Jak jednym słowem nazwać główny nurt polskiego katolicyzmu?
Jest wiele określeń na negatywne strony religii: klerykalizm, fundamentalizm, fanatyzm, dewocja, bigoteria. Żadne z nich nie trafia jednak w samo jądro problemu polskiego Kościoła. Wydaje się, że główne cechy polskiego katolicyzmu to w warstwie sacrum:
obrzędowość,
powierzchowność,
brak głębszego przeżycia religijnego,
nieznajomość zasad i celów wiary,
radykalne odrzucenie cechy podobno wyróżniającej chrześcijaństwo, tzn miłości bliźniego.
W warstwie profanum, zachowań społecznych niezwiązanych z wiarą:
zawiść,
złośliwość,
małostkowość,
nieuczynność,
pogardę,
nienawiść.
Do tego dochodzi sprowadzenie, zubożenie etyki chrześcijańskiej do sfery seksu, przekraczające w przypadku hierarchów granice obsesji – kto, z kim, jakie pozycje, orientacje, preferencje, cudzołóstwo (genetycznie zakaz zdrady małżeńskiej) rozszerzone na wszelkie kontakty seksualne pozamałżeńskie, ze szczególnym naciskiem na przedmałżeńskie, potępienie rozwodów, in vitro, aborcji. Czy kiedykolwiek zainteresowaliście się, co katecheci kładą do głów waszym dzieciom w ramach przygotowania do komunii? Powinniście.
Dotyczy to również katolickich przewodników duchowych, hierarchów. O opętaniu seksem była mowa, ale mamy do czynienia z pełną triadą motywacji ludzkiego działania w wersji ekstremalnie perwersyjnej, seks to nadużycia seksualne przez jednych i ukrywanie tych przypadków przez organizację, ostentacyjna pazerność na dobra doczesne (złote a skromne), nieskrywane dążenie do władzy świeckiej bez ponoszenia odpowiedzialności, poza i ponad strukturami demokratycznymi, maskowane i fałszowane słowami o “przywództwie moralnym” i podobnymi kłamstwami.
Wyjeżdżając z Polski wiele lat temu byłem przekonanym antyklerykałem. Tak się złożyło, że na emigracji miałem intensywne kontakty, zarówno zawodowe jak i prywatne/przyjacielskie z instytucjonalnym Kościołem Szwedzkim jak i jego duchownymi. Okazało się, że potrafią oni na poważnie brać nakazy Ewangelii, namyślać się nad nimi i stosować praktycznie. Przyjechałem zresztą pod koniec wielkiej wewnętrznej debaty o prawie kobiet do sprawowania posługi kapłańskiej, a wyjeżdżałem po tym, jak Kościół Szwedzki zaakceptował małżeństwa gejów i lesbijek. To wszystko przekonało mnie, że kościół może mieć ludzkie oblicze w prostocie i skromności.
Tymczasem w Polsce Kościół Katolicki zachłysnął się po przełomie demokratycznym władzą i przywilejami, butnie i bez skrupułów przekraczał ograniczenia nałożone przez – przyjęty przez siebie – konkordat, na słowa krytyki reagował agresją, potępieniem, arogancją, dawał do zrozumienia, że prawa świeckie go nie obowiązują. Poza nielicznymi wyjątkami nie można ujrzeć w Kościele refleksji etycznej (nie mówię o obsesji seksualnej, bo ta z moralnością niewiele ma wspólnego).
Wierzę, że w Kościele są wierni, którzy odczuwają dyskomfort z przyczyny oficjalnej polityki Kościoła instytucjonalnego, nie zgadzają się z nienawistnymi wypowiedziami hierarchów i ich jawnie okazywaną pogardą i wrogością do kobiet i grup społecznych. Tylko, z nieznanych przyczyn, głos tych chrześcijan jest niesłyszalny. Jeśli już, to w milczeniu odchodzą z Kościoła jako zdeklarowani ateiści lub indyferentni.
Ja tej palącej katolickiej pogardy i nienawiści nie rozumiem.
Zobacz galerię zdjęć:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS