A A+ A++

Guy Sorman: Prawdę mówiąc, nie mam wielkich nadziei. Niektórzy twierdzą, że po pandemii nic nie będzie takie jak wcześniej: świat stanie się niemal rajem, antykapitalistycznym, ekologicznym, znacznie bardziej solidarnym. Nie widzę żadnych przesłanek, dla których miałoby się tak stać. Te zapowiedzi biorą się jedynie z tego, że utopiści są nieuleczalni. Nigdy nie udało im się zrealizować utopii i chcą – wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi – aby stała się ciałem dzisiaj. Inni są nieco skromniejsi – twierdzą, że wszystko będzie jak przedtem, ale nieco lepiej. Takie nadzieje też odrzucam.

Jak w takim razie będzie?

– Wydaje mi się, że rok 2021 będzie niestety z grubsza przypominał ten poprzedni. Oczywiście mamy szczepionkę, ale miną miesiące, zanim zostanie ona zastosowana na wystarczającą skalę, aby osiągnąć coś w rodzaju odporności zbiorowej. Nie uda się przez dłuższy czas zaszczepić całych połaci świata – Afryki, Indii, Ameryki Łacińskiej. To potrwa znacznie dłużej niż do końca 2021 r. Sytuacja gospodarcza wciąż będzie bardzo trudna. A prawdę mówiąc, choć jestem urodzonym optymistą, obawiam się, że się pogorszy. Kreacja pieniądza na wielką skalę pozwoliła nam jakoś przebrnąć przez kryzys wywołany pandemią. Ale jednocześnie ukryła prawdziwy rozmiar zubożenia, bezrobocia i bankructw. I niestety w 2021 r. będziemy świadkami zapadania się całych połaci gospodarki. Dopiero wtedy poznamy właściwe rozmiary katastrofy. Wielu ekonomistów jest dziś bardzo ostrożnych. Zapowiadają, że światowa gospodarka wróci do stanu sprzed pandemii w roku 2022, a nawet 2023.

Tak więc kolejny rok będzie od nas wymagał maksymalnej dyscypliny kolektywnej i dość rygorystycznej polityki ze strony rządów.

Czytaj też: Marzenia po koronawirusie. Jak się skończy epidemia, to…

Nie to słyszymy na co dzień…

– To prawda: nikt nie ma odwagi powiedzieć ludziom prawdy. Jedynym politykiem, który przedstawia sytuację w sposób mniej więcej realistyczny, jest Angela Merkel. Inni oferują tylko puste obietnice. Ryzyko sprowadza się do tego, że ludzie już mają dość. I nie wiemy, jak zareagują, gdy poznają niezbyt zachęcającą prawdę. Mogą zareagować w sposób dość szalony, dając posłuch szarlatanom i przystępując do ruchów populistycznych. Dlatego ten rok może być bardziej niebezpieczny od poprzedniego. Zwłaszcza że nie będzie żadnych wyraźnych oznak wychodzenia z pandemii, a przynajmniej nie przed latem.

Bardzo bym chciał, żeby 2021 był rokiem dyscypliny społecznej. Ale ludzka nieracjonalność może sprawić, że będzie rokiem eksplozji niezadowolenia.

Jak daleko to niezadowolenie sięgnie? Pandemia sprawiła, że od polityków domagano się przede wszystkim ochrony. Nie zawsze ją dostawaliśmy.

– Ludzie są wręcz zbulwersowani sposobem, w jaki politycy zrządzali tą pandemią. Donald Trump był tak groteskowy, że nawet nie ma sensu o tym mówić. Emmanuel Macron nie zdał egzaminu. Boris Johnson – tragedia. Włochy i Hiszpania – klęska. Polska się chełpiła sukcesem, a potem okazała się żałośnie bezradna. Chiny nadrabiały głównie za pomocą propagandy. W Ameryce Łacińskiej popełniono niewybaczalne błędy. Jedynie Niemcy, Korea Południowa i Tajwan sobie poradziły. I lud wystawi słone rachunki tym rządom, które w spektakularny sposób zawiodły.

Na szczęście populizm odnosi sukcesy tylko wtedy, gdy uosabia go jakiś lider. A w zachodniej części Europy nie widać żadnej wersji Trumpa: nie ma go we Francji, w Niemczech, w Hiszpanii czy nawet we Włoszech, gdzie Salvini jest raczej w cieniu. Dlatego europejskie ruchy populistyczne będą robić jakiś hałas, ale demokracja się z tym upora.

W 2020 roku prowadziliśmy znacznie bardziej samotnicze życie. Czy tak pozostanie? Niall Ferguson porównał wpływ COVID-19 do AIDS: pandemia zniechęca nas do życia społecznego, tak jak AIDS zniechęcał nas do seksu.

– Ferguson daje nam coś w rodzaju fotografii dnia dzisiejszego. Wiele rzeczy, które były dla nas oczywiste, jak spotkania z przyjaciółmi czy podróże, stały się bardzo nieoczywiste. Ale pamiętajmy też, że nasz styl życia jest wynikiem wielu wieków ewolucji społecznej. I ta pandemia nie jest jakąś wyjątkową katastrofą, która stworzy całkowicie nową cywilizację. Nie przesadzajmy. Już na początku epidemii COVID-19 pisałem, że będzie jak grypa hiszpanka – potrwa ze dwa lata, a potem nasze zachowania wrócą do normy. Tak było po hiszpance, której śmiertelność była całkowicie nieporównywalna z COVID-19. I po II wojnie światowej, która była przecież katastrofą na niewyobrażalną skalę: ludzie wrócili do swoich dawnych przyzwyczajeń. Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej?

Ferguson porównuje COVID-19 do AIDS. Ale przecież na dłuższą metę AIDS nie zmienił tak wiele. Powstały odpowiednie leki. I na przykład znaczna część homoseksualistów prowadzi jeszcze bardziej intensywne życie seksualne niż przed epidemią AIDS.

A jak w najbliższej przyszłości zmieni się gospodarka? Pewne zmiany widać gołym okiem. Całe sektory są zagrożone ze względu na nowe normy sanitarne. A nowe technologie kwitną. Amazon w ciągu roku zwiększył zatrudnienie o 50 proc.

– Gospodarka zmienia się od innowacji do innowacji. I jednocześnie w rytmie kolejnych destrukcji. Ta pandemia jest odpowiednikiem wielkiej innowacji technicznej. Sprawiła, że w ciągu roku zdarzyły się rzeczy, które zwykle zabierają 10 lub 20 lat.

Nie ulega wątpliwości, że pandemia bardzo sprzyja wielkim grupom kapitalistycznym. Obserwujemy coraz większą koncentrację zarówno produkcji, jak i dystrybucji. Ale jest też coś innego: ludzie zostali w domach, siedzą przed ekranami komputerów i wymyślają nowe usługi i zawody. Tak jak choćby mój zięć. Jest znakomitym specjalistą od kodowania komputerowego, pracował w wielkiej firmie w Silicon Valley. A dziś siedzi w Normandii i wymyśla nowy zawód. Kiedy go zapytałem, na czym to polega, odpowiedział: „To jest tak skomplikowane, że sam nie bardzo wiem, co robię”. I w ten sposób powstają dziś liczne start-upy, które zmienią naszą przyszłość. Blisko 200 lat temu Frédéric Bastiat napisał, że są rzeczy, które widzimy, i rzeczy, których nie widzimy. I to, czego nie widzimy, jest często ważniejsze. Tak jak dzisiaj – widzimy koncentrację kapitalistyczną, ale nie widzimy ludzi, którzy wymyślają nowe zawody. Mamy też rewolucje naukowe, medyczne, które są wynikiem pandemii. W oszałamiającym tempie powstała szczepionka oparta na technologii, która w przyszłości pomoże w leczeniu raka: będzie nacelowana na typ raka, na który chorujemy. Obserwujemy niewiarygodny rozwój konsultacji medycznych na odległość: to kolejna rewolucja.

Czytaj też: Jak Polacy kochają się w kwarantannie

A co będzie z Unią Europejską w najbliższej przyszłości?

– Europa jest od pewnego czasu w fazie przejściowej: może eksplodować lub się wzmocnić. W ostatnich miesiącach się wzmacnia. Była zdolna do dwóch kluczowych rzeczy. Zawarto ugodę, która pozwoliła na wspólne zamówienie szczepionki – to niezwykle ważne, że negocjowano w imieniu całej Unii. Zawarto również umowę w spawie wspólnego planu ratunkowego dla europejskich gospodarek. Oczywiście ten plan nie rozwiązuje problemów ekonomicznych. Ale kupiono czas i to już coś. Tak więc dla UE rok 2020 kończy się podwójnym sukcesem.

Choć wiem, że nie wszyscy w Polsce – i nie tylko w Polsce – byli zadowoleni z ustępstw, jakie UE poczyniła w sprawie praworządności.

Pisano o kapitulacji Merkel.

– To nie jest rozwiązanie doskonałe, ale nie było tak, że Merkel zgodziła się z Polską i Węgrami. Obie strony poszły na ustępstwa. Zasady praworządności pozostają, tyle że przesunięte w czasie. No i została podtrzymana jedność Unii: Polska i Węgry przyznały, że za nic nie chcą z niej wyjść. To jest w pewnym sensie zawieszenie broni. Oczywiście konflikty wokół praworządności powrócą. Bruksela nie liczy na to, że PiS zaakceptuje zasady praworządności, tylko na to, że PiS niebawem odejdzie (wybory prezydenckie pokazały wielką siłę opozycji), a zasady praworządności pozostaną.

Europa jest od pewnego czasu w fazie przejściowej: może eksplodować lub się wzmocnić. W ostatnich miesiącach się wzmacnia. Fot.: Getty Images

Merkel jest jedynym politykiem, którego pan chwali. We wrześniu w Niemczech odbędą się wybory i wszystko wskazuje na to, że pani kanclerz w nich nie wystartuje. Co to zmieni?

– Merkel odejdzie, to całkowicie jasne. I Niemcy nie będą mieć przywódcy tak emanującego spokojem, tak racjonalnego jak ona. Ale to nie jest jakaś wielka katastrofa. Przypomnijmy sobie historię – od Konrada Adenauera Niemcy mają wyłącznie kanclerzy, którzy są rozsądni, którym trudno coś zarzucić. Przed Merkel byli Kohl i Schmidt. Niemcy nie pogrążą się w szaleństwie. To najbardziej rozsądny kraj w całej Europie (o czym decyduje oczywiście pamięć II wojny światowej). Na tym polu nie ma żadnego konkurenta.

Jeśli w zachodniej części Europy szukać kandydatów do pogrążenia się w szaleństwie, to są to kraje łacińskie: Włochy, Hiszpania i Francja. Najbardziej kruche i bezskutecznie szukające klasy politycznej, której mogłyby powierzyć swój los. Już Charles de Gaulle zauważał, że integracja europejska ma jeden cel – uratować Francuzów przed nimi samymi. Zaś nieodżałowany Valéry Giscard d’Estaing tak bardzo nalegał na euro, bo pamiętał, że Francuzi od tysiąca lat dali niezliczone dowody na to, że nie potrafią zarządzać własną walutą narodową. W przypadku Włoch i Hiszpanii to jeszcze prawdziwsze – integracja ratuje te kraje przed hiperinflacją i jeszcze większym szaleństwem.

A co będzie z USA? Trump na szczęście odszedł. Jednocześnie 70 procent republikanów uważa, że zwycięstwo zostało mu ukradzione. Co to oznacza dla Bidena?

– Trump jest bardzo popularny wśród swojego elektoratu. Jest też całkowicie nieobliczalny, o czym republikańscy liderzy doskonale wiedzą. Dlatego siedzą cicho, żeby w swych ostatnich dniach Trump nie zrobił czegoś absolutnie szalonego, nie wyrządził wielkich szkód. Biorą go na przeczekanie. Ale po 20 stycznia Trump będzie już jedynie politycznym agitatorem. I wtedy Mitt Romney czy Mitch McConnell będą zajęci tylko jednym: odbudowywaniem Partii Republikańskiej bez Trumpa, partii godnej szacunku.

Muszę powiedzieć, że naprawdę podoba mi się to, co robi Biden. Opisywano go jako zgrzybiałego starca. A przecież zebrał ekipę, która robi wielkie wrażenie, uosabia różnorodność społeczeństwa USA, ci ludzie mają oczywiste zdolności intelektualne. To bardzo dobrze wróży. Jestem pewien, że Ameryka już niebawem odzyska formę.

Czy mamy spodziewać się zaostrzenia konfliktu chińsko-amerykańskiego? Chiny skorzystały z pandemii, podporządkowując sobie Hongkong. Czy to oznacza, że będą próbowały sięgnąć również po Tajwan? Taka prognoza pojawia się często.

– Chiny mają poczucie, że zostały pominięte, gdy po 1945 r. tworzono nowy ład światowy, w czym zresztą jest trochę prawdy. I dążą do pewnej korekty tej światowej równowagi na swoją korzyść. Gdy Zachód się cofa, Chiny idą do przodu. Tak właśnie było z Hongkongiem, Chiny skorzystały z okazji. Ale nie należy z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Chińczycy nie szukają konfliktu i po Tajwan nie pójdą. Przedtem po drugiej stronie mieli ekipę Trumpa. A teraz będą mieli ekipę znacznie inteligentniejszą, która lepiej rozumie ich taktykę i cele. A przede wszystkim nie zaryzykują takiego konfliktu, bo wiedzą, że mają do stracenia wszystko. Są całkowicie zależni od globalizacji i zachodnich rynków. Bez tego nie ma dobrobytu Chin.

Siła Chin jest ogromnie przeszacowana. To rezultat chińskiej propagandy i naszych własnych, często nadmiernych wątpliwości. Ale to nie od Chin zależy los świata. W najbliższej przyszłości będzie znowu spoczywał na dwóch filarach – amerykańskim i europejskim.

Guy Sorman (ur. 1944) jest pisarzem, publicystą, ekonomistą. Miał ogromny wpływ na polskie środowiska liberalne. Wiele jego książek ukazało się w Polsce, m.in.: „Amerykańska rewolucja konserwatywna”, „Rozwiązanie liberalne”, „Made in USA”, „Rok Koguta”, „Dzieci Rifa’y. Muzułmanie i nowoczesność”.

Czytaj: „A może tak naprawdę nie ma żadnego wirusa”? Każdy dzień pandemii rodzi nowe teorie spiskowe

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzkolni rodzice, na ulice!
Następny artykułI ty zostaniesz Panem Bogiem