Minęło kilkanaście lat od momentu, gdy miałem w rękach tę książkę po raz ostatni. Dziś znów do niej wracam i przecieram oczy ze zdumienia. Niby przerobiona i przedyskutowana na wszystkie możliwe sposoby. Przez jednych uwielbiana i wymieniana w gronie wybitnych esejów filozoficznych, przez innych rozpoznana jako lewacka szmira i skazana na banicję. A jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Zaskakująco dobrze opisuje aktualną rzeczywistość; bezwzględnie odkrywa te same problemy, z jakimi społeczeństwa zachodniego świata borykały się na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Minęło parę dziesięcioleci, a ma się wrażenie, że w naszej mentalności niewiele się zmieniło. Albo inaczej – w kwestiach, których dotyczy owa książka, nie zmieniło się właściwie nic.
Mam wypiera Jestem
Gdy Erich Fromm, niemiecki psychoanalityk i filozof, pisze „Mieć czy być”, w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie Zachodniej nasila się materialistyczne pojmowanie sensu życia. Ludzie ulegają pokusie, by wartość istnienia utożsamiać z posiadaniem. Jednocześnie na znaczeniu zyskuje ruch kontrkultury, który na różne sposoby próbuje się temu przeciwstawić. Napięcie między jednym a drugim Fromm ukazuje w sposób nadzwyczaj błyskotliwy. Przeciwstawia sobie modus posiadania i modus bycia. Zderza dwa systemy: zorientowany wokół ludzi, transcendencji i wartości ducha z tym zwracającym się w kierunku gromadzenia i zawłaszczania rzeczy. Wskazuje na dwa charakterystyczne aspekty modusu posiadania: indywidualizm i hedonizm – „ja” i „moja przyjemność”.
Idąc tropem tez, które stawia Fromm, możemy powiedzieć, że nie mamy już do czynienia z „Myślę, więc jestem” Kartezjusza, lecz z hasłem zupełnie nowym: „Posiadam, więc jestem”. Niemiecki filozof słusznie zauważa, że modus posiadania zagarnia nawet takie sfery życia, które wydają się w żaden sposób mu nie podlegać. Mówimy „mam samochód” lub „mam telefon”. To oczywiste. Z równą łatwością stwierdzamy jednak: „mam męża”, „mam żonę”, „mam dziecko”, a nawet „mam problem” czy, o ironio, „mam depresję”. Wydaje się, że „mam” wypiera „jestem” w niemal każdej sferze naszego funkcjonowania.
Własność – rzecz święta
Dążenie do posiadania jest częścią naszej natury. Eksperymenty prowadzone od kilku lat przez psychologów rozwojowych świadczą o tym, że nawet bardzo małe dzieci, poniżej piątego roku życia, przywiązują dużą wagę do kwestii własności.
Podczas jednego z eksperymentów przeprowadzonych przez kanadyjskiego psychologia Oriego Friedmana i jego zespół dzieci oglądały serię obrazków. Na pierwszym z nich było widać chłopca i dziewczynkę, obok których leżały identyczne gumowe kaczuszki. Drugi obrazek ilustrował, jak dziewczynka odchodzi, ale jej kaczuszka zostaje na miejscu. Na trzecim obrazku chłopiec zabiera jedną z kaczuszek i również idzie do domu, przy czym, w zależności od warunku eksperymentu, zabiera albo kaczuszkę, która leżała obok niego, albo tę, która znajdowała się niedaleko dziewczynki.
W zasadzie nie powinno mieć znaczenia, którą zabawkę zabrał – jeśli kaczuszki są identyczne, to dziewczynka nie będzie stratna, gdy wróci na podwórko. Po prostu zabierze tę kaczuszkę, która została po odejściu chłopca. I tu pojawia się puenta badania. Małe dzieci uczestniczące w eksperymencie i oglądające opisane tu historyjki pytano, czy zachowanie chłopca było w porządku. Okazało się, że dzieci akceptowały zachowanie chłopca wtedy, gdy zabrał kaczuszkę leżącą obok niego. Jednocześnie nie akceptowały sytuacji, w której zabierał kaczuszkę znajdującą się wcześniej obok dziewczynki. Dodajmy dla jasności, że zmieniono przyporządkowanie ról do płci, bo nie miało to żadnego znaczenia.
Mieć jak najwięcej
We współczesnym świecie dążenie do posiadania i wyznaczania tego, co stanowi własność, zaczęło przybierać skrajne postaci. Chcemy nie tylko mieć – zależy nam na tym, by mieć jak najwięcej. Więcej, niż nawet jesteśmy w stanie skonsumować.
W badaniu przeprowadzonym przez psychologa z Chicago Christophera Hsee i współpracowników uczestnicy wykonywali proste zadania i jako zapłatę otrzymywali czekoladki. Po zakończeniu pracy mogli je zjeść. Eksperyment polegał jednak na tym, że w pierwszej fazie ludzie mogli tylko pracować, a w drugiej tylko konsumować. Sami przy tym decydowali, na ile intensywnie chcą pracować. Tym samym mogli samodzielnie determinować wysokość czekoladowych zarobków. Wiedzieli też, że całą nagrodę muszą skonsumować na miejscu, ponieważ ani jednej czekoladki nie będą mogli zabrać ze sobą. Jakie zachowanie będzie w takich warunkach racjonalne? Odpowiedź wydaje się oczywista: ludzie powinni pracować tak długo, by zarobić tyle czekoladek, ile będą w stanie z przyjemnością skonsumować. Po co brać nadgodziny, jeśli obecnie zarabiam wystarczająco dużo?
Wyniki badania, które powtarzano później w różnych konfiguracjach, jasno pokazały jednak, że jego uczestnicy pracowali zbyt dużo i zarabiali taką ilość słodyczy, jakiej nie byli w stanie zjeść. Co ciekawe, nie zachodził efekt uczenia się. Nawet jeśli w pierwszym kroku badania ludzie mogli się zorientować, że pracowali zbyt intensywnie i otrzymali wynagrodzenie wyraźnie przewyższające to, jakiego potrzebowali, to w kolejnym eksperymencie zachowywali się tak, jakby doznali zaniku pamięci i powtarzali swoje niezbyt rozsądne działanie.
Christopher Hsee mówi w tym kontekście o efekcie nadmiarowej pracy (ang. overearning), twierdząc, że jest ona przejawem dążenia człowieka do bezmyślnej akumulacji zasobów – poszerzania sfery posiadania. Czyż nie przypomina to ciągu zdarzeń, które często znamy z autopsji? Coraz więcej pracujemy, coraz więcej zarabiamy i coraz więcej kupujemy, by w końcu nawet nie skorzystać z wszystkich zakupionych dóbr, ponieważ brakuje czasu albo po prostu mamy wszystkiego zbyt wiele.
Zobacz też: Kompas moralny. Skąd wiemy, co jest sprawiedliwe i dobre? I czy zawsze możemy mieć pewność?
Źródło przyjemnych emocji
Skrajnym przejawem przedkładania „mieć” nad „być” jest zjawisko materializmu rozumianego w kategoriach indywidualnej ludzkiej cechy. Materialiści są nastawieni na gromadzenie dóbr w takiej ilości, która nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, przy czym nie chodzi tu wyłącznie o samo kumulowanie zasobów. Nabywanie i posiadanie jest u nich powiązane z emocjami i systemem wartości, które uznają za ważne. Z czasem staje się po prostu wyznacznikiem odczuwania szczęścia. Kupowanie jest źródłem ekscytacji i przyjemnych emocji, a brak możliwości uruchamiania zachowań zakupowych generuje frustrację, smutek i złość. To, ile i co posiada materialista, determinuje jej/jego samoocenę. Odcięcie dostępu do markowych przedmiotów uruchamia w materialistycznym umyśle poczucie niepewności i zagrożenia, że jest się kimś gorszym. Materialiści czasami przyznają się nawet do tego, że różne rzeczy kupują bez sensownego uzasadnienia, ale wyobrażenie, że inni mogą pomyśleć, iż na coś ich nie stać, jest tak dokuczliwe, że nie pozwala na wyrwanie się z błędnego koła konsumpcji.
Kupowanie dokonuje się w kontekście społecznym, materialista wciąż porównuje się z innymi, podąża za tym, co robią i jak go postrzegają. Równocześnie materializm jest niemal równoznaczny z izolowaniem się i poczuciem alienacji. Jak pisał w swojej książce „Konsumowanie życia” polski filozof Zygmunt Bauman: „Konsumpcja jest czynnością nader samotną (może nawet archetypem samotności), nawet jeśli dokonuje się jej w towarzystwie. Z czynności konsumpcyjnej nie wynikają żadne trwałe więzy”.
Kupują, by czuć się dobrze
Psychologowie od wielu lat interesują się przyczynami i konsekwencjami materializmu. Doniesienia z badań są w tym zakresie spójne i w jednoznaczny sposób ujawniają, czym tak naprawdę kończy się pogoń za ekscytacją, jaką pozornie oferuje posiadanie. Nasilenie orientacji materialistycznej jest dodatnio powiązane z odczuwaniem lęku, doświadczaniem stanów depresyjnych, niską satysfakcją z życia i negatywną oceną samego siebie. Materialiści kupują, by czuć się dobrze, ale na końcu ich dobrostan psychiczny ulega wyraźnemu pogorszeniu. Dlaczego?
Najprościej będzie odpowiedzieć, posługując się analogią z innymi uzależnieniami. Kupowanie może stać się bowiem kompulsją – przymusem, od którego człowiek nie jest w stanie się uwolnić, nawet jeśli w którymś momencie bardzo tego chce. Działa tu podobny mechanizm jak przy piciu alkoholu. O ile nie ma nic złego w wypiciu co jakiś czas lampki dobrego wina, o tyle gdy pociąg do alkoholu wymyka się spod kontroli, przyjemność przeistacza się w koszmar, który krok po kroku dewastuje kolejne sfery naszego funkcjonowania, zarówno w sensie somatycznym, jak i psychicznym.
Podobnie może dziać się w przypadku konsumpcji. Jeśli raz na jakiś czas kupimy sobie coś tylko dlatego, że mamy taką zachciankę, nie dzieje się nic złego i nie wystawia nam to świadectwa bezmyślnych materialistów, którzy nie potrafią regulować swoich emocji. Jednak gdy przestajemy kontrolować pragnienie kupowania, w naszych głowach powinna zapalić się lampka alarmowa. O jakich symptomach mówimy? Oto kilka przykładów:
Zawsze, gdy jest nam źle, idziemy do sklepu, ponieważ inaczej nie potrafimy poprawić sobie nastroju.
Kupujemy coś tylko dla nadziei, że inni się nami zachwycą.
Mamy poczucie, że musimy coś kupić, ponieważ jeśli tego nie zrobimy, stracimy niepowtarzalną szansę.
Rozmyślamy po nocach, wciąż przypominając sobie ofertę, która uciekła nam sprzed nosa.
Z czasem do objawów o charakterze psychologicznym dołączają finansowe: wpadamy w długi, ale nie jesteśmy w stanie zmienić sposobu zarządzania pieniędzmi.
Być jak Odyseusz
Posiadanie to sfera życia człowieka, która może kojarzyć się z syrenami, od których zwodniczego śpiewu próbował uchronić się Odyseusz. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas. Być może, paradoksalnie, pomoże nam w tym czas pandemii doświadczanej tak boleśnie.
Czy w „Mieć czy być” znajdziemy jakieś antidotum, sugestię, jak naśladować postępowanie Odyseusza, który przywiązał się do masztu, by uniknąć zwodniczego uroku syren? Erich Fromm podpowiada: „Bezpieczeństwo, poczucie tożsamości oraz zaufanie oparte na wierze w to, czym się jest, na potrzebie wchodzenia w związki, zainteresowaniu, miłości, solidarności z otaczającym światem – zastąpią pragnienie posiadania, zawłaszczania, kontroli świata, które w rezultacie prowadzą do stania się niewolnikiem własności”.
Czytaj także: Tadeusz Gadacz: Na końcu i tak zawsze zostaje pytanie: po co człowiek ma żyć?
Cytaty za: Erich Fromm, „Mieć czy być”, tłum. J. Karłowski
Prof. dr hab. Tomasz Zaleśkiewicz – szef Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. W pracy naukowej koncentruje się na badaniu zachowań ekonomicznych oraz zagadnieniach związanych z inwestowaniem pieniędzy i podejmowaniem decyzji finansowych, odwołując się przy tym także do dziedzin pokrewnych: ekonomii behawioralnej, neuroekonomii i teorii gier
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS