A A+ A++

Targani kontuzjami żółto-niebiescy nie mieli wytchnienia nawet w święta Bożego Narodzenia. Już w drugi ich dzień udali się w daleką podróż do oddalonego o ponad 600 km Lublina, by zmierzyć się z obecnym wicemistrzem Polski. Po wysokich porażkach w Starogardzie Gdańskim oraz Ostrowie Wlkp, a także kontuzjach ważnych graczy, nad morzem zdecydowano się na zmiany kadrowe – do klubu ściągnięto Jakuba Kobla i Michała Kołodzieja, których zakontraktowano kosztem Wojciecha Czerlonko. Te nazwiska nie robią wielkiego wrażenia, jednak samo poszerzenie rotacji było już dla trenera Przemysława Frasunkiewicza zbawieniem.

Słabiutka skuteczność Asseco Arki

Największą bolączką gości w premierowej odsłonie nie okazała się skrócona rotacja, a zupełny brak skuteczności. W dziesięć minut gdynianie trafili tylko cztery z 14 oddanych rzutów, w efekcie czego zdobyli zaledwie 11 punktów, jednocześnie tracąc ich 19.

Za sprawą “trójek” lublinianie odskoczyli (27:12). Jednak od tego momentu przyjezdni wreszcie złapali dobry rytm. Dzięki ambitnej postawie Kobla i akcjach Filipa Dylewicza straty zaczęły topnieć. Ogromnej poprawie uległy również postawa defensywna i koncentracja, wszak w drugiej odsłonie żółto-niebiescy nie popełnili żadnej straty. Na przerwę zawodnicy schodzili przy nieznacznej przewadze miejscowych – 35:32.

Kłopoty w ataku powróciły po wznowieniu gry. Drużyna Przemysława Frasunkiewicza grała zbyt statycznie, a prowadzony przez Kamila Łączyńskiego oraz Mateusza Dziembę Start znów przejął inicjatywę. Przed rozstrzygającą partią, dzięki rzutowi z dystansu Filipa Dylewicza, goście mieli do odrobienia 10 punktów (49:59).

Double-double Dylewicza nic nie dało

Niestety osłabionym gościom nie wystarczyło sił na ponowne nawiązanie walki z wicemistrzem Polski. Żółto-niebiescy po raz kolejny mieli duży problem ze skonstruowaniem składnej akcji ofensywnej, a gdy już udało im się wypracować czystą pozycję, piłka nie znajdywała drogi do kosza. Na nic zdało się więc double-double 40-letniego Dylewicza, który ostatecznie zgromadził na swoim koncie 17 punktów i 10 zbiórek. Asseco Arka Gdynia przegrała z Pszczółką Startem Lublin 61:76 i z bilansem 8-11 coraz bardziej musi drżeć o uniknięcie spadku z Energa Basket Ligi.

A już w najbliższą środę (30 grudnia) gdynian czekają 37. derby Trójmiasta z sopockim Treflem, który w drugi dzień świąt miał wziąć udział w bożonarodzeniowym hicie rozgrywek, lecz z powodu dwóch przypadków koronawirusa w szeregach przeciwników (Anwilu Włocławek), mecz został odwołany. Początek starcia lokalnych rywali o godz. 20 w Gdynia Arenie.

Pszczółka Start Lublin – Asseco Arka Gdynia 76:61

Kwarty: 19:11, 16:21, 24:17, 17:12

Start: Franke 14 (3), Łączyński 14 (2), Borowski 9 (1), Szymański 8, Laksa 8 (1) oraz Dziemba 16 (4), Pelczar 3 (1), Jeszke 2, Sharma 2, Dorsey-Walker 0

Asseco Arka: Dylewicz 17 (2), Kobel 14 (2), Wołoszyn 11 (2), Hrycaniuk 9, Pluta 3 (1) oraz Kaszowski 3 (1), Kołodziej 2, Kowalczyk 2, Malczyk 0

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMinister Czarnek: Środowiska lewackie nie chcą wolności
Następny artykułTurniej Czterech Skoczni. Klemens Murańka bezobjawowo przechodzi zakażenie koronawirusem