W zachodnioafrykańskiej Republice Nigru kolejny raz doszło do rozlewu krwi. Najnowsze doniesienia mówią o brutalnym ataku bojówek na dwie wsie w pobliżu granicy z Mali. Z rąk terrorystów zginęło 100 osób. Czy nowy prezydent zdoła powstrzymać falę ataków?
W ostatnich tygodniach coraz częściej do opinii publicznej docierają koszmarne wieści z Nigru. Kraj, graniczący między innymi z Mali, Libią, Czadem i Burkina Faso, położony jest w tak zwanej strefie kryzysów i znajduje się w dziesiątce najuboższych państw świata. Jak zwraca uwagę afrykanista, prof. Robert Kłosowicz w artykule “Państwa Sahelu – ‘strefa kryzysów’ w Afryce Subsaharyjskiej”, Niger – podobnie jak inne państwa tak zwanego Sahelu – przoduje też w rankingach dysfunkcyjności państw, poziomu korupcji, czy podatności na wybuch przemocy. Ze względu na towarzyszącą temu niska gęstość zaludnienia zapewnienie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa w takich krajach jest niezwykle trudne.
Od czasu uzyskania niepodległości w 1960 roku ta była francuska kolonia była świadkiem czterech przewrotów. Obecnie w Nigrze trwa walka o fotel prezydencki, która może stać się okazją do pierwszego w pełni demokratycznego przekazania władzy z rąk jednego wybranego w wyborach prezydenta w ręce kolejnego. Kampania wyborcza odbywała się jednak w cieniu nakręcającej się spirali przemocy. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni doszło do ataków, w których zginęło w sumie niemal 150 osób.
Jednym z wyzwań, z jakimi mierzą się władze kraju, są wpływy islamskich organizacji terrorystycznych. Grupy związane z Al-Kaidą i Państwem Islamskim walczą o wpływy w regionie, między innymi właśnie na terenie Nigru. Przez lata zdołały one zbudować własne struktury, a lokalne grupy bojowników zaczęły podejmować działania na większą skalę.
4 grudnia zaatakowane zostały pozycje nigerskich sił zbrojnych i służb ochrony przyrody. Zginęło dwóch pracowników leśnictwa, rannych zostało trzech żołnierzy, a dwóch zostało uznanych za zaginionych. Atakujący spalili dwa samochody i odjechali trzecim.
12 grudnia, na dzień przed lokalnymi wyborami, późnym wieczorem organizacja terrorystyczna Boko Haram rozpoczęła kilkugodzinny atak w Toumor, w którym zginęło co najmniej 28 osób. W mieście przebywało ponad 30 tys. uchodźców. W trakcie ataku terroryści spalili jedną trzecią wszystkim domów, doszczętnie spalili tamtejszy targ i zabili przeszło tysiąc sztuk bydła. Większość osób znajdujących się na miejscu w czasie ataku zbiegła do buszu. Ogłaszając 72-godzinną żałobę narodową, rzecznik rządu poinformował, że 10 osób zginęło od ran postrzałowych, 14 w ogniu, a cztery utonęły. Kolejnych 100 osób zostało rannych.
Wielu mieszkańców Toumor przeniosło się do położonego 100 kilometrów dalej miasta Diffa. Jak zauważa Agencja ONZ do spraw Uchodźców, region ten w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2020 roku został dotknięty narastającą falą przemocy ze strony grup ekstremistycznych, działających w basenie jeziora Czad. Kilkaset tysięcy osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Zgłoszono 450 zabójstw, porwań, aktów przemocy seksualnej i innych poważnych przestępstw. Liczbę przestępstw, jakie umknęły oficjalnym statystykom, trudno oszacować.
21 grudnia doszło do ataku bombowego, za którym stoi tzw. Państwo Islamskiego Wielkiego Sahelu. W zasadzce w regionie Tillaberi zginęło wówczas siedmiu żołnierzy. Te tereny leżą u zbiegu granic Nigru, Mali i Burkina Faso. Region jest od lat nękany przez islamski ekstremizm.
Pierwsza tura głosowania w wyborach na prezydenta Nigru odbyła się 27 grudnia. W wyborach parlamentarnych, które przeprowadzono w tym samym czasie, rządząca Nigerska Partia na rzecz Demokracji i Socjalizmu zapewniła sobie 80 mandatów w 171-osobowym parlamencie. W wyborach prezydenckich prowadzi oficjalny kandydat tej partii. Druga tura odbędzie się 21 lutego.
Zaledwie kilka dni po tym święcie demokracji, 2 stycznia, w dniu ogłoszenia wyników pierwszej tury wyborów, doszło do kolejnego brutalnego ataku. Najnowsze doniesienia mówią o tym, że w sobotę w regionie Tillaberi z rąk dżihadystów zginęło 100 osób. Bojownicy zaatakowali jednocześnie dwie wsie – Tchombangou i Zaroumdareye – położone w odległości siedmiu kilometrów od siebie. Według przedstawicieli lokalnych władz, w pierwszej wsi miało zginąć do 70 osób, zaś w drugiej 30. To najkrwawszy zamach terrorystyczny w historii kraju. Jak na razie żadna grupa terrorystyczna nie wzięła na siebie odpowiedzialności za te skoordynowane ataki. Władze centralne zdecydowały o wysłaniu wojska do Tillaberi.
BBC zwraca uwagę na to, że od lat antyterrorystycznej koalicji państw Sahelu przewodzi Francja. Dwóch jej żołnierzy zginęło ostatnio w czasie operacji w sąsiadującym z Nigrem Mali. Region nadal dotknięty jest jednak problemem przemocy etnicznej, bandytyzmem, a także handlem ludźmi i narkotykami.
Aleksandra Zaprutko-Janicka
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS