A A+ A++

Ściśle mówiąc w Georgii 5 stycznia 2021 roku mamy dwa pojedynki wyborcze. W pierwszym David Perdue, któremu kończy się sześcioletnia kadencja, zmierzy się z Demokratą Jonem Ossoffem. W drugim Republikanka Kelly Loeffler staje naprzeciw pastora Raphaela Warnocka. Loeffler została mianowana senatorką w 2019 roku, gdy dotychczasowy senator Johny Isakson zrezygnował z przyczyn zdrowotnych.

Kim są kandydaci? Oboje Republikanie związani są z biznesem. Perdue ma za sobą błyskotliwą korporacyjną karierę, był między innymi wiceprezesem Reeboka. Jego majątek wycenia się dziś na co najmniej kilkanaście milionów dolarów. Do polityki wszedł stosunkowo niedawno, pierwsze w życiu wybory wygrał w 2014 roku.

Loeffler do polityki także trafia z biznesu. Cała jej kariera związana była z branżą finansową, zwłaszcza z firmą International Exchange – kontrolującą kilkanaście izb rozliczeniowych, giełd towarowych i produktów finansowych na całym świecie. Prywatnie Loeffler związana jest z prezesem IE – Jeffreyem Sprecherem. Ich wspólny majątek szacowany jest na około 800 milionów dolarów, co czyni z Loeffler najbogatszą osobą w amerykańskim Senacie.

Zarówno Loeffler, jak i Perdue kojarzeni są z prawym, bliskim Trumpowi skrzydłem Republikanów. Oboje sprzeciwiają się Obamacare, reformie rozszerzające dostęp do ubezpieczenia zdrowotnego. Perdue jest przeciwnikiem małżeństw jednopłciowych, Leoffler aborcji.

Konkurent Loeffler, pastor Warnock, urodził się na socjalnym osiedlu w Savannah w kilkunastoosobowej afroamerykańskiej rodzinie z klasy pracującej. Zdołał wykształcić się na duchownego. Od lat pełni posługę w Zborze Baptystów Ebenezer w Altancie. To miejsce o historycznym znaczeniu dla czarnego chrześcijaństwa na południu Stanów. Pastorem był tam sam Martin Luther King jr. Warnock angażował się w politykę jako progresywny duchowny, prowadził między innymi kampanie na rzecz ubezpieczeń zdrowotnych dla ubogich. Start do Senatu to jednak jego pierwszy poważny wyborczy wyścig.

Publicznej funkcji z wyboru nie pełnił także nigdy Ossoff. Drugi kandydat Demokratów ma zaledwie 33 lata. W politykę angażował się jednak od dawna. Jako nastolatek pracował jako wolontariusz w biurze Johna Lewisa – kongresmana i działacza ruchu praw obywatelskich. Jako student pracował dla innego polityka z Georgii, Hanka Johnsona. Następnie przez lata kierował firmą produkującą filmy dokumentalne o tematyce społeczno-politycznej. Ossoff wszedł do polityki w 2017 roku, gdy ubiegał się o mandat do Izby Reprezentantów w wyborach uzupełniających. Wtedy przegrał, ale zebrał mnóstwo pieniędzy i wyzwolił na tyle duży entuzjazm, że w tym roku zyskał możliwość walki o Senat.

Plebiscyt wokół nowej administracji

Obaj kandydaci Demokratów przedstawiają się jako reprezentanci głównego nurtu partii. Progresywni, ale z umiarem. Opowiadający się za inwestycjami w zielone technologie, ale niekoniecznie startujący pod sztandarami „Nowego Zielonego Ładu”, o którym mówi lewe skrzydło partii. Obaj zagłosują za każdą ustawą poszerzającą dostęp do ubezpieczenia zdrowotnego, ale żaden nie chce kojarzyć się z hasłem państwowego ubezpieczenia dla wszystkich, czego domaga się obóz Berniego Sandersa.

Przekaz Demokratów skupia się na dwóch punktach. Po pierwsze, obaj zgodnie atakują Loeffler i Perdue za to, że wzbogacili się na pandemii, wykorzystując informacje, do których mieli dostęp jako politycy. Republikańscy senatorowie z Georgii w styczniu brali udział w spotkaniu senackiej komisji, gdzie służby informowały o możliwym zagrożeniu pandemicznym. Następnie zaczęli obracać akcjami spółek, potencjalnie mogących zmienić kurs w wyniku pandemii. Loeffler i Perdue tłumaczą się, że nie złamali prawa, transakcji dokonywali korzystając wyłącznie z publicznie dostępnych informacji. Po drugie, Demokraci mówią swoim wyborcom: „Georgia wybrała w listopadzie Bidena na prezydenta. Jeśli chcecie, by Biden mógł faktycznie realizować swój program musicie nas jeszcze wysłać do Senatu – Republikanie zrobią wszystko, by duet demokratyczna administracja nie zrealizowała programu, który poparliście”.

Republikanie także nie stronią od ataków. Skupiają się one na Warnocku, którego zwłaszcza Loeffler stara przedstawić się jako radykalnego lewicowca, wroga policji i armii, aktywistę dążącego do podsycania konfliktów rasowych. Choć Warnock nie jest atakowany za swój kolor skóry, część komentatorów uważa, że te ataki mają zmobilizować rasistowski elektorat, niechętny rosnącej roli czarnych liderów w polityce Georgii. Ossoff traktowany jest przez przeciwników głównie z lekceważeniem – Perdue nie stawił się nawet na telewizyjną debatę ze swoim młodym konkurentem.

Podstawowy przekaz Republikanów jest przy tym odwrotnością tego Demokratów. „Jesteśmy ostatnią szansą, by powstrzymać Bidena i Harris przed władzą absolutną. Jeśli nas nie poprzecie, państwo przejmie radykalna lewica, szefem komisji budżetu w Senacie zostanie Bernie Sanders, a Ameryka przestanie być wolnym krajem” – przekonują Republikanie. Wybory do Senatu stały się więc w dużej mierze referendum wokół nowej, demokratycznej administracji.

Kwestia mobilizacji

Kto je wygra? Eksperci wskazują, że wszystko będzie zależało do mobilizacji bazy obu partii. Historia przemawia na korzyść Republikanów. Ostatni demokratyczny senator został wybrany w Georgii w 2000 roku. Biden wygrał w listopadzie w Georgii różnicą zaledwie 14 tysięcy głosów. Wielu republikańskich wyborców głosowało w listopadzie na Bidena przeciw Trumpowi. Teraz, gdy Trump znika z równania, mogą poprzeć republikańskich senatorów. W drugiej turze wyborów senackich – urządza się ją, gdy żaden z kandydatów nie przekroczył 50 proc. głosów w pierwszej – zwyczajowo spada frekwencja wśród Afroamerykanów, którzy stanowią 30 proc. elektoratu stanu i kluczową grupę popierającą Demokratów. Partia Bidena liczy, że dzięki obecności w wyścigu Afroamerykanina sytuacja będzie wyglądała inaczej w tym roku. Organizacje, które wykonały wielką pracę, by zmobilizować czarnych w listopadzie, nie próżnowały przez ostatnie dwa miesiące, w tym czasie zarejestrowało się 70 tysięcy nowych wyborców.

Republikanie liczą z kolei na mobilizację północnozachodniej części stanu – gdzie Trump miał w niektórych hrabstwach nawet 70 proc. poparcia jesienią. Odchodzący prezydent ma się zresztą w poniedziałek pojawić na wiecu w Dalton, małym mieście przemysłowym w tej części Georgii.

Paradoksalnie dla Republikanów Trump jest ciągle ich największym zasobem i obciążeniem. Zasobem, bo nikt jak on nie mobilizuje konserwatywnej bazy z klasy ludowej. Obciążeniem, bo wciąż mówi o rzekomych wyborczych fałszerstwach. Stratedzy Republikanów obawiają się, że wyborcy tej partii mogą obawiać się fałszowania wyników i zwątpić w sens udziału w wyborach. Loeffler i Perdue nie mogą wprost poprzeć spiskowych teorii Trumpa – by nie stracić resztek umiarkowanego elektoratu – ale też ze względu na wierzącą prezydentowi bazę nie mogą się od nich odciąć.

Na razie we wcześniejszym głosowaniu widać wielką mobilizację demokratycznych okręgów. Fala wysokiej frekwencji we wtorek może ją jednak przegłosować.

Czeka nas kolejny zacięty wyścig. Jeśli wygrają go Republikanie, będzie to dowodem, że do zmiany Georgii w stan demokratyczny wciąż bardzo daleka droga. Biden będzie rządził z jedną ręką związaną z tyłu, w każdej kluczowej sprawie zmuszony szukać jednego, dwóch republikańskich senatorów, gotowych poprzeć jego projekty. O uchwaleniu wielkiego pakietu stymulacyjnego dla rozruszania osłabionej przez pandemię gospodarki, który obiecywał Biden można zapomnieć.

Jeśli wygrają Demokraci, będzie to wyraźne potwierdzenie mandatu Bidena. Oraz sygnał, że Partia Republikańska nawet w swoich twierdzach coraz bardziej rozmija się z tym, czego realnie chce amerykańskie społeczeństwo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczepionka na koronawirusa. Rodzice wcześniaków w grupie zero
Następny artykułKrzykiem o “spisku elit” PiS ukrywa własną nieudolność