Ubiegły rok należał do Roberta Lewandowskiego. Grający w Bayernie Monachium kapitan reprezentacji Polski zgarnął najważniejsze klubowe i indywidualne trofea w Europie. Ukoronowaniem jego pracy była nagroda dla Piłkarza Roku FIFA, a także główne wyróżnienie w plebiscycie Globe Soccer Awards. Droga „Lewego” na szczyt zaczęła się na mazowieckich boiskach, gdzie grał i rywalizował z kilkoma piłkarzami z powiatu otwockiego. Dla nich te chwile są bezcennym wspomnieniem
MARCIN SULIGA
Robert Lewandowski strzelał bramki również w Otwocku. Ówczesny kapitan OKS Dariusz Piekarski znalazł się w doborowym gronie pokonanych przez „Lewego” bramkarzy
Robert Lewandowski pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w stołecznej Varsovii, skąd w 2005 roku trafił do Delty Warszawa. Tam jednym z jego kolegów był wówczas 22-letni Robert Rokicki, teraz zawodnik i trener rezerw Józefovii Józefów. – To nie był zbyt otwarty chłopak. Nie unikał kontaktu z rówieśnikami, ale też nie wiódł prymu w grupie. Był raczej trochę wycofany, ale być może miała na to wpływ śmierć jego taty – mówi Rokicki.
Lewandowski był jednym z najmłodszych w zespole. O miejsce w wyjściowej jedenastce musiał walczyć z bardziej doświadczonymi kolegami. Nie unikał jednak konfrontacji z nimi. – Pamiętam go jako dość wysokiego chłopaka o raczej wątłej budowie. Trochę taki „pajęczak”. Zresztą ten specyficzny ruch rękoma przy starcie do piłki pozostał mu do teraz – mówi z uśmiechem gracz Józefovii. – Od zawsze cechowały go też dobry timing i świetna umiejętność ustawiania się. Bez względu na to, czy walczył z rywalem swoich gabarytów, czy z większym i wyższym, zawsze potrafił mu wyłuskać piłkę czy wygrać pojedynek główkowy. Może na początku nie był jakimś wybitnym strzelcem, bo nie zdobywał wielu bramek, ale widać było u niego tę snajperską żyłkę i parcie na bramki. Gdy dostał piłkę w polu karnym, było wiadomo, że jej nie odda. Nas, nieco starszych piłkarzy, trochę irytowała postawa tego 16-latka – wspomina Rokicki.
Inni byli lepsi
Lewandowski nie był tym piłkarzem Delty, któremu wróżono wielką karierę. W tym kontekście myślano raczej o takich graczach jak Aleksander Eibl czy napastnicy Adrian Paluchowski i Jakub Polniak. – To był taki duet, którego musiał obawiać się każdy zespół w czwartej lidze. Strzelali praktycznie na zawołanie. Robert Lewandowski grał z nimi, ale był raczej w ich cieniu. To o nich mówiło się w szatni najwięcej – przyznaje Tomasz Baca, były obrońca Mazura Karczew, który kilka razy mierzył się z Deltą Warszawa. – Chyba nikt z nas nie spodziewał się, że gramy przeciwko zawodnikowi, który wygra Ligę Mistrzów i zostanie najlepszym piłkarzem świata. Na pewno teraz fajnie jest wrócić do tamtych czasów i powspominać – dodaje wychowanek Mazura.
Młodziutki Robert Lewandowski w barwach Delty Warszawa podczas meczu z Mazurem Karczew – wtedy był jeszcze w cieniu swoich starszych kolegów z zespołu.
– Mieliśmy wtedy naprawdę fajną paczkę w Delcie. W składzie byli Paluchowski, Polniak, Eibl czy bracia Rybaczukowie. Cele też były ambitne, ale mimo potencjału nie wszystko poszło zgodnie z planem – przyznaje były gracz Delty Piotr Kolasa. – Robert Lewandowski w zespole pojawił się trochę później, ale dość szybko zapracował sobie na miejsce w wyjściowej jedenastce. A wejście do drużyny nie było łatwe. Dostawaliśmy spore jak na tamte czasy premie i walka o miejsce w składzie na każdym treningu była bardzo zacięta. Żaden ze starszych chłopaków nie zamierzał ustępować miejsca młodemu. Żeby trafić do wyjściowej jedenastki, trzeba było najpierw wygrać rywalizację z kolegami z zespołu. Jeśli ktoś był słaby fizycznie czy nie wytrzymywał psychicznie, odpadał z wyścigu już na starcie – przyznaje były gracz klubu z Warszawy.
Praca i ambicja
Jak przyznaje Kolasa, talent Lewandowskiego dobrze pielęgnowali ówcześni trenerzy Delty, Jacek Mazurek i Dariusz Banasik. Obaj powoli, ale sukcesywnie wprowadzali „Bobka” do seniorskiej piłki. – Mimo młodego wieku Robert był niezwykle ambitnym, a przede wszystkim pracowitym chłopakiem. Widać było, że piłka nożna znajdowała się u niego na pierwszym miejscu. Robert przyjeżdżał na treningi pół godziny wcześniej. Gdy przebieraliśmy się w szatni, on już ćwiczył na boisku. Myślę, że już wtedy miał cel, żeby być profesjonalnym piłkarzem, i świadomie do tego dążył – mówi Kolasa.
Dobra gra Lewandowskiego w czwartej lidze została zauważona przez działaczy Legii Warszawa, z którą podpisał kontrakt. Piłkarska przygoda „Lewego” przy Łazienkowskiej trwała jednak krótko i jest chyba jedną z boleśniejszych historii tego klubu w ostatnich latach. Ówcześni włodarze Legii bez żalu zrezygnowali z Lewandowskiego na rzecz Hiszpana Mikela Arruabarreny. Ich błąd szybko zweryfikowała rzeczywistość. Osiągnięć Hiszpana nikt nie zna, a „Lewy” jest na ustach całego świata. – Pamiętam, że przed tym graliśmy z OKS-em sparing z rezerwami Legii i wówczas Robert był motorem napędowym rywali. Atakował, bronił, był praktycznie w każdym miejscu na boisku… Nie wiem, co dokładnie spowodowało, że wtedy Legia go odrzuciła, ale na pewno już wtedy był zawodnikiem, któremu warto było dać szansę gry na wyższym poziomie – mówi rówieśnik Lewandowskiego Michał Zapaśnik. – Historia Legii i „Lewego” jest świetnym przykładem na to, że nie warto łatwo rezygnować z graczy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi eksplozja ich talentu – dodaje „Zapas”.
Boiskowa inteligencja
Zapaśnik i Lewandowski mieli okazję grać zarówno przeciwko sobie, jak i razem w kadrze Mazowsza czy później w młodzieżowej reprezentacji Polski. Wychowanek OKS Otwock wtedy częściej otrzymywał powołania na zgrupowania reprezentacji niż najlepszy piłkarz świata. – Znałem go, jeszcze gdy był młodym i nieznanym zawodnikiem. Wiele razy graliśmy przeciwko Varsovii i był tam jednym z bardziej wyróżniających się graczy. Był szczupły, ale mimo to niebywale silny. Dobrze się zastawiał. W pojedynkach jeden na jeden trudno było odebrać mu piłkę – wspomina Zapaśnik. – Kilka razy spotykaliśmy się też na zgrupowaniach kadry Mazowsza, ale w pewnym momencie Robert przestał być powoływany. Przez kilka lat nie mieliśmy kontaktu, następną okazją do wspólnej gry była młodzieżowa reprezentacja Polski – mówi były gracz Zagłębia Lubin i Dolcanu Ząbki.
Michał Zapaśnik miał okazję występować z „Lewym” przy okazji meczów kadry Mazowsza i młodzieżowej reprezentacji Polski
Po raz ostatni Zapaśnik i Lewandowski zagrali razem w przegranym 0:2 towarzyskim meczu z reprezentacją Turcji. Dla trenerów Radosława Mroczkowskiego i Andrzeja Zamilskiego był to jeden z etapów selekcji do eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy. Zapaśnik otrzymał nominację, „Lewy” nie… – Przyznam, że byłem zaskoczony tą decyzją. Lewandowski już wtedy zaczynał się wyróżniać. Mnie imponował przede wszystkim niesamowitą skutecznością, której mi wtedy brakowało. Wiele razy podpatrywałem, jak na treningach otrzymywał piłkę i praktycznie każdy jego strzał wpadał do siatki. Już wtedy było widać u niego dużą boiskową inteligencję, bo nie strzelał na siłę, tylko szukał optymalnych rozwiązań, strzelając czasami lekko, ale z niezwykłą precyzją – mówi szkoleniowiec grup młodzieżowych OKS Champion Otwock.
