A A+ A++

YAZEED AL-RAJHI: – To był dobry odcinek, daliśmy z siebie wszystko, mimo dwóch przebitych opon. Atakowaliśmy i byliśmy zmotywowani, ponieważ jechaliśmy tym samym tempem, co Carlos. Nawigacja nie była dla nas zbyt trudna. Teraz chcę jedynie notować dobre czasy każdego dnia, to jest nasz cel.

DIRK VON ZITZEWITZ (pilot Yazeeda Al Rajhiego): – To była gorąca jazda. Cisnęliśmy pomimo, że to etap maratoński. Przebiliśmy dwie opony, w połowie odcinka oraz tuż przed metą. Nawigacja była trudna, ale daliśmy radę. Kilka razy doganialiśmy Carlosa Sainza, ale pozwalaliśmy mu odjechać. Yazeed znów frunął.

STEPHANE PETERHANSEL: – Początek etapu mieliśmy dobry i prowadziliśmy z niezłą przewagą. Za to 40 kilometrów przed metą połamaliśmy felgę. Nie mogliśmy zdjąć koła, ze względu na zablokowany zacisk. Zmiana zajęła nam sporo czasu, jakieś pięć lub sześć minut, ale po wznowieniu jazdy wszystko było ok. Natomiast na 20 kilometrów przed metą samochód zaczął się dziwnie zachowywać. Do finiszu dotarliśmy już dość powoli. Okazało się, że wahacz był uszkodzony. Mamy dużo szczęścia, że tu jesteśmy.

CARLOS SAINZ: – Jesteśmy zadowoleni. Przedwczoraj i wczoraj poszło nam dobrze. Będę starał się codziennie pokonywać odcinki specjalne w ten sposób, czysta jazda i odrabianie strat. Tempo jest dobre i mam nadzieję, że uda nam się odzyskać pozycje. Peterhansel miał dzisiaj ogromne szczęście, ale właśnie w Dakarze jest ono potrzebne. Cieszę się, że dotarł do mety, ponieważ w przypadku złamanego wahacza, gdyby przytrafiło mu się to w połowie etapu, a nie 20 km przed finiszem, musiałby czekać na ciężarówkę serwisową, jakie 2-3 godziny.

NASSER AL-ATTIYAH: – Początek etapu maratońskiego nie był łatwy. Mieliśmy jedną przebitą oponę. Musieliśmy też dbać o samochód, nie mogliśmy go uszkodzić, ani dopuścić do tego typu rzeczy. Na tę chwilę wszystko idzie dobrze. Zobaczymy jutro, co uda się zrobić. Jest bardzo ciasno między mną i Stephanem. Przed nami nadal długa droga i oczywiście dajemy z siebie wszystko.

KUBA PRZYGOŃSKI: – Dziś pokonaliśmy 450 km trudnego odcinka specjalnego. Początek etapu jechaliśmy po wydmach z dużą ilością wielbłądziej trawy, gdzie samochód cały czas podskakiwał. Przetrwaliśmy go, choć w pewnym momencie zawiesiliśmy się na szczycie wydmy. Dzięki szybkiej interwencji Timo udało nam się ruszyć i nie straciliśmy dużo czasu. Poza tym dobry odcinek, jesteśmy zadowoleni z pozycji, a przed nami gruntowny serwis auta, który musimy przeprowadzić samodzielnie.

BENEDIKTAS VANAGAS: – Postawiliśmy na taktykę oszczędzania opon, bowiem to w końcu etap maratoński. Mieliśmy wysokie ciśnienie w oponach, co pomogło je uratować, bowiem nie mieliśmy ani jednego kapcia. Nie było to jednak korzystne na wydmach. Zatrzymaliśmy się, żeby pomóc Ginielowi de Villiersowi. Pożyczyliśmy mu jedno koło. W tym Dakarze jedziemy trochę jak z misją Matki Teresy. Mieliśmy też bolesne lądowanie za jedną z wydm. Samochód nie ucierpiał, ale mnie trochę zamroczyło. Przez pięć minut jechałem nie bardzo wiedząc dokąd zmierzam.

RAFAŁ MARTON: – Trudny bardzo dziurawy i wyboisty odcinek. Mnóstwo kamieni na całej trasie. Początek odcinka jechaliśmy w deszczu. Przebiliśmy dwa koła, jesteśmy na mecie z ósmym czasem. Mamy jakiś problem z przednim napędem, jedziemy na maratoński biwak do Sakaki i zabieramy się do roboty.

ARON DOMŻAŁA: – Mieliśmy naprawdę dobry start. Równy rytm jazdy, żadnych kapci, czy problemów nawigacyjnych. Jeszcze za półmetkiem etapu jechaliśmy w czołowej „trójce”, kiedy 150km przed metą pojawiła się poważna usterka. Straciliśmy napęd na cztery koła. Został nam tylko tylni i przez to straciliśmy 10, a może nawet 15 minut. Musimy z Maćkiem naprawić napęd na cztery koła. Mocno w kość dostały też nasze tylne półosie, więc wymienimy je, kiedy tylko przywiezie je jadąca w stawce ciężarówka serwisowa zespołu Monster Energy Can-Am. Trzymajcie kciuki, żeby nam się udało!

RICKY BRABEC: – Nie jestem pewien, czy zyskałem dużo czasu, bowiem Toby wciąż był za mną. W każdym razie starałem się utrzymać go za sobą. Należy jechać mądrze aż do ostatniego dnia. Zostało pięć etapów, więc wiele rzeczy może się wydarzyć. Teraz trzeba przetrwać jutrzejszy dzień i dotrzeć do serwisu. Nie wiem czy w tym Dakarze chodzi o strategię. W każdym razie nie można otwierać trasy, ponieważ na tym traci się najwięcej czasu. Postaramy się każdego dnia finiszować w czołowej siódemce i zobaczymy ile uda się odrobić z naszych strat.

XAVIER DE SOULTRAIT: – To niesamowite. Drugi tydzień zaczął się dokładnie tak, jak pierwszy. Miałem nadzieję, że dziś rano szybko dogonię czołową grupę i skorzystam na ich błędzie, ale tak się nie stało. W każdym razie wciąż mieliśmy dużo zabawy. Jechałem razem z moim byłym kolegą zespołowym i przyjacielem Franco Caimim i świetnie się bawiliśmy. W ramach mojej umowy z Husqvarną, muszę też wspierać zawodników jadących ma KTM’ach, motocyklach Husqvarny, a także Laię Sanz z ekipy Gas-Gas. Mam jednak nadzieję, że nie porozbijali się i nie czeka mnie zbyt wiele prac mechanicznych.

TOBY PRICE: – Dobrze poszedł ten etap. Zająłem siódme miejsce i jestem w jednym kawałku. Miałem drobny kłopot z motocyklem, ale generalnie jesteśmy w dobrej sytuacji po tym odcinku specjalnym. Nie mogę doczekać się kolejnego.

KEVIN BENAVIDES: – Zgubiłem się na ostatnich 70 kilometrach. Popełniłem duży błąd i straciłem na tym osiem lub dziesięć minut. Teraz muszę skupić się na kolejnych etapach.    

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTerytorialsi szukają kandydatów do służby
Następny artykułOrganizatorzy tłumaczą się ze skandalu w Titisee-Neustadt