A A+ A++

Ryszard Piotrowski: Jedna z wielu w 2020 roku, być może najbardziej inspirująca do anegdot. Mnie przypomina opowiadanie Telimeny z „Pana Tadeusza” o tym, jak policmajster rozstrzyga spór o interpretację prawa łowieckiego pomiędzy wielkim łowczym dworu a „małym czynownikiem”. W finale tej opowieści jedna ze stron sporu oświadcza: „To śmiałbyś, hultaju, Znać się lepiej na łowach i źwierząt rodzaju Niżli ja, Kozodusin, Carski Jegermajster? Niechajże nas rozsądzi zaraz Policmajster!”. Przyjeżdża policmajster i rzeczywiście rozsądza.

Czytaj więcej: Sylwestrowy chaos to idealne podsumowanie pandemicznej polityki PiS

W sylwestra 2020/2021 już nie policmajster, a policjant rozsądzał, czy człowiek zasłużył na karę, czy też nie.

– Jak pisze Mickiewicz, „Policmajster powinność służby swej rozumiał, Bardzo się nad zuchwalstwem czynownika zdumiał”. Urzędnik trafił na cztery tygodnie do kozy. Jest w tej anegdocie coś z klimatu nocy sylwestrowej 2020/2021. Taka sytuacja, w której każdy ma takie prawo, jakie zaaplikuje mu patrol policji, jest bardzo niebezpieczna, z całym szacunkiem dla naszych policjantów, których werdyktu mogą jednak nie podtrzymać sędziowie.

I można z tego porównania żartować, ale w tle mamy bardzo ważne kwestie praw obywatelskich. A obywatele jakby nie widzą swojej słabnącej pozycji prawnej.

Być może nie dostrzegają alternatywy.

– Długo można by mówić o przyczynach: o poczuciu niesprawiedliwości, krzywdy, zagrożenia, osamotnienia, zdrady ideałów solidarnościowych, ale podsumowałbym to stwierdzeniem, że demokracja konstytucyjna niewystarczająco zakorzeniła się w świadomości społecznej. Obywatele myślą sobie, że przecież nic takiego nam się nie stało, jeśli jedną zabawę sylwestrową spędziliśmy w domu. Trzeba zdać sobie sprawę, że ograniczenia mogą pójść znacznie dalej niż ograniczenia dotyczące jednej nocy. Zawsze znajdą się okoliczności, które będą usprawiedliwiały naruszenia prawa: kryzys gospodarczy albo niepokoje społeczne.

I znów będzie można zakazywać zgromadzeń, przemieszczania się. Granica może być przesunięta jeszcze dalej?

– Weźmy pod lupę przepis o zakazie wychodzenia z domu osób poniżej 16. roku życia bez opieki starszych. Dzieci traktujemy trochę inaczej niż dorosłych wyborców. Są pod władzą rodzicielską. Posiedzą w domu, nic się nie stanie. Mało kto upomina się o ich prawa konstytucyjne.

WatchDog Polska tym się zajmuje, ale ich pojedynczy głos jest niesłyszalny.

– Więc wyobraźmy sobie innego rodzaju przepisy. Osoby niezaszczepione mają pozostać w swoich miejscach zamieszkania, bez zezwolenia na przemieszczanie się. Nie oceniając, czy to słuszny, czy niesłuszny pomysł, trzeba by zastanowić się nad podstawą prawną. Ciągle zapewne byłaby to znowelizowana ustawa z 2008 roku, która dotyczyła zwalczania chorób zakaźnych: grypy, ospy i innych. Nie ma innych przepisów, na których się opieramy. Ta ustawa – zresztą też wątpliwa konstytucyjnie – stanowiła podstawę do wydania rozporządzenia prawie likwidującego wolność zgromadzeń. Mamy sytuację, w której rozporządzeniem Rady Ministrów, bez udziału Sejmu, radykalnie ogranicza się, a właściwie znosi, jedno z podstawowych praw obywatelskich. W dodatku na podstawie ustawowego upoważnienia zbyt ogólnego, aby uznać je za wystarczające.

Kolejnym przykładem atrofii roli Sejmu jest historia związana z ustawą dotyczącą aborcji. W regulowaniu prawa kobiet do przerywania ciąży ciało ustawodawcze – prawdopodobnie celowo – pominięto. Być może mając w pamięci protesty uliczne z 2016 roku po rozpoczęciu w Srjmie prac nad modyfikacją tzw. kompromisu aborcyjnego. Tym razem nie zdecydowano się na to, aby o tak ważnych sprawach jak aborcja, wypowiedział się organ, którego legitymacja społeczna pozostaje bezsporna, wynik wybór parlamentarnych nie jest kontestowany. Mamy jedynie wyrok Trybunału Konstytucyjnego, instytucji funkcjonującej przy wielu zastrzeżeniach dotyczących zwłaszcza statusu sędziów i braku niezbędnego dystansu między orzecznictwem a oczekiwaniami rządzącej wiekszosci

Może jeszcze będzie ustawa?

– Ona nie jest potrzebna w przypadku tego wyroku. Stwierdzenie niezgodności z konstytucją aborcji dokonywanej ze względu na wady płodu jest wystarczające, aby po ogłoszeniu orzeczenia w „Dzienniku Ustaw” stan prawny uległ zmianie ze wszystkimi tego konsekwencjami, zapewne także karnoprawnymi wobec lekarza taką aborcję przeprowadzającego. Większość sejmowa wiedziała, że prace nad ustawowym ograniczeniem dopuszczalności aborcji w Sejmie wywołają społeczny opór. Żeby uczynić swój zamysł skutecznym, partia rządząca pominęła ścieżkę legislacyjną. Obywatele i obywatelki znów zareagowali odwołując się do protestów jako ultima ratio – ponieważ inne mechanizmy zawodzą.

Gdy przyznawano dodatki covidowe dla medyków, opozycja mówiła o złamaniu zasady równości, domagała się szerszej wypłaty świadczeń. Konstytucja została w tej sytuacji złamana?

– Konstytucja zabrania dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny. Nie oznacza to, że wszyscy mają zarabiać zawsze tyle samo. Wedle prawa dopuszczalność zróżnicowania w warunkach obowiązywania zasady równości wynika z oceny, czy jest ono usprawiedliwione społecznie, czy nie. W tym przypadku od uznania, czy wszyscy lekarze są narażeni na zarażenie, czy też nie. Mamy więc kwestię oceny, czy przyznanie dodatku pewnej grupie, a innej nie, jest sprawiedliwe, czy nie jest sprawiedliwe społecznie. Dla większości rządowej istotniejszy był jednak nie aspekt sprawiedliwości, a dostępności środków na te świadczenia. Opozycja broniła lekarzy, a rząd – funduszy.

Czy jest pan w stanie ocenić, które z tych naruszeń konstytucji w 2020 roku było najpoważniejsze?

– Podstawowym naruszeniem było niewprowadzenie stanu klęski żywiołowej na początku pandemii. To spowodowało wiele naruszeń w przepisach dotyczących walki z pandemią, ale przede wszystkim – co z punktu widzenia demokracji najbardziej spektakularne – wybór prezydenta niezgodnie z harmonogramem przewidzianym w konstytucji. Ustawa zasadnicza wymaga wszakże, aby wybory prezydenckie odbywały się najpóźniej 75 dni przed końcem kadencji urzędującego prezydenta. Ten termin dla prezydenta Andrzeja Dudy minął 23 maja. Wybory – zresztą przy wsparciu opozycji – zorganizowano 28 czerwca. Ponad miesiąc po dopuszczalnym konstytucyjnie terminie. Przedstawiłem ten pogląd w ekspertyzie dla komisji senackiej i mogli się z nim zapoznać politycy wszystkich opcji.

Opozycja mogła wyrazić sprzeciw wobec nierespektowania prawa.

– Nie zrobiła tego, co moim zdaniem było przejawem koniunkturalizmu w podejściu do konstytucji. Okazało się, że w procesie podejmowania decyzji politycznych respektowanie prawa ustępuje doraźnej kalkulacji.

W tym przypadku poświęcono konstytucję na ołtarzu nadziei. Z perspektywy opozycji wybór polegający na respektowaniu konstytucji oznaczałby oddanie pola przeciwnikowi. Nadzieja to szansa na wygraną w wyborach, takich, jakie były, czyli zarządzonych niezgodnie z konstytucją. Powiedzieć komuś, żeby zrezygnował z nadziei, to postawić przed nim bardzo trudne wymaganie. Ostatecznie przecież zdecydowali obywatele, którzy wzięli udział w wyborach. Wysoka frekwencja w pewnym sensie przyznała rację zwolennikom przeprowadzenia wyborów zarządzonych niezgodnie z konstytucją.

Mamy nielegalnie wybranego prezydenta?

– Moim zdaniem nie respektowano konstytucji nie tylko w sprawie zarządzenia wyborów, ale – jak widać – niespecjalnie ktoś się tym przejmuje i wszystkim to odpowiada. Być może zresztą brak respektowania reguł okazałby się jednak znaczący, gdyby wygrał inny kandydat. Skoro w tak doniosłej sprawie jak wybór prezydenta pozwolono sobie na nieprzestrzeganie reguł konstytucyjnych, to czemu się dziwić, że standardów prawnych nie respektowano przy uchwalaniu ustaw dotyczących walki z epidemią? Ustawy te uchwalano w ogromnym pośpiechu, dość często w nocy. Ustawodawca przyjął za usprawiedliwienie fakt, że mamy stan epidemii, którego nie uregulowano prawnie stanem nadzwyczajnym. Zastosowano szantaż – bardziej moralny niż prawny, który polegał na skierowaniu do społeczeństwa przekazu: jeżeli nie wprowadzi się pewnych ograniczeń, to ludzie będą chorować i umierać. Prawo w tym przypadku nie było ważne.

Mam wrażenie, że społeczeństwo kupuje tę retorykę.

– Też odnoszę to wrażenie. Społeczeństwo nie identyfikuje zagrożenia, ryzyka, które polega na rezygnacji z własnych praw i oddaniu ich w imię walki z epidemią. Przyzwolenie na naruszanie konstytucji, naruszanie prawa jest o tyle niebezpieczne, że nawyk może się utrwalić, a kryzys konstytucyjny będzie się dalej pogłębiać.

Czytaj: Dlaczego Polakom determinacji do bronienia wolności i demokracji wystarcza na góra dwa tygodnie?

Zakorzenione jest w Polakach myślenie: prawo sobie, a ja zrobię po swojemu.

– Byłoby to uzasadnione podejście, gdyby ludzie nie mieli problemu z meandrami demokratycznego systemu. Wielu jednak nie radzi sobie z sądami, przepisami itd. Partia większościowa umiejętnie wykorzystuje niezadowolonych z funkcjonowania państwa prawnego i ich poparcie, aby dodać sobie jeszcze więcej władzy. W ten sposób wprowadzono zmiany w sądownictwie, drogą, z jakiej nie skorzystał żaden inny kraj na świecie. Nie reformą opartą na dialogu, ale w rezultacie ataku władzy wykonawczej na sądowniczą, w którym wykorzystano kampanię medialną z zastosowaniem bilboardów. Ze swoistą uzurpacją władzy suwerena mamy do czynienia w postępowaniu większości wobec Sejmu. Konstytucja wyraźnie mówi, że władza należy do narodu. Opozycji, jako części narodu, też przysługuje władza, której zostaje pozbawiona, kiedy staje się narzędziem do przegłosowywania woli większości. Już nie mówiąc o tym, że wedle konstytucji podstawą prawa jest dialog.

Na jakim etapie rozwoju demokracji konstytucyjnej jesteśmy, skoro zabrakło mechanizmów blokujących nierespektowanie praw konstytucyjnych?

– Ja nazywam ten stan oswajaniem bezprawia konstytucyjnego. Stopniowo przyzwyczajamy się do tego, że są przypadki naruszenia przepisów konstytucji, ale nie mamy trybu ani organu, który byłby to w stanie stwierdzić. Do tego dochodzi stan przyzwolenia społecznego. Obywatele bezpośrednio nie odczuwają łamania konstytucji, bo ono w przeciwieństwie do łamania kości nie boli. Demokracja okazuje się samouzgodnioną pułapką.

To był najgorszy rok dla polskiej konstytucyjności po 1989 roku?

– Chyba nie. Gorsze były lata poprzednie, w których zmieniono skład Trybunału Konstytucyjnego, wprowadzono zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa i przy udziale tej Rady ukształtowano skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, stwierdzającej ważność wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Tamten rok pogłębił kryzys demokracji konstytucyjnej, który trwa do dziś.

Czytaj również: Trzy wydarzenia, które wstrząsnęły polskim Kościołem w 2020 roku, a w 2021 nie dadzą o sobie zapomnieć

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułI Liceum Ogólnokształcące będzie miało nową halę sportową. Miasto ogłosiło przetarg na jej budowę
Następny artykuł130. rocznica śmierci Aleksandra Guttrego (4 I 1891)