Gol w Otwocku
Próbkę strzeleckich umiejętności „Lewego” mogli zobaczyć kibice OKS Start Otwock. W 2007 roku w finale okręgowych eliminacji pucharu Polski zespół prowadzony przez Cezarego Moledę podejmował u siebie Znicz Pruszków. W wyjściowym składzie gości pojawił się Lewandowski, który trafił do tego klubu po odejściu z Legii. – Znicz miał wtedy naprawdę ciekawą drużynę. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudna przeprawa. Adam Warszawski przed sezonem starał się o angaż w Zniczu i znał ich dość dobrze. W szatni opowiadał, że mają wielu zdolnych młodych graczy, jak choćby Igor Lewczuk czy Bartek Wiśniewski. O Lewandowskim na odprawie raczej nie wspominał. A szkoda… – mówi ówczesny bramkarz OKS-u Dariusz Piekarski.
Po pierwszej połowie OKS prowadził 1:0, ale zaraz po przerwie błąd w obronie Warszawskiego wykorzystał nie kto inny, jak Lewandowski. – „Lewy” zaskoczył wtedy nie tyle wykończeniem akcji, co szybkością. Jeszcze długo po meczu nie mogłem wyjść z podziwu, że stojący 10 metrów bliżej naszej bramki Warszawski nie tylko dał się prześcignąć temu chłopakowi, lecz także pozwolił mu oddać strzał. Pewnie jakbym to przewidział, zachowałbym się inaczej i może nie dałbym się pokonać, a tak trafiłem na długą listę bramkarzy pokonanych przez Roberta Lewandowskiego. Na szczęście jestem tam w doborowym towarzystwie – wspomina z uśmiechem Piekarski.
Doskonały przykład
W Zniczu kapitan reprezentacji Polski spędził jeszcze sezon. Potem na dwa sezony trafił do Lecha Poznań, a następnie wyruszył na podbój Bundesligi, gdzie w barwach Borussi Dortmund i Bayernu ośmiokrotnie sięgnął po tytuł mistrzowski i pięć razy po koronę króla strzelców.
W ubiegłym roku zdobył wszystko, co było do wygrania w klubowej piłce. Z Bayernem wywalczył poczwórną koronę, triumfując w lidze, pucharze i superpucharze Niemiec, a także wygrywając Ligę Mistrzów. Zdobył też praktycznie wszystkie najważniejsze nagrody indywidualne, w tym tę najcenniejszą – jako pierwszy Polak odebrał statuetkę Piłkarza Roku FIFA. – Dla zafascynowanej futbolem młodzieży z naszego piłkarskiego podwórka nie mamy i pewnie długo nie będziemy mieli lepszego wzoru. Rzadko się zdarza, by tyle ważnych trybów zaskoczyło i ułożyło się w całość jak u Roberta. To doskonały przykład odpowiedniej determinacji i pracy nad sobą – uważa Zapaśnik.
– Dla mnie to ogromna przyjemność, że miałem okazję grać z kimś takim jak Robert. Może nie był to długi okres, ale zawsze miło będzie wrócić do tych wspomnień. Przecież niewielu może powiedzieć: „Grałem z najlepszym piłkarzem świata”. Sam jestem ciekaw, czy Robert jeszcze pamięta chłopaków z Delty – zastanawia się Piotr Kolasa.
– Ostatnio jedno z dzieci w rodzinie zapytało mnie: „Wujek, jak to się stało, że ty jesteś teraz tu, a »Lewy« jest tam?” Odpowiedziałem, że nie wiem. Może za młodu miałem inne priorytety, a może trzeba było przychodzić na trening o pół godziny wcześniej? – zastanawia się były gracz KS Falenica.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS