Dziesiątki worków wypełnionych skażonymi odpadami “covidowymi” zalega pod Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Białymstoku, a każdy może mieć do nich dostęp. O sprawie pisze “Kurier Poranny”.
Szpital ma własną spalarnię odpadów, ale ta nie została jeszcze uruchomiona po modernizacji. Utylizacją zajmuje się firma zewnętrzna, która nie nadąża ze spalaniem odpadów.
– Produkujemy ok. 50 ton odpadów miesięcznie. Mamy umowę podpisaną ze spalarnią, ale tych odpadów w skali województwa powstaje tak dużo, że firma nie jest w stanie odebrać ich wszystkich. Zabierają jedynie ok. 20 ton miesięcznie – mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik prasowa USK w Białymstoku w rozmowie z gazetą.
Rzeczniczka prasowa szpitala zwraca uwagę, że odpadów jest teraz dwa trzy razy więcej niż przed pandemią. Najgorzej sytuacja wygląda na kilka dni przed terminem odbioru odpadów. Worków jest wtedy tak dużo, że nie mieszczą się już w budynku i muszą być wystawione na zewnątrz.
Odpady covidowe to nie tylko sprzęt medyczny, ale także każdy przedmiot, którego dotknął zakażony pacjent, np. butelka. – One już są skażone i muszą trafić do worków z odpadami niebezpiecznymi. W ten sposób powstają tony odpadów – wyjaśnia rzeczniczka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS