Przypomnijmy, sytuacja miała miejsce 25 grudnia na ul. Kominka. Zamiast jak najszybciej być przy osobie potrzebującej pomocy, załoga karetki pogotowia musiała mierzyć się z bramką wjazdową, która zagradzała drogę i za nic nie chciała się podnieść. Na ul. Kominka dotarła straż pożarna, która wyłamała blokadę. Mieszkańcy osiedla wskazywali, że to nie pierwszy raz, gdy urządzenie zawodzi.
Sytuację nagrał jeden z naszych Czytelników:
Zobacz także
[embedded content]
Niestety, ta historia kończy się tragicznie. W weekend dostaliśmy informację, że nie udało się uratować mężczyzny potrzebującego pomocy. Potwierdza to Wojciech Rduch z Komendy Miejskiej PSP w Rybniku.
– Pomagaliśmy w reanimacji 74-letniego mężczyzny. Po godzinie reanimacji Zespół Ratownictwa Medycznego odstąpił od dalszych działań – dodaje strażak.
Udało nam się porozmawiać z córką zmarłego mężczyzny. Jak podkreśla, jej ojciec nie chorował, był zdrowy.
– Wigilię spędziliśmy razem u mnie w domu. Nagle źle się poczuł na balkonie i się przewrócił. Każda minuta była ważna i cenna w tym momencie, a pojawił się problem z bramką. Mama otwierała pilotem, sąsiedzi pomagali, niestety nic. Ratownicy ze sprzętem ciężkim wbiegli i ratowaliśmy ojca, później zadzwoniłam po strażaków. Ogromne podziękowania za siłę i walkę i ofiarność dla ratowników i strażaków, którzy pomagali do końca. Niestety, czas to życie, zabrakło go – mówi nam pani Daria.
Jak jednak wskazuje Klaudiusz Nadolny z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, problem z bramką wjazdową nie miał wpływu na stan pacjenta.
– Szlaban znajdował się bardzo blisko klatki, do której mieli udać się ratownicy. Zespół zostawił więc karetkę przed bramką, wziął rzeczy i przeszedł kilkadziesiąt metrów. Czas poświęcony na dotarcie do pacjenta nie miał wpływu na jego stan i rokowania – zaznacza nasz rozmówca.
Klaudiusz Nadolny zwraca jednak uwagę, że awaria bramki na Kominka już nie raz się zdarzała.
– Zamykanie osiedli ma sens, ale szlabany powinny cały czas działać i być dostępne dla służb. W tej sytuacji awaria nie miała wpływu, ale innym razem osoba potrzebująca pomocy może znajdować się znacznie dalej od karetki. Wspólnota mieszkaniowa, czy spółdzielnia na takie sytuacje powinna zwracać szczególną uwagę – podkreśla.
Jednak zdaniem pani Darii czas przez bramkę – był stracony.
– Mama biegała pomiędzy balkonem, aby ratować ojca a oknem i próbowała otwierać bramkę, sąsiedzi również bezskutecznie. My – córki przyjechaliśmy błyskawicznie i aby reanimować ojca, też parkowałyśmy daleko, bo nawet za blokiem brak było miejsc. Wydarzyła się tragedia, czasu nie odwrócimy. Mamy jeszcze mamę i nie chciałabym, aby kolejna osoba była w takiej sytuacji – mówi.
Co na to Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa, na której terenie znajduje się bramka? Dzisiaj nikt z nami w tej sprawie nie chciał rozmawiać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS