A A+ A++

Ponad tydzień po ujawnieniu przez studentów Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego afery związanej z Centrum Medycznym tej uczelni, pokrętnych wyjaśnieniach jej rektora, prof. Zbigniewa Gacionga, wykładowcy WUM, a w ślad za nimi Konferencja Rektorów Uczelni Warszawskich postanowili odnieść się do wydarzeń, które z dnia na dzień nabierają wymiaru coraz większego skandalu.

Zarówno dziekani WUM, jak i Konferencja rektorów nie mają zamiaru oceniać tego, co wydarzyło się na tej uczelni:

nie jest naszym zamiarem podejmowanie kolejnej oceny przebiegu szczepień przeciw COVID-19 realizowanych przez Centrum Medyczne WUM

-piszą w swoim liście wykładowcy tej uczelni, a warszawscy rektorzy wyrażają „głębokie zaniepokojenie charakterem toczącej się w przestrzeni publicznej dyskusji na temat organizacji szczepień przeciwko wirusowi SarsCoV-2 w jednej z jednostek Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego”.

O liście otwartym dziekanów WUM pisał na portalu wPolityce.pl  Jakub Maciejewski:

Czy oburzyło ich załatwiactwo? Lekceważenie i pogarda dla lekarzy, studentów i pacjentów? Ukrywanie informacji o „zaszczepionych poza kolejnością”. Nie! Otóż dziekani oburzyli się, że studenci tę sprawę nagłośnili! No jak można zakłócać spokojną atmosferę kumoterstwa.

CZYTAJ WIĘCEJ: Rektor Gaciong będzie walczył o dobre imię WUM, a dziekani – ze studentami i „mową nienawiści”. O załatwiactwie ani słowa

Nie będę zatem się powtarzała, podzielając w pełni opinie red. Maciejewskiego, ale list rektorów warszawskich uczelni, de facto udzielający poparcia rektorowi WUM, jest przykładem obrony za wszelką cenę jednego z „naszych”, bo jak nie można się zdenerwować, śledząc to, co wydarzyło się na WUM-ie od momentu ujawnienia afery ( była dodatkowa pula szczepionek – nie była; rektor nie wiedział o szczepieniach celebrytów – rektor wiedział, a nawet osobiście ich witał; dostał listę celebrytów do zaszczepienia – dostał, ale po fakcie i tak dalej), skoro w liście rektorów warszawskiej uczelni czytamy:

Rektor WUM w ramach autonomii Uczelni i obowiązującego prawa podjął zdecydowane działania świadczące o determinacji w jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy, transparentnie komunikując swoje decyzje.

Najbardziej ubawiło mnie „posądzanie” rektora WUM o  transparentność w komunikowaniu się, bo jak było, każdy widział. Trafnie skomentował postawę rektora jeden z dyskutantów na stronie „ZUM na WUM”:

Serdecznie przepraszam, że z powodu działalności, o której nie miałem pojęcia, prowadzonej przez osoby, z którymi nie mam nic wspólnego, WUM stał się najczęściej wymienianą na świecie polską uczelnią. Jeszcze raz podkreślam – to byli inni. Ja tylko witałem wchodzących aktorów.

Ale najbardziej niepokojące w stanowisku środowiska naukowo-dydaktycznego WUM jest ukryte pod sprzeciwem wobec mowy nienawiści przekonanie, że studenci zrobili coś, co wykracza poza ramy publicznego dyskursu, bowiem jak piszą dziekani:

Jakkolwiek wszyscy Członkowie naszej Społeczności mają pełne i równe prawo wyrażania swoich sądów, to jednak treść licznych, częściowo anonimowych komentarzy, dalece odbiega od standardów, których powinni przestrzegać lekarze, pracownicy naukowi, doktoranci i studenci wyższej uczelni (…) Uważamy za niegodne anonimowe formułowanie oskarżeń i przypisywania win bez możliwości bezstronnej interpretacji zdarzeń. Opinie te dotyczą m.in. jakości nauczania w naszym Uniwersytecie.

Solą w oku władz uczelni jest strona studentów WUM na Facebooku, której celem jest, jak oni sami deklarują „nagłaśniania wszelkich nieprawidłowości na WUMie”. Ale jak to nagłaśnianie? Mentalność pani Dulskiej widać przechodzi w genach z pokolenia na pokolenie i przekonanie, że brudy należy prać we własnym domu, najlepiej dyskretnie donosząc władzom uczelni, tak by nic poza jej mury nie wyszło, głęboko musi tkwić w mentalności niektórych akademickich autorytetów.

Informacje i głosy w dyskusji na stronie „ZUM na WUM” zamiast wzbudzić głęboką refleksję i chęć uzdrowienia sytuacji na uczelni (medice, cura te ipsum), podjęcie dialogu ze społecznością studencką i wyjście z całej tej sytuacji z twarzą, bowiem skandal ze szczepionkami nie jest pierwszym sygnałem zgłaszanym przez studentów, że na uczelni źle się dzieje, konsoliduje kadrę naukowo – dydaktyczną WUM i innych warszawskich uczelni w obronie jej interesów i pozycji pod hasłami walki z hejtem, mową nienawiści i anonimowymi atakami, jak określa się udokumentowane zarzuty studentów.

Strona studentów na Facebooku psuje dobre samopoczucie odpowiedzialnych za wyniki i prestiż warszawskiej uczelni, szczególnie jeśli budują je informację umieszczane na oficjalnej stronie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego . Jak nie czuć dumy, skoro się przeczyta na tejże stronie, że:

W opublikowanym 8 czerwca br. najnowszym światowym zestawieniu szkół wyższych CWUR – The Center for World University Rankings, Warszawski Uniwersytet Medyczny uzyskał najwyższe oceny w grupie krajowych uniwersytetów medycznych. Znalazł się także w czołówce polskich szkół wyższych.

Informacja, że na 2000 klasyfikowanych w rankingu uczelni WUM zajął 911 miejsce, a jeśli chodzi o „rangę osiągnięć badawczych” – 863 jest co prawda podana w komunikacie, ale to tak jak z tym traktorem ze skeczu kabaretu TEY – traktor się nie zepsuł, tylko jedno koło, a ponieważ ma ich cztery, to trzeba mówić, że trzy są dobre. Wprawdzie traktor nadal jest zepsuty, ale jak to dobrze brzmi!

Rektorzy warszawskich uczelni zwrócili się w swoim stanowisku z 8 grudnia z apelem do wszystkich osób wypowiadających się na „ten temat” (organizacja szczepień w jednej z jednostek WUM) o powściągliwość w wyrażaniu opinii oraz bazowanie na faktach i sprawdzonych informacjach. Tę intencję znakomicie wcześniej wyczuli administratorzy oficjalnej strony WUM, bowiem w rubryce „media o nas” od 30 grudnia nie ma żadnego wpisu. Media nic o WUM nie piszą!

W związku z tym, powściągliwie zwracam się z apelem – studenci do nauki literaci do piór (jak kiedyś skandowała klasa robotnicza w imieniu matki-partii) a dziennikarze niech się zajmą czym innym, a nie wkraczają na teren wyższych uczelni, które są autonomiczne i nikt nie będzie im rektorów odwoływał, ani skłaniał, by z honorem podali się do dymisji.

Wspominając dialog ze skeczu drugiego z dawnych kabaretów – Dudek – o którym młódź akademicka nigdy pewnie nie słyszała, wszyscy powyżej wymienieni „mogą panu majstrowi skoczyć tam, gdzie pan możesz pana majstra w d…ę pocałować”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrezes ZUS: Nie podwyższymy wieku emerytalnego
Następny artykułHala na miarę ekstraklasy