Chcesz dostawać mailem najważniejsze informacje z Warszawy? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.
Chodzi o wydarzenia z 11 listopada 2017 r. Kiedy pochód narodowców zbliżał się do mostu Poniatowskiego, 14 kobiet działających m.in. w Warszawskim Strajku Kobiet i Obywatelach RP usiadło na ulicy. Rozwinęły transparent z napisem: „Faszyzm stop”. Uczestnicy marszu próbowali im go wyrwać. Kobiety były popychane i opluwane. Tłum wyzywał je od „kurew”, „suk” i „lachociągów”. Wszystko widać na nagraniach zamieszczonych w internecie.
Napastnicy bez zarzutu
Warszawska prokuratura znalazła wymówkę, by nie ścigać i nie oskarżyć narodowców, którzy zaatakowali kobiety. Sprawę dwukrotnie umarzano.
Za pierwszym razem śledczy skupili się głównie na wykazaniu, że mężczyźni „okazali niezadowolenie, że protestujące znalazły się na trasie ich przemarszu”. A tak w ogóle to “umiejscowienie obrażeń wskazuje, że przemoc ze strony napastników nakierowana była na mniej newralgiczne części ciała”. Za drugim podejściem prokuratura ustaliła personalia trzech agresorów, ale zasugerowała, że kobiety mogą ich ścigać same.
Nie wszystkie uniewinnione
Przed sądem stanęły więc tylko pokrzywdzone kobiety. Zarzut: przeszkadzanie (lub jego usiłowanie) w przebiegu niezakazanego zgromadzenia. To art. 52 Kodeksu wykroczeń, którym wówczas stołeczna policja „nękała” obywateli protestujących na ulicach.
W październiku 2019 r. sędzia Michał Kowalski z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił siedem kobiet od zarzutu popełnienia wykroczenia opisanego przez policję. W uzasadnieniu wskazywał, że kobiety nie miały zamiaru przeszkadzać maszerującym narodowcom i „nie ma podstaw, żeby je skazać”. Ten wyrok jest już prawomocny, bo – jak przekazał nam adwokat “14 Kobiet z Mostu” Krzysztof Stępiński – policja się od niego nie odwołała.
Dlaczego na ławie oskarżonych nie było wszystkich 14 uczestniczek protestu? Policja obwiniła dziewięć kobiet, które zgłosiły się w charakterze poszkodowanych, bo zostały zaatakowane przez niektórych uczestników marszu. Przed sądem stanęło siedem. Dwie z nich jesienią 2018 roku „nie wniosły w terminie” sprzeciwu od wyroku nakazowego (200 zł grzywny) i orzeczenie stało się prawomocne. Pozostałe kobiety w ogóle nie zostały obwinione w tej sprawie. A chciały. Napisały więc na siebie donos do komendanta głównego policji. Nawet nie odpowiedział.
RPO wnosi kasację
Jak się dowiedzieliśmy, w sprawie dwóch kobiet skazanych wyrokami nakazowymi interweniuje rzecznik praw obywatelskich. RPO wniósł kasację na korzyść dwu kobiet do Izby Karnej Sądu Najwyższego. Wnosi o uchylenie wyroku i ich uniewinnienie.
– Siedem kobiet zostało uniewinnionych. Rzecznik wnosi, by wobec dwóch pozostałych obwinionych tak samo orzekł Sąd Najwyższy. Ich zachowania nie da się bowiem traktować jako wykroczenia. Wyrażały one bowiem kategoryczny sprzeciw wobec pojawiających się na marszu haseł propagujących niebywale szkodliwą i antydemokratyczną ideologię faszystowską – informuje Agnieszka Jędrzejczyk z biura RPO.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS