A A+ A++

Prof. Ireneusz Krzemiński: W kraju od pięciu lat rządzonym przez pisowską bandę, która w sytuacji, gdy wszystko zaczyna się walić, funduje obywatelom falę hejtu. Biorąc pod uwagę nieporadność działań tego rządu, trudno nie mieć podejrzeń, że to, co wydarzyło się z dystrybucją szczepionek na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, i zaszczepienie kilkunastu aktorów, którzy zgodzili się wystąpić w akcji promującej szczepienia, było ukartowane. Nie można wykluczyć działania służb, które tak zamotały całą sprawę, że wykreowano z niej aferę. Instytucjonalną i moralną zbrodnię, przy czym większy atak jest na tych, którzy rzekomo „niemoralnie” te szczepionki pobrali, niż na tych, którzy „niemoralnie” te szczepionki im zaproponowali. To obłęd. Więc pytam, gdzie ja żyję? Prawdę mówiąc, poczułem się, jakbyśmy wrócili do walącego się komunizmu!

Czytaj też: Czapiński: Nic się nie zmieni. PiS może spokojnie liczyć na trzecią kadencję

Dlaczego?

– PiS zachowuje się dokładnie tak samo, jak tamta władza. Gdy coś nie działa albo działa źle, nie szuka dobrych rozwiązań, tylko szuka wroga. Klasowego, partyjnego, wroga narodu i uruchamia wobec niego machinę nienawiści, aby nienawiść nie skierowała się tam, gdzie powinna, czyli przeciw nieudolności, niekompetencji i niechęci do racjonalnego załatwiania spraw przez rządzących. Zawsze dzieje się to pod słusznymi hasłami. Komunistyczne machlojki, akcje nienawiści i przemocy były ubrane w moralistyczne hasła. Dokładnie tak samo robi PiS. Afera szczepionkowa to dla mnie wstrząsający przykład tego, jak wielu dało się nabrać na manipulację władzy.

Po obu stronach?

– Przypomina mi się anegdota koleżanki, która pracowała w dawnym OBOP [Ośrodek Badania Opinii Publicznej – red.]. Podczas ankiety w 1979 roku jeden z badanych stwierdził: „Wie pani, do czego to już doszło! Nawet ja, człowiek uczciwy, kradnę!”. Mamy dziś podobną sytuację.

Przy okazji tej afery po raz pierwszy publicznie udzielił pan reprymendy swojemu chrześniakowi Janowi Śpiewakowi, który zarzucił Krystynie Jandzie – najdelikatniej mówiąc – wpychanie się do kolejki po szczepionkę.

– Zostawmy to chrześniactwo. Matka Janka słusznie do mnie napisała, że jej syn ma w gruncie rzeczy żydowską identyfikację. Owszem, był ochrzczony i przywołałem ten fakt, ale dlatego, że chciałem podkreślić więź, która mnie z nim łączy, oraz to, dlaczego mogłem do niego napisać: „Ty głupku”. Inaczej bym tego nie zrobił. Janek ma zalety umysłu i serca, ale jest nieznośnie opanowany żądzą bycia na świeczniku i wręcz daje się manipulować politycznie. I tyle.

W podobnym tonie wypowiedział się pisarz Szczepan Twardoch: „jaśniepaństwo w kolejce czekać nie będzie”. Zaś ci, którzy bronią celebrytów, wystawiają sobie „haniebne świadectwo”, bo uznają, że „są ludzie, których istnienie jest ważniejsze i cenniejsze niż innych”.

– To jest kompletne przekłamanie rzeczywistości. Uważam, że należy zająć się nie osobami zaszczepionymi, i tymi, które stają w ich obronie, ale falą nienawiści zalewającą jednych i drugich. A na ten temat nikt ze święcie oburzonych pary z ust nie puścił, z naburmuszonym publicystą Andrzejem Stankiewiczem włącznie. Proszę zostawić tego naburmuszonego!

Dziwi pana krytyka czy wręcz hejt ze strony opozycji?

– Nie ma na niego mojej zgody. Podejrzewam, że gdyby zaszczepieni zostali inni aktorzy, osoby będące lizusami PiS, to nie byłoby afery. Może opozycja przez dzień lub dwa podnosiłaby larum, ale nie byłoby życzenia komuś śmierci czy gróźb podpalenia teatru, jak się stało z Krystyną Jandą. A ona jest symbolem oporu wobec tego rządu i podobnie jak większość zaszczepionych aktorów jest zaangażowana w różne działania rozmijające się z obrzydliwym zamachem na demokrację, którego dopuszcza się PiS. Janda jest twarzą niezgody naszej strony. Dlatego jeśli ktoś daje się nabierać tej władzy, ulega jej podpuchom, to jest głupcem.

A dlaczego ludzie krytyczni wobec działań PiS dają się nabrać władzy?

– Żyjemy w sytuacji permanentnego zagrożenia. Od prawie roku mamy epidemię i nie ma znaczenia nawet to, że spora część z nas, 20-30 proc., w ogóle nie wierzy, że jest jakiś wirus. Ta niewiara to też reakcja na poczucie zagrożenia, ludzie zaprzeczają, bo nie chcą się bać. Jednocześnie cierpimy na brak zaufania do państwa, które powinno nas chronić, a działa nieracjonalnie. Nie wiadomo, co rządzący znowu wymyślą, czego zabronią, czym nas zaskoczą. Przypomina mi to znów sytuację z czasów komunizmu, gdy mieszkałem na Powiślu i raz wyszedłem z domu, a tu zniknął przystanek autobusowy, który poprzedniego dnia był. Ten rząd działa tak samo. Nie wiadomo, czego się trzymać, nic nie jest pewne, obywatel ma stale czuć zagrożenie i niepewność. Poziom negatywnych emocji jest w społeczeństwie tak duży, że wystarczy wskazać obiekt ataku, a bardzo silne emocje natychmiast znajdują upust. Klasyczna sytuacja kozła ofiarnego.

Jaką rolę odgrywa nienawiść do elit tak chętnie podsycana przez PiS?

– Kluczową. PiS to partia ideologiczna w takim rozumieniu ideologii, o jakim pisała Hannah Arendt. To straszna groźba organizowania myśli i emocji wokół jedynej idei uznawanej za słuszną. Świat, w którym władzę zapewniają przemoc i narzucanie innym własnego punktu widzenia. Warto wracać do „Korzeni totalitaryzmu”, podobnie jak warto wracać do „Zniewolonego umysłu” Czesława Miłosza, aby uświadomić sobie, jak bardzo PiS próbuje uwodzić ideologią. W 2015 r.

Kaczyńskiemu udało się populistyczne uwiedzenie ideologiczne. Za populistycznymi daninami skrył ideologię państwa autorytarnego. W nauce mówi się już dość powszechnie o narodowym populizmie.

Skoro jest diagnoza, jak brzmi recepta?

– Jedynym przeciwdziałaniem jest mówienie prawdy. W państwie, w którym władza działa w oparciu o manipulacje, o półprawdy służące do zacierania obrazu rzeczywistości czy wręcz kłamstwo, receptą może być tylko obnażanie fałszu.

Media krytyczne wobec PiS robią to od lat, opisują kolejne afery, a mimo to Kaczyński wygrywa kolejne wybory.

– Bo nie mamy żadnego aktora sceny politycznej, który stanąłby na wysokości zadania i powiedział to, co w bajce Andersena: „Król jest nagi”. Przez moment wydawało się, że nowym liderem może być Rafał Trzaskowski, ale okazało się, że zabrakło mu siły i politycznego zdecydowania. Brak odwagi czy wręcz tchórzostwo skłonny jestem zarzucić także paru sensownym biskupom wiedzącym, co powinni zrobić, ale całkowicie obezwładnionych siłą Rydzykowej ideologii.

Schowanie głowy w piasek to metoda na przetrwanie czy na skarlenie?

– Tym, co ratowało Polaków w trudnych momentach, był często Kościół. Zmiana społeczna, która dokonała się za sprawą Solidarności, była możliwa dzięki dowartościowaniu, jakim dla Polaków okazał się wybór Karola Wojtyły na papieża. W czasach PRL Kościół nie był wcale tak sprzyjający opozycji, jak zwykło się dziś uważać, ale większość biskupów wykazywała chęć pomocy i współpracy z podziemiem. Byli tacy, którzy donosili, ale było wystarczająco wielu bohaterskich księży, aby dać wsparcie, także w okresie zwątpienia, które w latach 80. ogarnęło nasze społeczeństwo.

Czytaj też: Strajk Kobiet i opozycja. Kto zyska na protestach?

Dziś nie ma co liczyć na Kościół?

– Kościół stracił kompletnie autorytet. Właśnie czytam, że niejaki biskup krakowski zabrał siedzibę „Tygodnikowi Powszechnemu”. Budynek podarowany po wojnie po to właśnie, aby tygodnik nie był zależny od władz państwowych. Zastanawiam się, co dzieje się w głowie Marka Jędraszewskiego, człowieka, który pisał doktorat o humanizmie chrześcijańskim i był specjalistą od Emmanuela Lévinasa. Czy nagle zmienił się w ogłupiałego ideologicznie tępaka? Jak mogę mówić w ten sposób o biskupie swojego Kościoła? A jednak, niestety, muszę.

Niektórzy uważają, że niechęć do elit, którą tak chętnie eksploatuje PiS, jest pokłosiem folwarczności naszego społeczeństwa.

– Nie znoszę tego rodzaju definiowania obecnej sytuacji, tego odwoływania się do szlachty głupiej i przemocowej oraz biednych i ciemnych chłopów. To nieprawda historyczna i socjologiczna. Teoria rozwinięta przez pana Ledera, który błyska jak sztuczne złoto na salonach intelektualnych. Tymczasem warto odwołać się do historii chłopstwa po 1918 r. To był okres, tak jak i wcześniejszy, przepracowania wzorów chłopskich i także tej rzekomej, wciąż przywoływanej folwarczności. I jeszcze jedno – procesy, które zachodzą w Polsce, są analogiczne do tych, które mają miejsce w innych krajach. Populistyczne działania, na których budował swoje wpływy Kaczyński, były udziałem Orbána i Trumpa. Zwalanie wszystkiego na folwarczność jest mydleniem oczu i rezygnacją z szukania prawdziwych źródeł naszych problemów. Co z tej folwarczności ma niby wynikać?

Poddańcza mentalność, skłonność do ulegania manipulacjom, poczucie krzywdy, chęć odwetu…

– To krzywdzące dla polskiego chłopstwa, które przebudziło się pod koniec XIX wieku i stało się narodem. Miało swoje ruchy, swoich wielkich działaczy, uniwersytety ludowe. Przecież 50 lat komunizmu także było doświadczeniem społecznego poddaństwa. Sam pamiętam, jak bałem się mówić różne rzeczy i dopiero zamach na papieża dokonał w moim myśleniu przełomu. Wtedy powiedziałem sobie: więcej nie będę owijał w bawełnę, wszystko będę mówił studentom, jak należy. A przecież wcześniej nie byłem tchórzem, zawsze należałem do buntowników, tych, którzy podpisywali się pod wszystkimi listami KOR. I jak ma się do mnie ta folwarczność?

Ludzie na ogół mają w sobie skłonność do podległości. To nie jest polski wynalazek. Przypominam słynną książkę Ericha Fromma o ucieczce od wolności. Nie było tam nic o Polsce ani o chłopach pańszczyźnianych.

Był za to wódz stanowiący źródło siły dla jednostek i była potrzeba identyfikacji z grupą.

– PiS gra jeszcze jedną silną kartą: cierpiętnictwem narodowym. Nie jest to wynalazek Kaczyńskiego, bo to, że po 1989 r. uznaliśmy 11 Listopada za święto narodowe, jest najlepszym dowodem, że nie potrafimy odwoływać się do tego, co w naszej historii pozytywne, do zwycięstw, lecz wolimy pielęgnować resentymenty. Świętem narodowym III RP

powinien być 31 sierpnia – powstanie Solidarności – albo 4 czerwca – wybory, w których przegrali komuniści. Ten głęboko zakorzeniony, chorobliwy sposób myślenia o polskiej historii jest niesłychanie żywotny i PiS wykorzystuje go aż nader ochoczo. Byliśmy bohaterami, cierpieliśmy, dostawaliśmy w skórę za siebie i innych, a nie jak ten Żyd czy Niemiec dbaliśmy tylko o własny interes, więc coś nam się teraz należy. Tymczasem wszyscy chcą nas oszukać, wszędzie spisek i zdrada. Tylko złe emocje. Voilà!

Co może być skutkiem takiej polityki historycznej?

– Długo myślałem, że PiS udało się dokonać kompletnego rozbicia społeczeństwa. Brak zaufania dotknął nie tylko instytucje, urzędy i polityków, ale przede wszystkim relacje ludzkie. Bo jeśli nie możemy sobie ufać, to nie nawiązujemy prawdziwych więzi. Pandemia dodatkowo uświadomiła nam, jak bardzo brak kontaktu z drugim człowiekiem zubaża nasze życie. Niemniej za załamanie wspólnoty odpowiada ten rząd. Za to, że w osamotnieniu łatwiej tworzyć bandy społeczne hodowane na wzajemnej niechęci do innych stereotypowo zdefiniowanych band.

Uważa pan jednak, że nie do końca udało się to rozbicie społeczeństwa?

– Nadzieję daje to, co wydarzyło się jesienią ubiegłego roku, protesty po wyroku upartyjnionego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Ten gniew jest teraz w hibernacji, bo ludzie nie mogą miesiącami chodzić od Mławy do Warszawy, ale uczestnicy protestów już swoje wiedzą. Wielki potencjał sprzeciwu wobec tego, co zabija ich godność, co zabiera im wolność i co zakazuje im myśleć nie tak, jak oni chcą, został uświadomiony. Na razie nie ma polityka, który potrafiłby się do tego odwołać, ale wierzę, że pojawią się nowi bohaterowie polityczni, nowy Wałęsa, nowa Walentynowicz, nowy KOR, nowy Michnik, bo on także jest konieczny.

Szymon Hołownia nie może odegrać takiej roli?

– Nie wierzę w ruch Hołowni, naburmuszonego jak Stankiewicz i kierowanego przez partyjnych macherów oraz specjalistów od PR. To nic, że nowej, buntowniczej świadomości ulicy daleko dziś do partii mogącej wygrać wybory. Bardziej przypomina równie niewielkie i buntowniczo nastawione do rzeczywistości pokolenie marcowe. A także pokolenie 1976 r., te kolejne grupy gniewu, które ostatecznie doprowadziły do wybuchu Solidarności. Tamta Solidarność zanikła, została dramatycznie wypaczona i zbrukana, ale jej idea jest wciąż żywa i objawiła się jesienią w młodych ludziach.

Pytanie, jak przekuć ją w działanie, które doprowadzi do zmiany władzy w Polsce?

– Proszę mnie o to nie pytać. Nie wiem, co może odegrać rolę zapalnika, tego reorganizatora społecznego niezadowolenia. Na razie jest jasno zdefiniowany cel: pragnienie życia w kraju, w którym instytucje służą obronie człowieka, a nie jego ograniczaniu. Komunizm upadł wraz z wprowadzeniem stanu wojennego, ale trzeba było czekać osiem lat, żeby to zwycięstwo można było skonsumować. Teraz też trzeba poczekać.

Od lat bada pan nastroje młodych ludzi, czy dziś są bardziej świadomi swojej odpowiedzialności za losy kraju?

– Obecna hibernacja to czas na intelektualne i emocjonalne przepracowanie gniewu, który dał o sobie znać. Przekucie go w postulaty i skuteczne metody nacisku. Bez lat działań KOR wielkie zwycięstwo 1989 r. nie byłoby możliwe. Teraz jest czas na to, aby wymyślane przez młodych ludzi cudowne hasła z przewodnim „wypier…”, które jest jedyną słuszną odpowiedzią na to, co się dzieje w kraju, przekuć w czyn. Uświadomić nie tylko tym, którzy wyszli na ulice, że chodzi o sprawy fundamentalne: o to, że wartość kobiety i mężczyzny należy oceniać tak samo, że gej to też człowiek, Żyd też obywatel, że wszyscy mamy równe prawa i musimy zagwarantować sobie przestrzeń do życia.

Uważa pan, że z jesiennego buntu ma szanse zrodzić się pokolenie, które doprowadzi do zwycięstwa nad PiS?

– Owszem, w sensie socjologicznym jesteśmy świadkami narodzin pokoleniowej wspólnoty, która doświadczyła swojej sprawczości. Nie jako grupa urodzonych w tym samym roku, ale scalonych wspólnym celem, przeżyciem i reakcją władzy. Polskie pokolenia, które doprowadzały do zmian, zwykle powstawały w dramatycznych momentach i dzisiejsza sytuacja jest do nich zbliżona. To wspólnota, której obecna władza tak się boi, którą tak zwalcza i której tak bardzo chce Polaków pozbawić.

Czytaj też: Jak myśleć, aby być pięknym, szczęśliwym, zdrowym i długo żyć?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWokalista przez Covid walczy o życie w szpitalu. Ma 46 lat
Następny artykułWojciech Janik: Judo nie kończy się na macie [ Sport ]