Białoruska dziennikarka Kaciaryna Barysewicz, która pisała o śmierci Ramana Bandarenki, zmarłego w listopadzie, najpewniej w efekcie pobicia przez funkcjonariuszy, jest w areszcie już 50 dni. W areszcie siedzi też lekarz, który badał Bandarenkę.
Od 55 dni za kratkami przebywają także dwie dziennikarki Biełsatu – Kaciaryna Andrejewa i Dasza Czulcowa, które również zostały zatrzymane w związku z relacjonowaniem sprawy Bandarenki.
Dochodzenia w związku z jego śmiercią do tej pory nie wszczęto.
Raman Bandarenka 11 listopada wieczorem wyszedł na podwórko przed swoim domem – nazywane, ze względu na dużą aktywność w czasie protestów, Placem Przemian. Nieznajomi mężczyźni, prawdopodobnie funkcjonariusze w cywilu, likwidowali biało-czerwono-białe wstążki, którym ozdobione było podwórko. Doszło do wymiany zdań, potem do przepychanki, w trakcie której Bandarenka miał upaść i uderzyć się w głowę. Następnie został siłą zaniesiony przez mężczyzn do nieoznakowanego mikrobusa. Wydarzenia te odtworzono później na podstawie relacji świadków i nagrań wideo.
Kilka godzin później Bandarenka trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami, w tym ranami głowy. Niedługo potem zmarł.
Oficjalnie władze komentowały tę sytuację jako „sąsiedzką kłótnię” i twierdziły, że milicja znalazła nieprzytomnego Bandarenkę na ulicy. Później Komitet Śledczy podał, że Bandarenka był pijany.
Wersję tę obaliła w swojej publikacji 13 listopada Kaciaryna Barysewicz na łamach portalu TUT.by, dla którego pracowała. Informację o tym, że w krwi mężczyzny nie było alkoholu oraz potwierdzające ją dokumenty, przekazał jej lekarz Arciom Sarokin. Oboje są obecnie w areszcie z zarzutem „ujawnienia tajemnicy lekarskiej, pociągającym za sobą poważne konsekwencje”.
Kilka dni po śmierci Bandarenki dziennikarki Biełsatu Andrejewa i Czulcowa prowadziły relację z Placu Przemian, na którym gromadzili się ludzie, by upamiętnić śmierć Bandarenki. Zostały zatrzymane i aresztowane. Również mają zarzuty karne – organizację i przygotowanie działań poważnie naruszających porządek publiczny.
Według niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy obecnie zarzuty karne za pracę podczas protestów ma 15 osób, dziewięcioro z nich jest w aresztach. Sprawa śmierci mężczyzny z Placu Przemian dotychczas nie tylko nie została wyjaśniona, ale nie rozpoczęto nawet dochodzenia, chociaż sam prezydent Biaorusi Alaksandr Łukaszenka zapewniał, że okoliczności będą zbadane.
W internecie pojawiły się natomiast nagrania dźwiękowe, na których ludzie, zidentyfikowani przez media jako kickbokser i mistrz świata w muay thai Dzmitryj Szakuta (miał m.in. szkolić siły specjalne milicji) i Dzmitryj Baskau (szef białoruskiej federacji hokeja) rozmawiali o wydarzeniach z Placu Przemian. Telewizja Biełsat określa ich jako ludzi „powiązanych z otoczeniem Łukaszenki”, a to, że rozmawiają właśnie oni potwierdziła ekspertyza fonoskopiczna nagrania zlecona przez TUT.by. Rozmawiają m.in. o szczegółach przepychanki i zatrzymania, których byli uczestnikami.
mly/PAP
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS