A A+ A++

Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto” 26 października 2018 r.

Najstarsi gdynianie pamiętają, że jeszcze przed II wojną światową na Kamiennej Górze miała stanąć potężna modernistyczna Bazylika Morska, zaplanowana jako największy obiekt w centrum powstającego miasta. Pierwszy konkurs na jej projekt rozpisano już w 1929 r., ale nie przyniósł zadowalających efektów, więc pięć lat później ogłoszono kolejny. Jego zwycięzcą został architekt Bohdan Pniewski, który nadał budowli formę trójnawowej bazyliki zwieńczonej układem trzech wież wyrastających na wspólnej nawie, mających symbolizować połączone trzy zabory. W zespole trzech wież zawarty był też morski symbol – zamknięty w formie architektonicznej kształt trójmasztowca.

Architektoniczna wizja Bohdana Pniewskiego stała się jednym z głównych elementów kompozycyjnych projektowanej dzielnicy reprezentacyjnej. Rozpatrywano trzy warianty lokalizacji bazyliki: na szczycie Kamiennej Góry, na wschodnim jej zboczu oraz u podnóża Kamiennej Góry (między nasadą Mola Południowego). W ostatnim wariancie zakładano, że bazylikę z morzem będą łączyć – na wzór pl. św. Marka w Wenecji – potężne schody wychodzące wprost do morza, a cały nadmorski plac obudowany imponującymi gmachami publicznymi (m.in. ratuszem) stanie się gdyńskim Forum Morskim, którego centralne miejsce zajmie miejski plac.

Projekt Bazyliki Morskiej MUZEUM MIASTA GDYNI

Ostatecznie słabość gruntu na Kamiennej Górze, a także problemy finansowe i przeciągające się ustalenia formalne spowodowały wybór trzeciego wariantu lokalizacji. Być może w następnych latach Gdynia wzbogaciłaby się o reprezentacyjne Forum Morskie z bazyliką, ale wkrótce wybuchła II wojna światowa, a po jej zakończeniu nikt już do tych koncepcji nie wrócił.

Suchy dok „Daru Pomorza”

Już od 1983 roku, gdy historyczna Biała Fregata „Dar Pomorza” (własność Centralnego Muzeum Morskiego, dziś to Narodowe Muzeum Morskie) zacumowała w Gdyni jako żaglowiec muzeum, powstał pomysł, by ze względu na pogarszający się stan kadłuba umieścić żaglowiec w suchym doku. Dok – wybudowany np. na wzór londyńskiego, w którym stoi legendarny herbaciany kliper „Cutty Sark” – miał powstać na końcu Molo Południowego, między nabrzeżami Pomorskim, Wejściowym i Beniowskiego. Takie usytuowanie doku miało zapewnić dobrą ekspozycję statku-muzeum. Natomiast na północ od doku planowano postawić pawilon, który miał stanowić zaplecze muzeum.

W 1994 roku wykonano dokumentację inwestycji, przygotowano też kosztorys. Budowę doku oszacowano na ok. 40 mld ówczesnych złotych, z czego po 10 mld mieli się złożyć Towarzystwo Przyjaciół Daru Pomorza (które zamierzało zgromadzić pieniądze w publicznej zbiórce), miasto Gdynia oraz Ministerstwo Kultury i Ministerstwo Transportu i Gospodarki Morskiej. Ale największym problemem okazało się uzyskanie pierwszej wpłaty – żaden z partnerów nie chciał wyłożyć pieniędzy jako pierwszy. I na jakiś czas sprawa utknęła w martwym punkcie.

W 1995 roku Rada Miasta Gdyni wyraziła zgodę na lokalizację doku na końcu Molo Południowego i zadeklarowała 1 mln zł na jego budowę (równowartość 10 mld sprzed denominacji). Rok później wartość inwestycji szacowano już nie na 4 mln, lecz 7 mln zł, z czego 2 mln zł miało dać ministerstwo transportu. Ale nikt nie kwapił się, by wyłożyć brakującą część i inwestycja spełzła na niczym.

Orzeł Wajdy

Podobno Andrzej Wajda nosił się z tym pomysłem od dawna. W 1992 roku, gdy z okazji 500-lecia odkrycia Ameryki reżyserował w Gdyni plenerowe widowisko „Księga Krzysztofa Kolumba”, powiedział o tym Krzysztofowi Wójcickiemu, wówczas dyrektorowi Teatru Miejskiego w Gdyni. – Powiedział, że chciałby pozostawić po sobie w Gdyni coś trwałego, wielkiego, co będzie pojawiać się i znikać w sposób teatralny, co będzie wyrastać z morza – opowiadał Wójcicki. W koncepcji Wajdy miał to być potężny pomnik orła w złotej koronie, raz dziennie o określonej godzinie przy dźwiękach muzyki wynurzający się z dna Zatoki Gdańskiej.

Orzeł WajdyOrzeł Wajdy PROF. ADAM MYJAK

W 1998 roku podczas spotkania w orłowskim Domu Żeromskiego Wajda pierwszy raz publicznie opowiedział o swoim pomyśle. – Symbolem, który nas łączy, jest orzeł. A orzeł, który stoi w morzu, przypominałby wiatr od morza, który rozpoczął w Polsce przemiany, wszystkich poruszył i doprowadził do tego, że żyjemy w wolnym kraju. To byłoby coś wyjątkowego. Wszyscy mówiliby: trzeba jechać, zobaczyć tego orła, co wynurza się z wody. Byłby takim symbolem jak Statua Wolności w Nowym Jorku czy Chrystus w Rio de Janeiro.

Wójcicki pociągnął pomysł: – Mój znajomy inżynier mówi, że to jest do zrobienia. To hydropneumatyka. Rura wchodzi w rurę i orzeł idzie w górę.

Przeprowadzono nawet wstępną symulację na zatoce z udziałem dwóch kutrów torpedowych Marynarki Wojennej. Stanęło na tym, że najlepiej, jak orzeł będzie mieć 18 metrów wysokości i wynurzać się w odległości 400 metrów od brzegu, na wysokości gdyńskiego bulwaru. Tyle tylko, że w tym miejscu zatoka ma jedynie siedem metrów głębokości. Padł więc pomysł, by orzeł przy wynurzeniu wypiętrzał się z siedmiu do 18 metrów niczym pionowy teleskop.

O wykonanie szkicu i modelu orła Wajda poprosił prof. Adama Myjaka z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

– Myślę, że pomysł Wajdy może dodać splendoru miastu. Lubię szalone pomysły, ale pod warunkiem, że nie idą na nie publiczne pieniądze – mówiła Franciszka Cegielska, prezydent Gdyni.

O kosztach i finansowaniu przedsięwzięcia nikt nie wspominał, ale ustalono, że premierowe wynurzenie pomnika ma nastąpić w sierpniu 2000 roku. Dotąd nie nastąpiło.

Zadaszenie Świętojańskiej

Dyskusja na temat przekształcenia ulicy Świętojańskiej w deptak, która od paru lat wraca w rozmowach o rozwiązaniach komunikacyjnych w mieście, nie jest niczym nowym. Już na początku lat 90. XX wieku, gdy miastem rządziła prezydent Franciszka Cegielska, powstał pomysł, by z tej najważniejszej gdyńskiej ulicy usunąć ruch pojazdów i przenieść go na równoległą ulicę Władysława IV. Włącznie z trakcją do obsługi trolejbusów.

Wówczas miejscy urbaniści w swoich ambitnych planach posunęli się dalej niż rozwiązania obecnie brane pod uwagę, i zaproponowali nawet zadaszenie ulicy. Miało ono przybrać kształt półkolistego, przezroczystego (wykonanego ze szkła lub tworzywa) dachu, który rozciągałby się nad całą szerokością ulicy, począwszy od skrzyżowania z aleją Piłsudskiego aż po dolną część ulicy.

Tak zadaszona Świętojańska ze zmodernizowanymi chodnikami, wzbogacona o wielkie gazony z kwiatami i część wypoczynkową z ławkami, miała – według ówczesnych założeń – stać się prawdziwym reprezentacyjnym gdyńskim salonem.

Idea zadaszenia i wyrugowania ruchu pojazdów ze Świętojańskiej (której konkretnych kosztów nikt nie oszacował) umarła wraz z burzliwym rozwojem motoryzacji lat 90. i natężeniem ruchu w centrum miasta.

Forum Kultury

W 2007 roku władze Gdyni postanowiły zagospodarować grunt w sercu miasta, na którym od lat znajduje się Park Rady Europy (między Teatrem Muzycznym a skwerem Kościuszki). To tu przed wojną planowano Forum Morskie. Po latach idea przedwojennych urbanistów wróciła pod postacią Forum Kultury – miejskiej agory, wokół której skupione miały być główne instytucje kulturalne: istniejący już Teatr Muzyczny, a także planowane: nowa siedziba Teatru Miejskiego oraz galeria i mediateka.

Duży plac pośrodku Forum - w otoczeniu zieleni i w bezpośrednim sąsiedztwie plaży, morza i basenu jachtowego - stanie się areną plenerowych wydarzeń kulturalnychDuży plac pośrodku Forum – w otoczeniu zieleni i w bezpośrednim sąsiedztwie plaży, morza i basenu jachtowego – stanie się areną plenerowych wydarzeń kulturalnych 

W 2008 roku ogłoszony przez miasto konkurs na projekt Forum Kultury wygrała międzynarodowa pracownia Fiszer Atelier 41. W zamierzeniach architektów nowy Teatr Miejski miał mieć dwie sale, główną na ponad 400 miejsc ze sceną obrotową i kameralną z mobilną widownią na ponad 200 miejsc. Do nowoczesnego budynku obok teatru miała przenieść Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni, a właściwie mediateka ze zbiorem książek, płyt, filmów i gier na współczesnych nośnikach. Oprócz tego w Forum Kultury stanąć miał także gmach galerii sztuki współczesnej.

Budowa potężnej miejskiej inwestycji, której koszt ostrożnie oszacowano na 200 mln zł, miała rozpocząć się w 2010 roku i potrwać dwa lata. Dlaczego do dziś nie ruszyła? Bo ogłaszając konkurs na projekt Forum Kultury, miasto nie pisnęło ani słowem, że o zwrot tego gruntu upomnieli się spadkobiercy przedwojennych właścicieli. Minęło ponad 10 lat, a sprawa o zwrot ziemi nadal się ciągnie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZabierz mnie do domu, czyli zmieńmy psi los przypięty łańcuchem do budy
Następny artykułDlaczego zwolniono wszystkich twórców LEGO Island