A A+ A++

Do północy z pracy w Białym Domu w proteście zrezygnowało troje ważnych urzędników, podobno wiele innych się z takim zamiarem nosi. Krążą pogłoski o planach niektórych członków gabinetu, by prezydenta Trumpa uznać za „niezdolnego mentalnie” do pełnienia urzędu i odsunąć na ostatnich 13 dni od władzy, korzystając z 25. poprawki do Konstytucji. Szanse na to są małe – ale to pokazuje, jak bardzo nastrój się zmienił, nawet wśród jego zwolenników…

Zacznijmy jednak od środowego popołudnia, bo takich scen amerykańska stolica nie oglądała od 1812 roku, kiedy to wojska brytyjskie ją zdobyły i spaliły dopiero co wybudowany amerykański Kapitol. 6 stycznia grupa wściekłych, białych wyborców prezydenta Trumpa na kilka godzin opanowała Kapitol, próbując powstrzymać uznanie wyników wyborów z 3 listopada 2020, kiedy to przewagą ponad 7 milionów głosów wybory wygrał Joe Biden (zdobył 81,2 mln głosów, Trump 74,2 mln).

Dzień zaczął się dość spokojnie i dobrze dla demokratów. Nad ranem oficjalnie potwierdzono, że wybory w Georgii wygrał demokratyczny kandydat, pastor Raphael Warnock. Drugi z kandydatów demokratycznych Jon Ossoff był na prowadzeniu (i ostatecznie wygrał), co wskazywało, że demokraci uzyskali kontrolę (podobnie jak republikanie w 2016) nad obiema izbami Kongresu i prezydenturą.

Dowiedz się więcej: Zamieszki w Waszyngtonie i atak na Kapitol. Kongres wznowił obrady

Rano swoje obrady rozpoczęły połączone Izby Kongresu, by potwierdzić wyniki głosowania elektorów. Amerykańska Konstytucja traktuje to jako zwykłą formalność, ale 15 republikańskich senatorów i ponad 100 kongresmenów zapowiedziało, że zgłosi swój sprzeciw.

Nie pomogły nawet napomnienia lidera republikańskiej większości Mitcha McConnella, że to co robią to czysty rozbój i że Kongres nie może unieważnić głosów ponad 20 milionów Amerykanów w czterech stanach. Odpowiedział mu senator Ted Cruz – prosząc, by inni „nie popadali w świętoszkowate tony”, sam głosem i w stylu molierowskiego Tartuffe’a kłamał, że Kongres może powołać „niezależną komisję”, by „przeprowadzić audyt głosowania w spornych stanach”.

Pomysł Cruza i senatora Josha Hawley’a z Missouri potępiły setki absolwentów wydziałów prawa uniwersytetów Harvardu i Yale, które panowie ukończyli, ale – podobnie jak u Andrzeja Dudy – z wiedzą prawno-konstytucyjną jest u nich bardzo słabo. Hawley zakończył swoje wystąpienie podniesioną do góry pięścią.

Gdy perorował senator Cruz, swoich zwolenników na wiec przed Białym Domem zwoływał prezydent Trump. Tam po raz kolejny kłamał, że wybory skradziono i to on wygrał. Wezwał ich, by poszli na Kapitol. I „byli odważni”, bo „słabi nie odbiją tego kraju.” W czasie, gdy on schował się w Białym Domu tłum ruszył na siedzibę Kongresu.

Czytaj także: Tomasz Lis: Agonia nieszczęsnej prezydentury Trumpa zaczyna się powoli przeistaczać w agonię demokracji

Zapewne w najbliższych miesiącach dowiemy się, dlaczego – w przeciwieństwie do demonstracji Black Lives Matter z czerwca – budynku nie chroniła Gwardia Narodowa, a tylko nieliczna policja parlamentarna. Kilkutysięczny tłum dosłownie szturmem wtargnął do budynku: wybijano okna, wyważano drzwi, wspinano się po ścianach. Senat w pośpiechu (razem z wiceprezydentem Pencem) ewakuowano. Potem okazało się, że dzięki przytomności pracowników administracji Kongresu, schowano i uratowano skrzynki z fizycznymi głosami elektorów.

Mniej szczęścia mieli reprezentanci w niższej Izbie. Policja zabarykadowała część wejść, do których próbował dostać się motłoch. Prasę obiegły zdjęcia polityków i pracowników Kongresu kryjących się przed atakiem z użyciem gazu (demonstranci mieli go ze sobą). Jedna kobieta zginęła, próbując sforsować drzwi do sali obrad.

Wszystko to działo się na żywo w wielu telewizjach – moja sekretarka wbiegła do mojego gabinetu krzycząc: „Sforsowali Kongres pastorze! Sforsowali Kongres!” To, co oglądaliśmy potem kojarzyło się ze złupieniem Rzymu przez Wandalów w 410 roku.

Po Kongresie dumnie z flagą Konfederatów spacerował jakiś biały rasista – flaga konfederatów NIGDY nie powiewała w tym budynku, nawet w 1861 roku! Inny bandyta ubrany w flagę „Trump 2020” usadowił się w fotelu prezydenta Senatu i krzyczał, że ogłasza Donalda Trumpa za zwycięzcę wyborów w 2020 roku. Kolejny zrobił sobie zdjęcie podczas demolowania gabinetu speakerki Izby, znienawidzonej przez republikanów demokratki Nancy Pelosi i rozwalił się z buciorami na jej biurku.

Podobno prezydent Trump odmówił wezwania Gwardii Narodowej, choć prosili go o to senatorowie i godzinami odmawiał odbierania telefonów. Przywracaniem porządku zajął się wiceprezydent Pence, który wezwał demonstrantów do opuszczenia natychmiast budynku Kapitolu.

Burmistrz Waszyngtonu (która nie ma jurysdykcji nad samym Kapitolem) ogłosiła godzinę policyjną, a do Waszyngtonu Gwardie Narodową skierowali gubernatorzy sąsiednich stanów: Wirginii, New Jersey i Maryland. Doskonałe, ale smutne przemówienie wygłosił prezydent-elekt Biden, który wezwał Trumpa, „by dotrzymał swojej przysięgi” i nakazał swoim zwolennikom opuścić Kapitol. Wydarzenia nazwał insurekcją – inni wprost mówili o „puczu”.

Zobacz również: Według Baracka Obamy Trump to produkt rasizmu i pogoni mediów za kasą

Trump zareagował dopiero po kilku godzinach, nie wystąpił na żywo, ale tylko w krótkim filmiku, powtórzył kłamstwo o „wygranych i skradzionych wyborach” i poprosił swych akolitów „by wrócili do domów”. Potem na TT powiedział, że ich kocha i by „zawsze pamiętali ten dzień.” Wieczorem Twitter, Instagram, Facebook i YouTube zawiesiły jego konta na 24 godziny. Podobno zareagował wybuchem prawdziwej wściekłości.

Kongres wznowił obrady około 18. Ostre przemówienia wygłosili i Pence i McConnell, ale wciąż nie potępili Trumpa z imienia i nazwiska. Zrobił to za to w znakomitym wystąpieniu Mitt Romney. Powiedział, że wydarzenia te są wynikiem działań „samolubnego faceta, który jest współodpowiedzialny za ten zamach”. Swoim kolegom, którzy niby „w trosce o wątpliwości ich wyborców” rozpętali ten cyrk, powiedział gorzko i dosadnie „Powiedzcie im prawdę: wybory wygrał Joe Biden. Na tym polega przywództwo.” Za swoje wystąpienie otrzymał długie brawa. Inny znany z krytykowania prezydenta republikański senator, Ben Sasse powiedział, że „kłamstwa mają swoje konsekwencje.”

Lider demokratów zapowiedział surowe ściganie osób odpowiedzialnych za te wydarzenia. Z pierwotnych 15 senatorów, swoje obiekcje wycofało dziewięciu, ale sześciu wciąż powtarzało kłamstwa Trumpa o skradzionych wyborach i fałszerstwach. Również w Izbie Reprezentantów liczba zgłaszających sprzeciw wobec elektorów spadła – ale znów, cześć republikanów pozostała niezłomna. Prawicowi komentatorzy już piszą, że za zamieszki odpowiada … lewacka Antifa.

O północy wznowiły obrady połączone Izby Kongresu, a po kilku godzinach udało się dopełnić formalności i zatwierdzić zwycięstwo Joego Bidena.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSchronisko Pięć Stawów. “Tu rodzą się przyjaźnie do grobowej deski, miłości na całe życie, tu też poczynają się dzieci”
Następny artykułKoronawirus nie ustępuje. Kilkanaście tysięcy nowych przypadków