– Święta będą skromniejsze – przyznają Polacy i znacząco zmniejszają wydatki na jedzenie, podróże okołoświąteczne i na rozrywkę. Najmniej na naszym oszczędzaniu ucierpią prezenty. Na tegoroczne święta średnio wydamy 1318 zł, czyli aż o blisko 30 proc. mniej niż w roku ubiegłym – wynika z raportu “Zakupy świąteczne 2020”, przeprowadzonego przez firmę doradczą Deloitte.
Pandemia znacząco wpłynęła na sytuację finansową Polaków przede wszystkim z powodu zmniejszenia przez przedsiębiorców wymiaru godzin pracy, obniżania pensji czy też likwidacji etatów, co doprowadziło do uszczuplenia zasobów wielu gospodarstw domowych – wynika z raportu przygotowanego przez Fundację Rozwoju Rynku Finansowego i Federacji Konsumentów.
Eksperci, którzy przepytali Polaków w sprawie stanu ich finansów, podkreślają jednak, że skala zjawiska jest zdecydowanie mniejsza niż przewidywano w momencie ogłaszania ogólnokrajowego lockdownu. 90 proc. Polaków deklaruje, że pandemia COVID-19 nie spowodowała konieczności zaciągnięcia dodatkowych kredytów, 80 proc. z nas nie ma problemów z terminową spłatą zobowiązań, a aż 61 proc. gospodarstw domowych nie odczuwa negatywnych ekonomicznych skutków pandemii. 16 proc. badanych zadeklarowało, że ogranicza wydatki w związku z aktualną sytuacją gospodarczą.
Jedzenia o połowę mniej
Anna Markowska, mama 5-letniego Antka i 8-letniej Kariny, na Wigilię planuje 12 potraw. Postanowiła jednak, że w tym roku zrobi jedzenia o połowę mniej. – Przez ostatnie kilka lat święta kończyły się dla mnie potwornymi wyrzutami sumienia – opowiada 31-letnia graficzka z Krakowa.
Magdalena Kordaszewska: Żeby zrobić wrażenie na dzieciach, trzeba się postarać
– Uwielbiam gotować, ale niestety mam taką wadę, że zawsze przygotowuję jedzenia tyle, że starczyłoby go dla pułku wojska. A w święta – dla dwóch pułków. W efekcie 27 grudnia okazywało się, że tych lepionych po nocy gigantycznych ilości pierogów nie ma kto zjeść. Podobnie było z sałatkami, bigosem postnym, kilkoma litrami dwóch rodzajów zup, kulebiakiem, ciastami i innymi frykasami, które nie dość, że kosztowały mnie mnóstwo pracy, to jeszcze kupę pieniędzy – przyznaje kobieta.
– Jednak gdy dowiedziałam się, że w Polsce marnuje się rocznie 4,8 miliona ton jedzenia, to był gwóźdź do trumny moich starych nawyków związanych z przygotowywaniem świąt. Postanowiłam też, że jeśli cokolwiek mi zostanie, zapakuję potrawy i zaniosę do jadłodzielni, czyli miejsca, w którym ludzie potrzebujący jedzenia będą mogli je sobie wziąć za darmo – mówi Anna Markowska.
Czytaj też: “Narodowa kwarantanna” przelała czarę goryczy. Kombinowanie trwa
8 proc. mniej na prezenty
Anna przyznaje, że z powodu pandemii jej dochody zmniejszyły się o jakieś 30 proc. Ma mniej zleceń, wielu klientów zaczęło oglądać każdą złotówkę przed wydaniem. – Na szczęście poziom naszego życia nie obniżył się w zauważalny sposób. Moglibyśmy w sumie wydać na święta tyle, co przed pandemią, uszczuplając minimalnie nasze oszczędności. Jednak czas spędzony w domu skłonił mnie do zastanowienia się, jak więcej oszczędzać, jak mniej marnować jedzenia, jak zmniejszyć swoje zakusy konsumenckie – opowiada Anna. – Choćby prezenty dla dzieci. Zdaliśmy sobie sprawę, że z powodu wielkiej liczby zabawek nasze dzieci w ogóle nie cieszą się nowymi, bo mają ich w nadmiarze.
Jak wynika z raportu “Zakupy świąteczne 2020”, przeprowadzonego przez firmę doradczą Deloitte, ponad połowa ankietowanych Polaków przyznaje, że planuje w związku z negatywnymi czynnikami pandemii zmniejszenie bożonarodzeniowych wydatków.
“Najpoważniejszym z nich są ograniczenia związane z pandemią, na które wskazuje 62 proc. ankietowanych. Niewiele mniej, bo 60 proc. wskazuje na niestabilność gospodarczą, a 53 proc. na rosnące koszty życia” – można przeczytać w raporcie. Na prezenty w tym roku wydamy średnio o 8 proc. mniej niż w roku ubiegłym – na upominki wydamy mniej więcej połowę budżetu zaplanowanego na święta, co daje średnią kwotę 680 zł. 43 proc. mniej wydamy na wypoczynek i rozrywkę, co średnio daje po 150 zł. Aż o 33 proc. mniej będą nas kosztować jedzenie i picie (przeciętna rodzina wyda na nie 430 zł), a o 72 proc. mniej wydamy na okołoświąteczne podróże, co wiąże się z przeznaczeniem na ten cel średnio 58 zł.
Zmiana nawyków konsumpcyjnych dobrze nam zrobi
Anna Markowska przyznaje, że uprzedziła już dzieci, że w tym roku prezenty od Mikołaja będą skromniejsze. – Były bardzo zaciekawione, dlaczego tak się stanie – opowiada Anna. – Doskonale rozumiały, że z powodu pandemii jest kryzys, elfiki u Mikołaja też chorują i nie ma komu tych zabawek robić. Wydawało mi się, że maluchy będą rozczarowane, a tymczasem okazało się, że te obawy są tylko w naszej głowie.
Zobacz też: Pracownicy branży gastronomicznej pozostawieni sami sobie? “Nie robię świąt, bo nie mam za co”
Zdaniem psycholożki Katarzyny Szymańskiej większość dzieci nie ma problemu z akceptacją mniejszych prezentów, a sensowne tłumaczenia rodziców mogą być dla nich świetną nauką, że nie wszystko jest dostępne zawsze w nieograniczonej ilości oraz że na niektóre wymarzone rzeczy trzeba poczekać.
– Mniej jedzenia na stole i mniejsze paczki pod choinką to jest ostatnia rzecz, która mogłaby mieć negatywny wpływ na dzieci – uważa psycholożka. – Bo przecież nie mówimy o sytuacji skrajnej, w której na stole nic nie będzie, a maluchy nie ucieszą się z żadnego prezentu. W mojej ocenie dobrym skutkiem pandemii, bo przecież takie też są, jest częściej pojawiająca się u nas refleksja na temat potrzebnych rzeczy i wydawanych w związku z tym pieniędzy. Wielu rodziców zdaje sobie sprawę, że to, o czym dzieci marzą, to spędzony wspólnie czas, prosta zabawa, a nie kolejny zestaw Lego czy reklamowana w telewizji zabawka – uważa Szymańska.
Tylko po jednym prezencie
43-lenia Teresa Nogaś i jej mąż jeszcze niedawno bardzo stresowali się na myśl o świętach. Kobieta straciła na skutek pandemii posadę (pracowała w branży weselnej) i dochody jej czteroosobowej rodziny zmniejszyły się – Nogasiowie mają dwóch nastoletnich synów.
– Śmieje się, że zawsze u nas w domu były święta jak w “Dynastii” – opowiada Teresa. – A w tym roku nic z tego. Mamy mniej pieniędzy, więc doszłam do wniosku, że jest czas, kiedy nie będę wszystkich gości karmić polędwica wołową na kilogramy. Wpadłam na pomysł, że w tym roku zrobimy Wigilię składkową – opowiada kobieta.
– Moja siostra i jej rodzina przygotuje kilka dań, my kilka i kuzynka kilka. I sprawa załatwiona. Gdy zaproponowałam to siostrze, to aż się popłakała ze wzruszenia. Powiedziała: “Teresa, Ty zawsze wszystko chcesz robić sama. Pandemia musiała nastać, żebyś ty w końcu pozwoliła i mi coś zrobić, jakoś do tych świąt się dołożyć”. Okazało się, że nasze obawy były zupełnie nietrafione i dzięki temu wszyscy w rodzinie czują się w przygotowanie tych świąt zaangażowani i za nie odpowiedzialni – mówi Teresa Nogaś.
Przeczytaj także: Permanentny lęk, depresja, widmo bankructwa. Jak psychicznie udźwignąć pandemię?
Nogasiowie ustalili, że w tym roku każdy dostanie jeden prezent. – Nawet nie z powodu braku pieniędzy, bo przecież mamy oszczędności – przekonuje Teresa. – Ale przede wszystkim dlatego, że co roku tych prezentów było tyle, że nikt nie umiał wymienić tego, co dostał. To na co komu prezenty, skoro ich nawet nie pamięta?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS