Mike Bass.
Było to drugie spotkanie, które nie zostało rozegrane w pierwotnie zakładanym dniu. Pierwszym był mecz Houston Rockets z Oklahoma City Thunder już w drugim dniu sezonu. Teraz jednak sytuacja jest poważniejsza. Bo gdy na starcie rozgrywek pandemiczny problem dotykał głównie ekipy z Teksasu, teraz jest on rozsiany po całej lidze. Heat mają dostępnych ledwie siedmiu graczy, niespełna połowę składu. Celtics ośmiu, podobnie jak i Philadelphia 76ers, których przetrzebioną ławkę widać na poniższym zdjęciu.
Nuggets 76ers Basketball Fot. Chris Szagola / AP Photo
Dowiedział się o zakażeniu w trakcie meczu
Seth Curry, rzucający obrońca Sixers, o pozytywnym wyniku testu dowiedział się w trakcie meczu z Brooklyn Nets (109:122). Został odizolowany od drużyny, a w kolejnym spotkaniu, z Denver Nuggets (103:115) trener Doc Rivers mógł skorzystać z zaledwie siedmiu zawodników, bo by spełnić regulaminowe wymogi, do kadry wpisany został rekonwalescent Mike Scott. – Nie wydaje mi się, by granie w takich okolicznościach było dobrym rozwiązaniem. Martwię się o zdrowie naszych graczy – mówił szkoleniowiec drużyny, która w najbliższym meczu ma zmierzyć się z Celtics.
Problem rozsiany po lidze
Poza Sixers, Heat i Celtics, jeszcze Dallas Mavericks i Chicago Bulls mają w składach przynajmniej trzech zawodników wykluczonych z gry przez protokół antykoronawirusowy. – Gdyby nie on, moglibyśmy w ogóle nie grać – przekonuje komisarz Adam Silver. Protokół zakłada, że zawodnik, którego test da wynik pozytywny, trafia do izolacji na przynajmniej 10 dni, a każdy, kto miał z nim bezpośredni kontakt, również jest odsuwany od zespołu. I niekoniecznie dotyka to kolegów z zespołu. Po piątkowym meczu Celtics z Washington Wizards (116:107) gwiazdor ekipy z Bostonu Jason Tatum rozmawiał z liderem stołecznej ekipy Bradleyem Bealem. Niedługo później okazało się, że Tatum jest zakażony koronawirusem, przez co z sobotniego starcia Czarodziei z Heat (124:128) wykluczony został Beal. A jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja Michaela Portera Jr. z Nuggets, który w styczniu nie zagrał ani razu i nie wiadomo, kiedy wróci.
“Nie planujemy przerwania sezonu”
W pierwszym tygodniu gry nie było ani jednego zakażonego sportowca, w drugim było ich dwóch, a w trzecim czterech. Najbliższy raport zostanie opublikowany w środę i, jak podaje ESPN, będzie w nim co najmniej siedmiu graczy, a kolejnych dwudziestu będzie poza grą w związku ze śledzeniem kontaktu i minimalizowaniem ryzyka. Trenerzy narzekają, że muszą wpuszczać na parkiety nieprzygotowanych zawodników czy przyspieszać rekonwalescencję kontuzjowanych koszykarzy, ale to jedyny sposób, by show trwał. “Nie planujemy przerwania sezonu” – przekonuje Brass.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS