Wczorajsze sceny z Kapitolu, pokazujące zwolenników Donalda Trumpa (lub ludzi, którzy twierdzą, że są jego zwolennikami) wdzierających się do Kongresu, już zostały opisane jako dowód na to, że demokracja w Stanach Zjednoczonych jest zdestabilizowana.
Czas pokaże, czy rzeczywiście tak jest i jak długo zajmie najpotężniejszego (jeszcze) mocarstwu świata wyjście z tego kryzysu. Oczywiście nikomu z nas nie może być to obojętne, bo stabilność całego świata zależy od stabilności Stanów Zjednoczonych.
Jeśli po tych wydarzeniach istnieje lekcja, z jakiej wszyscy w Polsce moglibyśmy skorzystać, to jest ona bardzo prosta.
Za każdym razem, kiedy establishment polityczny i medialny zgadzają się, aby przemoc werbalna lub fizyczna, stała się legalną metodą walki politycznej, musi to przynieść konsekwencje.
Po zabójstwie przez policję George’a Floyda, przez wiele miesięcy byliśmy świadkami fali przemocy na amerykańskich ulicach, której dopuszczali się aktywiści antify. Przeszła ona bez bardziej zdecydowanego potępienia ze strony mediów głównego nurtu. Zabijano ludzi, palono budynki, ale mimo to lewicowi ekstremiści nadal byli chronieni. Jedyną rzeczą, która liczyła się dla amerykańskiego establishmentu, było użycie ich przeciwko Donaldowi Trumpowi. W końcu wszystko w ciągu ostatnich czterech lat zostało ograniczone do tego celu. I właśnie dlatego przemoc i mowa nienawiści wobec Trumpa i jego zwolenników są tolerowane.
I ta tolerancja przemocy stworzyła klimat, który doprowadził wczoraj do aktów przemocy na Kapitolu.
Chociaż powinno być jasno napisane, jest duża różnica między wtargnięciem kilkorga ludzi do budynku a terrorem, który antifa już przez kilka miesięcy pokazuje na ulicach amerykańskich miast. I jedno i drugie jest przemocą, ale na kompletnie innym poziomie i w różnej skali.
Na marginesie, ciekawy jestem czy dla lewicy budynek Kongresu byłby świętym, nietykalnym symbolem demokracji, jak o nim teraz piszą, gdyby rządzili nim Republikanie?
W każdym razie wczorajsze sceny powinny być przestrogą dla wszystkich, którzy tolerują przemoc na polskiej scenie politycznej. I ta tolerancja trwa od dawna.
Moment, w którym aktywiści i politycy weszli do polskich kościołów, wykrzykując polityczne hasła, podczas gdy media III RP i politycy opozycji zamilkły – był momentem, kiedy przemoc wkroczyła do dyskursu polskiego społeczeństwa. Za każdym razem, gdy przekleństwa, wulgarność i przemoc są tolerowane i przedstawiane jako walka polityczna, tworzy się atmosfera, która może wybuchnąć w każdej chwili.
Dlatego polska opozycja, zamiast papugować narrację swoich ideologicznych podobnie myślących ludzi z Zachodu o tym co się stało na Kapitolu, powinna wykorzystać te sceny jako okazję do refleksji nad swoimi strategiami.
I wreszcie zacząć zachowywać się odpowiedzialnie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS