To nie była przypadkowa akcja. To nie było ratowanie kogokolwiek i czegokolwiek. To była egzekucja. Przemyślana, zaplanowana i przeprowadzona bardzo sprawnie. Activ Investment zaryzykował i nielegalnie wyciął trzy około stuletnie kasztanowce, które były ozdobą ul. Raciborskiej i tej części śródmieścia Katowic. Co ciekawe, mimo że deweloper miał dużo czasu na przygotowanie oświadczenia, które w sobotę rano rozesłał do mediów, to napisał je tak, że w kilku miejscach sam się podłożył.
Czy można zrozumieć dewelopera, że chciał się pozbyć drzew z ul. Raciborskiej? Można. Wszak to radni, uchwalając plan zagospodarowania przestrzennego, zmusili go do zabudowy równo z granicą działki. Obiektywnie, trudno byłoby wybudować pierzeję metr od stuletnich drzew. Co więcej, urząd miasta też początkowo nie widział problemu, bo kiedy Activ złożył do urzędu marszałkowskiego wniosek o wycinkę drzew, miasto dało mu tzw. zgodę właścicielską. Ta była konieczna, żeby wniosek w ogóle mógł być rozpatrywany przez marszałka. Dopiero po naszej publikacji władze Katowic zauważyły, że coś jest nie tak. Że jednak chyba warto ocalić drzewa, które rosną na Raciborskiej od stu lat. Już wtedy było wiadomo, że praktycznie niemożliwe będzie pogodzenie interesu dewelopera i mieszkańców. Szczerze mówiąc, myślałem, że drzewa postoją trochę dłużej. Przewidywałem, że deweloper zbuduje zaplanowany budynek wzdłuż Raciborskiej, uszkodzi przy tym korzenie, a drzewa sobie powoli lub szybko uschną. Wtedy można by je było spokojnie wyciąć. Deweloper byłby właściwie „czysty” (przecież budował na swojej działce i co więcej mógł zrobić). Miasto też mogłoby spokojnie rozłożyć ręce (przecież nie pozwoliliśmy wyciąć kasztanowców, ale jak już uschły, to co my możemy?). Nie spodziewałem się, że Activ tak po prostu wjedzie w środek miasta i wytnie nieswoje drzewa rosnące na cudzej działce. To mi się jednak w głowie nie mieści. Myślałem, że czasy takiej deweloperki odeszły w przeszłość wraz z latami 90.
Wracając do wspomnianego już oświadczenia firmy Activ. Załóżmy, że jest prawdziwe i rzeczywiście powstało w sobotę 19 grudnia rano. Przeanalizowałem chronologię zdarzeń, z której wyłania się obraz bardzo sprawnego dewelopera, który w środku nocy potrafi ściągnąć dendrologa i firmę, która w krótkim czasie jest w stanie ściąć stuletnie grube i rozłożyste drzewa. Ale po kolei.
„Inwestor we wrześniu 2020 roku rozpoczął roboty budowlane od przystąpienia do wykonania wykopu i fundamentów dla budynku oznaczonego roboczym numerem „B”, natomiast w dniach 18,19 i 21 grudnia 2020 zaplanowano wykonanie prac odkrywkowych mających na celu optymalizację kosztów związanych z technologią zabezpieczenia wykopu pod budynek „A”.” – pisze Activ. Wynika z tego, że wykopy prowadzone były pod budynek, który znajdzie się przy ul. Strzeleckiej. Jednocześnie, w dniach 18, 19 i 21 grudnia, miały być wykonywane prace ziemne w miejscu, gdzie stanie budynek „A”, czyli ten od strony ul. Raciborskiej. Kiedy wczoraj byłem na miejscu, śladu po jakichkolwiek wykopach na wysokości kasztanowców nie było. Co więcej, w jednym z miejsc być nie mogło, bo stoi tam barak. To po prostu fizycznie niemożliwe. Deweloper twierdzi jednak co innego.
„Prace były prowadzone przy granicy działki nr 99/22 z działką drogową stanowiąca ul. Raciborską (dz. nr 122), na której rosły trzy stare kasztanowce. Inwestor zlecił uprawnionemu inspektorowi prac dendrologicznych kontrolę stanu przedmiotowych drzew w trakcie wykonywania robót ziemnych w pobliżu ich systemów korzeniowych i wykonanie ekspertyzy dendrologicznej oceniającej wytrzymałość drzew pod kątem stabilności w gruncie po zakończeniu robót ziemnych. Drugiego dnia prac doszło jednak do zbyt dużego mechanicznego uszkodzenia korzeni kasztanowców przechodzących pod granicą na teren działki inwestora, co spowodowało zachwianie statyki drzew i nadmierną utratę ich stabilności. Na miejscu potwierdził to specjalista z zakresu dendrologii, który kontrolował stan drzew w trakcie prowadzenia robót ziemnych w ich pobliżu. W wyniku tego zdarzenia zaistniała sytuacja nagłego zagrożenia dla życia, zdrowia i mienia w postaci ryzyka niekontrolowanego powalenia drzew na drogę publiczną ul. Raciborską, wobec czego zlecone zostało ich natychmiastowe usunięcie.” – pisze dalej Activ.
Warto się wczytać w ten fragment. Wynika z niego, że do uszkodzenia doszło podczas drugiego dnia zaplanowanych prac odkrywkowych. Załóżmy, że takie prace rzeczywiście się odbywały, mimo że nic na to nie wskazuje. Drugi dzień prac to 19 grudnia. Tego dnia o 8:42 dostałem cytowane oświadczenie Activu. Świadkowie mówią, że drzewa na pewno jeszcze stały o godz. 2-3 w nocy z 18 na 19 grudnia. Najbardziej prawdopodobny czas ich usunięcia to godziny 3-6 w nocy (lub jak kto woli, w sobotę nad ranem). Cały czas jesteśmy w 19 grudnia. Skoro tak, to rozumiem, że prace odkrywkowe prowadzone były w środku nocy. Przy użyciu ciężkiego sprzętu? W miejscu, w którym nie odbywa się żadna budowa i które nie ma na razie żadnego znaczenia dla toczącej się inwestycji od strony ul. Strzeleckiej? Taa…
No dobrze, są ludzie bardziej naiwni niż ja i być może w to uwierzą. Czy uwierzą też w to, że w środku nocy deweloper ściąga na miejsce dendrologa i firmę, która ścina drzewa? W sobotę nad ranem?
Spróbujmy uporządkować. W środku nocy z piątku 18 na sobotę 19 grudnia trwają prace ziemne przy granicy działki. Pomiędzy godz. 3-6 dochodzi do uszkodzenia korzeni. W tym samym czasie na miejsce przyjeżdża dendrolog, który po ciemku ocenia, że natychmiast trzeba wyciąć drzewa. Activ natychmiast ściąga firmę, która błyskawicznie wycina drzewa, tnie na kawałki i przerzuca na teren budowy. Zapewne nie robi tego jeden człowiek, tylko co najmniej kilku, jeśli nie więcej. Przypomnę, wszystko dzieje się pomiędzy 3 i 6 w nocy. O godz. 7-8 po kasztanowcach nie ma już śladu. To jest tak niedorzeczne, że aż dziwię się, że znalazło się w oficjalnym oświadczeniu inwestora.
A jak było naprawdę? Activ wiedział, że opór mieszkańców i mniejszy, ale jednak, urzędu miasta, doprowadzi do sytuacji patowej. Kiedy konieczne byłoby rozpoczęcie prac nad budynkiem przy ul. Raciborskiej, kasztanowce nadal by rosły i nikt nadal nie zgadzałby się na ich usunięcie. Deweloper poszedł więc na ostro. Dokładnie, z dużym wyprzedzeniem, zaplanował wycinkę drzew. Postarał się wcześniej o opinię dendrologa i zamówił firmę do wycinki. Usunął drzewa w środku nocy, żeby było jak najmniej świadków i osób, które mogłyby wezwać policję. Wybrał też ostatni weekend przed świętami, bo przecież ludzie zajęci są wtedy kupowaniem choinek, prezentów i przygotowaniem na świąt.
Mam nadzieję, że pomogłem prokuraturze.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS