W stanie Wisconsin pandemia napędziła popyt na broń i amunicję. „To nie jest sposób, w jaki chcemy prowadzić interes” narzekają sprzedawcy.
Racjonowanie produktów pierwszej potrzeby widziano w czasie pandemii w wielu krajach i w wielu sieciach handlowych. Jednak w stanie Wisconsin w USA racjonowanie swoich towarów musieli wprowadzić sprzedawcy broni i amunicji. Spowodowany pandemią popyt utrzymuje się bowiem na wysokim poziomie od zgłoszenia pierwszych przypadków koronawirusa, a dodatkowo napędziły go zamieszki.
– To nie jest szczęśliwy czas. Czy wykorzystujemy stare zapasy, które były tu od jakiegoś czasu. Pewnie, że tak. Ale to nie jest sposób, w jakich chcemy prowadzić interes. Chcemy, aby to było dobre doświadczenie dla kupującego i dla nas – powiedziała radiu WPR Pat Kukull z Superior Shooters Supply w Superior.
Paniczne kupowanie, które już w marcu spowodowało wzrost popytu na broń i amunicję o 500 procent, doprowadziło do sytuacji, w której Superior Shooters Supply musi racjonować sprzedaż nabojów do jednego opakowania na osobę. Kukull stwierdziła także w rozmowie, że jej sklep miał problem z pozyskaniem nawet takich rzeczy, jak gaz pieprzowy, miotacze gazu czy wiatrówki. Sprzedawało się absolutnie wszystko.
Podobna sytuacja jest w innych częściach stanu. Sprzedawca z River Falls, Troy Dormady twierdził w radiu, że nigdy w ciągu 20 lat pracy nie widział takiego popytu. Szczególnie popularne są pociski do pistoletów kaliber .380 i 9 mm, ale z braku innych rodzajów amunicji ludzie wykupili nawet naboje typu .30-30 używane do polowań na jelenie.
Problemy z dostępnością amunicji wzmogła upadłość Remington Arms Co., która w lipcu złożyła wniosek o zabezpieczenie upadłości w sądzie federalnym. Inni producenci prowadzą już rozmowy o przejęciu praw do marki, ale mogą one potrwać. Związa … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS