Kopia bandery z przedwojennego “Zawiszy Czarnego” na gmachu Urzędu Miasta Gdyni. fot. Marcin Mielewski
18.12.2020 r.
76 lat temu nad Gdynię nadleciały angielskie bombowce i dzięki wywiadowi Tajnego Hufca Harcerzy dokonały precyzyjnego nalotu na bazę Kriegsmarine. Wśród zatopionych okrętów znalazł się niesławny pancernik Schleswig-Holstein. W rocznicę nalotu na Urzędzie Miasta Gdyni zawieszono baner „Harcerze uratowali Gdynię” i kopię bandery harcerskiego żaglowca „Zawisza Czarny”.
Bohaterowie Westerplatte nie wiedzieli zapewne, że młodzi harcerze z Gdyni zrobili to, o czym marzyli ci polscy żołnierze – przyczynili się do zniszczenia pancernika Schleswig-Holstein, symbolu rozpoczęcia II wojny światowej. 18 grudnia 1944 roku wieczorem 227 wielkich, angielskich bombowców nadleciało nad Gdynię – zniszczyło port i wielką bazę morską niemieckiej marynarki wojennej. Na długiej liście strat był Schleswig-Holstein. Miasto, Śródmieście Gdyni ocalało.
Zaplanowanie tak precyzyjnego bombardowania było możliwe dzięki informacjom przekazanym do Londynu przez polski wywiad. Najważniejsze tajne dokumenty Kriegsmarine zostały zdobyte przez członków Tajnego Hufca Harcerzy (THH) z Gdyni w ramach akcji o kryptonimie B1. Dlatego w rocznicę tego nalotu na Urzędzie Miasta Gdyni zawieszone zostały 34-metrowy baner z napisem „Harcerze uratowali Gdynię” i kopia bandery przedwojennego harcerskiego żaglowca “Zawisza Czarny”, która była „świętością” dla członków THH w czasie okupacji. Być może dzięki temu zwyczajowi, Gdynia jest jedynym miastem na świecie, w którym banderę wiesza się na budynku.
– To jest tak niesamowita historia, że aż smutno, że do momentu jej adekwatnego świętowania nie dożył żaden westerplatczyk. Umierali nie wiedząc prawdopodobnie, że ich młodsi koledzy z Gdyni po prostu ich symbolicznie pomścili – opowiada prof. Jerzy Grzywacz, 92 lata, powstaniec warszawski, gdynianin, harcerz i przyjaciel wielu śp. członków THH. – Hitler zdecydował, że Gdynia będzie Festung Gotenhafen, twierdzą bronioną do ostatniego żołnierza. Angielski nalot 18 grudnia 1944 zniszczył pływające doki przeniesione z bazy w Kilonii do Gdyni, żeby były poza zasięgiem alianckich bombowców, laboratoria i wiele jednostek pływających, w tym Schleswig-Holstein. To spowodowało, że Gdynia przestała być tak bardzo ważnym celem dla nadciągającej Armii Czerwonej, która zrównywała z ziemią wszystkiego festungi na drodze do Berlina.
Dwie akcje „B”
THH uratował Gdynię na dwa sposoby: akcją B1 i akcją B2. Akcję B1 tak opisuje Polsko-Brytyjska Komisja Historyczna, powołana w 2000 roku przez premierów obu państw, w swojej 2-tomowej monumentalnej publikacji: „Wykradzione przez pchor. Wawrzyńczyka, członka Tajnego Hufca Harcerzy, plany bazy niemieckiej marynarki wojennej w Gdyni, przekazane do Londynu, pozwoliły na precyzyjne bombardowanie.”
Akcję B2 tak streszcza prof. Grzywacz: – Dziesiątki gdyńskich harcerzy THH pod dowództwem oficerów polskiego wywiadu przez kilka miesięcy gromadzili z narażeniem życia informacje o planach umocnień twierdzy Gotenhafen, w którą Niemcy zamienili Gdynię, i zamierzali bronić do upadłego. Te szczegółowe plany zostały z narażeniem życia przeniesione przez jedną z harcerek przez linię frontu i przekazane Rosjanom w marcu 1945. A ci, co ciekawe, zmienili plany frontalnego ataku na Gdynię. Weszli, że tak powiem, chirurgicznie.
– 18 grudnia to w życiu naszego miasta niezwykle ważna data, która przypomina o wydarzeniach z 1944 roku – mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. – Dywanowy nalot aliantów na port i bazę Kriegsmarine nie zniszczył miasta, Gdynia ocalała. Przyczynili się do tego bohaterowie z gdyńskiego Tajnego Hufca Harcerzy. Dlatego dziś na masztach gdyńskiego ratusza zawiesiliśmy banderę “Zawiszy Czarnego” i baner z jakże prawdziwym tekstem: „Harcerze uratowali Gdynię”. Będą przypominać o tamtych historycznych wydarzeniach. Banderę i baner będziemy wieszać co roku, dając w ten sposób wyraz naszej wdzięczności i pamięci o tamtych wydarzeniach i ich bohaterach. Tak samo jak w rocznicę akcji B2, 28 marca.
Symbol zwycięstwa, nie porażki
Patrząc na banderę i baner na budynku Urzędu Miasta warto wspomnieć pisarkę Ewę Szelburg-Zarembinę, która w 1946 roku wystąpiła do ówczesnych władz komunistycznej Polski z apelem o wydobycie spalonego wraku pancernika i wystawienie go przy Westerplatte, żeby był symbolem zwycięstwa, a nie przegranej. Apel został zignorowany – wrak zabrali Sowieci. Kilka lat służył radzieckiej marynarce jako okręt-cel. Szczątki leżą na dnie Bałtyku na wodach estońskich.
„Schleswig-Holstein” przy nabrzeżu w porcie w Gdyni, kwiecień 1945. Źródło: www.gdansk.ap.gov.pl
Środowiska związane z historią THH planują zawieszenie bandery THH na wraku Schleswiga-Holsteina.
Różne instytucje, organizacje i środowiska związane z morzem, harcerstwem i rodzinami THH zaplanowały tzw. Harc po Bałtyku. Są po prostu zainspirowani pomysłem pani Szelburg-Zarembiny. Chcą w konwoju różnych okrętów i statków popłynąć na wrak, zejść pod wodę i wbić, zawiesić na nim banderę. Po to, żeby zainspirować do pełnego wdrożenia pomysłu pisarki: postawić wrak pancernika Schleswig Holstein przy Westerplatte jako symbol zwycięstwa. Harc został jednak zawieszony przez pandemię. Komitet organizacyjny Harcu jest przekonany, że i pani Szelburg, i westerplatczycy, i członkowie THH byliby zadowoleni, gdyby bandera THH została wbita we wrak pancernika 1 września 2021.
Autor tekstu: Paweł Kudzia
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS