A A+ A++

Wystosowujemy do redakcji „The Economist” list z żądaniem zmiany tych granic na tej mapie. Jeżeli to nie poskutkuje, poprosimy wolontariuszy o wsparcie i wysyłanie listów do „The Economist”; jeżeli i to nie pomoże – zostaje nam droga sądowa – powiedział prezes Reduty Dobrego Imienia Maciej Świrski.

Jak przypomniano w poniedziałek w Polskim Radiu 24, niedawno redakcja „The Economist” w swojej infografice, przedstawiającej granice II Rzeczypospolitej, „zaznaczyła miejsca kaźni ludności żydowskiej i powołując się na to, że źródłem danych jest Instytut Yad Vashem, zasugerowała jednoznacznie, że to Polacy są za nie odpowiedzialni”.

Pytany o to, czy jest już reakcja redakcji „The Economist” na zapowiedzianą przez prezesa Reduty Dobrego Imienia (RDI) interwencję, prezes Świrski powiedział: „ta mapa, ta infografika przedstawia gęstość osiedlenia ludzi, (…) ich ostatnie adresy, które są znane z archiwów Muzeum Auschwitz albo Yad Vashem”.

Ta mapa tak naprawdę pokazuje gęstość osiedlenia diaspory żydowskiej w Europie i na tej biało-szarej mapce są naniesione granice RP i innych państw sprzed 1 września 1939 r.

— wyjaśnił.

I tam bardzo dominującym punktem był czarny punkt i do niego idąca kreska z napisem „Auschwitz”

— podkreślił prezes RDI.

Po pierwsze nie było Auschwitz w Polsce przed II wojną światową, nie było obozu śmierci, który zbudowali Niemcy – był Oświęcim (…) i to jest pierwsze zakłamanie, a po drugie to jest kwestia tego, co rozumiemy, jeśli chodzi o sam artykuł

— mówił.

Projekt, który prowadzi Yad Vashem

Świrski przypomniał, że ten artykuł stanowi fragment „projektu, który Yad Vashem prowadzi, czyli identyfikacji wszystkich Żydów, którzy zginęli podczas II wojny światowej”.

W tym kontekście należałoby pokazać granice Niemiec (…), które Niemcy wprowadzili w okupowanej Europie

— podkreślił.

My wystosowujemy do „The Economist” list z żądaniem zmiany tych granic na tej mapie. Jeżeli to nie poskutkuje, to jak zwykle poprosimy naszych wolontariuszy o wsparcie i wysyłanie listów na adres mailowy „The Economist”, na który należy wysyłać. (…) Jeżeli i to nie pomoże, to zostaje nam droga sądowa

— zapowiedział prezes RDI.

Świrski zwrócił uwagę na „współczesny element tej sytuacji”.

Problemy prawne

Od 1 stycznia Wielka Brytania (…) jest poza Unią Europejską (UE). W związku z tym, europejska wymiana prawna w tym kontekście przestaje obowiązywać

— wyjaśnił.

My musimy po prostu zabrać się do tego, tak, jak zabieramy się ze sprawami w USA, czyli stawiamy Wlk. Brytanię w takiej samej kategorii państw, gdzie europejskie prawo nie obwiązuje

— ocenił Świrski.

Zapowiedział, że RDI „uruchamia zbiórkę pieniędzy na międzynarodową kancelarię prawną, która zna uwarunkowania prawne zarówno brytyjskie, jak i amerykańskie”.

Do tego, by ścigać przestępców poza granicami Polski, poza granicami Europy. Przede wszystkim chodzi o prawo brytyjskie, no i będące niejako przedłużeniem tego prawa – prawo amerykańskie

— wyjaśnił.

Pamiętajmy, że to jest zupełnie inna kultura prawna. To jest prawo precedensowe. Są innego rodzaju uwarunkowania, także inny obyczaj prawny

— podkreślił Świrski, dodając, że „inaczej w USA i Wlk. Brytanii jest rozumiana ochrona dóbr osobistych”.

To są oczywiście sprawy bardzo drogie. Z naszej wstępnej oceny wynika, że przymierzenie się poważnej kancelarii prawnej (…) do analizy, czy można w takiej sprawie wystąpić – to jest mniej więcej 250 tys. Dolarów

— wyjaśnił prezes RDI, dodając, że zbiórkę otwarto na portalu „zrzutka.pl”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLewicowy prezydent Chorwacji Milanović broni Polski i Węgier
Następny artykułBusy nie zniknęły z ul. Piotra Skargi. Przewoźnicy nie odpuszczają