A A+ A++

Wygląda to trochę tak, jakby Robert Lewandowski wykreślał kolejne punkty z listy rzeczy do zrobienia.

Triumf w Lidze Mistrzów? Jest.

Tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów? Jest.

Nagroda dla najlepszego piłkarza świata? Jest, z przewagą nad Leo Messim i Cristiano Ronaldo. W konkursie FIFA głosują selekcjonerzy i kapitanowie drużyn narodowych, dziennikarze, a także internauci.

Triumf Lewandowskiego nie odzwierciedla kondycji naszej piłki. Polska liga spadła właśnie na 30. miejsce w Europie (na 55 krajów), za azerską i kazachską, tuż nad słoweńską i słowacką. Ekstraklasa wciąż składa się z klubów zarządzanych źle i bardzo źle, które sukcesy mogą osiągać przypadkiem.

Inwestycje w szkółki pewnie w dłuższej perspektywie przełożą się jednak na to, że w Warszawie, Poznaniu itd. zobaczymy więcej dobrze wyszkolonych piłkarzy. Pierwsze efekty już zresztą widać, pięć najwyższych transferów w historii polskiej ligi odbyło się w ostatnich trzech latach. Najwyższy – kilka miesięcy temu, gdy Brighton zapłaciło za Jakuba Modera z Lecha Poznań 11 mln euro.

Gwarancji, że w akademiach Legii i Lecha rośnie nowy Lewandowski, nie ma jednak żadnej. Bardziej prawdopodobne, że nie rośnie, bo nie ma sposobu, by wychować zawodnika tego formatu. Doskonale wiedzą o tym Niemcy, którzy masowo szkolą piłkarzy dobrych i bardzo dobrych, w 2014 r. cieszyli się z mistrzostwa świata, nie są w stanie zmieścić wszystkich znakomitych piłkarzy do 23-osobowej kadry jadącej na wielki turniej. A jednocześnie w XXI wieku nie mieli zawodnika, który dostałby nagrodę dla najlepszego piłkarza na świecie.

Czytaj też: Dlaczego wszyscy kochają piłkę nożną? I czemu mężczyźni bardziej niż kobiety?

Konsekwencja Lewandowskiego w osiąganiu kolejnych celów daje polskim kibicom nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Że kapitan reprezentacji sprawi im jeszcze mnóstwo frajdy. Że po zdobyciu trofeów klubowych i najważniejszego indywidualnego, będzie jeszcze chciał coś osiągnąć z reprezentacją. Także dla siebie. Przecież ci, którzy uważają, że najlepszym polskim piłkarzem w dziejach był Zbigniew Boniek, są uzbrojeni w medal mundialu z 1982 r. Lewandowski przeżył ćwierćfinał mistrzostw Europy z 2016 r., ale nie da się napisać, by był to jego turniej. Zmęczony sezonem klubowym wyszarpał tylko jednego gola, we Francji bardziej błyszczeli Krychowiak i Błaszczykowski.

Żeby na Euro 2021 Polska mogła osiągnąć coś więcej, Lewandowski w wielkiej formie nie wystarczy. Bez wsparcia innych piłkarzy drużynie Jerzego Brzęczka może być trudno nawet wyjść z grupy. Kapitan podnosi, rzecz jasna, wartość reprezentacji, ale futbol nie jest dyscypliną indywidualną, nagroda FIFA nie zmienia sytuacji drużyny przed mistrzostwami Europy – wciąż kilka elementów musi się złożyć, by reprezentacja mogła odnieść sukces.

Zobacz też: Nieszczęście o wadze mokrej szmatki. Historie polskich sportowych pechowców

Powtórzmy: za 5, 10, 15 lat na wielkie imprezy możemy wysyłać doskonalsze drużyny, w których będzie większa rywalizacja, a różnice między najlepszymi i rezerwowymi – minimalne. Ale jednocześnie wiele wskazuje na to, że na takiego piłkarza jak Lewandowski możemy czekać dekadami.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułFIFA The Best. Robert Lewandowski najlepszym piłkarzem roku
Następny artykułSensacyjny wybór trenera roku, triumfator nie dowierzał w zwycięstwo