A A+ A++

Starcie żółto-czarnych z „Rottweilerami” pierwotnie miało odbyć się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Jednak wówczas mecz nie doszedł do skutku z powodu dwóch potwierdzonych zakażeń koronawirusem i obowiązku przejścia kwarantanny przez zespół z Kujaw.

Frasunkiewicz mógł się szybko zrewanżować Treflowi

Pomimo zmienionego terminu spotkanie nadal można było określać mianem „świątecznego”, bowiem udało się je rozegrać w Święto Trzech Króli. Atmosfera przed meczem była bardzo napięta. Wszystko za sprawą trenera Przemysława Frasunkiewicza. Były szkoleniowiec Asseco Arki Gdynia zaledwie dzień wcześniej przeniósł się z Trójmiasta do Włocławka, co dodawało środowej rywalizacji niebywałego smaczku. 41-latek po raz pierwszy ze swoją nową drużyną spotkał się dopiero w dzień meczu. Warto dodać, że dla Frasunkiewicza był to drugi w ciągu zaledwie tygodnia pojedynek z Marcinem Stefańskim. 30 grudnia, jeszcze jako sternik gdynian, przegrał z prowadzonym przez niego zespołem aż 71:100. Tydzień później, już w nowym klubie, nadeszła więc świetna okazja do rewanżu.

Mecz od początku toczył się w szybkim tempie, a obie drużyny prezentowały otwartą koszykówkę, mogącą się podobać zgromadzonym przed ekranami kibicom. Po pięciu minutach gospodarze mieli na koncie aż 18 punktów, choć włocławianie wcale nie odstawali. Dzięki świetnej dyspozycji chorwackiego podkoszowego Ivicy Radicia oraz trafieniom z dystansu Przemysława Zamojskiego i Rotnei Clarke’a, wciąż trzymali się blisko. O wyniku zaważyła skuteczność z gry, która w szeregach sopocian po otwierającej kwarcie wynosiła aż 73 proc., co przyniosło nieznaczne prowadzenie 29:27.

Wysoka intensywność odbiła się na dyspozycji rzutowej zawodników. Mimo że liczba celnych prób znacznie ucierpiała, wynik kręcił się wokół remisu. Podopiecznym Marcina Stefańskiego – dzięki nieco lepszej końcówce – udało się utrzymać minimalną zaliczkę do przerwy (47:45).

Mocne uderzenie Trefla

Żółto-czarni powrócili na parkiet niezwykle zmotywowani, rozpoczęli drugą połowę od atomowego uderzenia i objęli rekordową, dziesięciopunktową przewagę. Przyjezdni nie rezygnowali i wraz z upływem czasu mozolnie usiłowali niwelować straty, lecz ich starania poszły na marne za sprawą dwóch kolejnych „trójek” TJ Hawsa, po których gospodarze znów mieli 10 punktów więcej od przeciwników (76:66).

Start decydującej odsłony był w wykonaniu sopocian równie udany, jak wcześniej. Skutecznością na dystansie imponowali Karol Gruszecki, a także Haws, a na tablicach szalał Dominik Olejniczak. Gdy na sześć minut przed ostatnią syreną piąte przewinienie popełnił bezapelacyjny lider gości Ivan Almeida (choć zdobył tylko osiem punktów), stało się jasne, że miejscowi tego spotkania nie przegrają.

Zatem w opóźnionym hicie EBL Trefl pewnie pokonał Anwil 96:83 i z bilansem 12-7 coraz śmielej wdziera się do czołówki ligi. Następny mecz żółto-czarni rozegrają w najbliższą sobotę w Ostrowie Wlkp. z Arged BM Slam (godz. 17.30).

Trefl Sopot – Anwil Włocławek 96:83

Kwarty: 29:27, 18:18, 29:21, 20:17

Trefl: Gruszecki 24 (6), Omot 20 (1), Olejniczak 12, Paliukenas 4, Ł.Kolenda 0 oraz Haws 15 (3), Leończyk 13, Moten 4, M.Kolenda 4, Kowalenko 0, Klawa 0, Ziółkowski 0

Anwil: Radić 22, Clarke 15 (2), Zamojski 12 (2), Almeida 8 (1), Lichodiej 2 oraz Jones 10, Pluta 7, Sulima 4, Mielczarek 3 (1), Tomaszewski 0, Piątek 0

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBp Nitkiewicz: kogo dziś przypominamy – Mędrców ze Wschodu czy Heroda
Następny artykułJak to zobaczyłem, wpadłem w taki szał, że chciałem wziąć piłę i powycinać te drzewa