A A+ A++

Jak okiem sięgnąć soczyście zielone pagórki i doliny, wśród ich słychać beczenie owiec i dzwonki. Człowiek momentalnie się wycisza i łapie tempo wytrawnego baskijskiego piechura, zakochanego w trekkingu. Jolanta Sawicka śmieje się, że jej półroczny pobyt w Kraju Basków zmienił całą chemię mózgu. Pojechała tam studiować socjologię prawa, zamieszkała w miasteczku Oñati i dopiero tam naprawdę zrozumiała czym jest idea wspólnotowości.

Ta autonomiczna wspólnota nad Zatoką Biskajską jednym z regionów Hiszpanii. Jola opowiadała o niej podczas tegorocznych Dni Hiszpańskich w Białymstoku, organizowanych przez szkołę językową Gran Via.

– Baskowie nie są jakąś samozwańczą wspólnotą z dziwnym dialektem, ale narodem z własną historią, ciągłością , instytucjami i przede wszystkich z własnym, szalenie trudnym językiem, niepodobnym do żadnego innego. Spotkałam się z określeniem, że Kraj Basków to żyjące muzeum historii ludzkości i coś w tym jest – mówi Jolanta.

Z Polski do Bilbao nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych. Z doświadczeń Joli wynika, że najwygodniejsze oferuje Lufthansa – poranny lot z Warszawy, z przesiadką w Monachium.

Bilbao, gdzie mieszka około 350 tys. osób, jest największym miastem Basków, ale nie stolicą (tą jest Vitoria). Bilbao słynie z muzeum Guggenheima – muzeum sztuki współczesnej mieszczące się w futurystycznym budynku (kojarzycie wielkiego pająka?) zaprojektowanym przez Franka O. Gehry’ego. Za sprawą tego właśnie budynku miasto stanęło na nogi po latach zapaści, kiedy upadł przemysł stoczniowy i metalurgiczny.

– W pogrążonym kryzysie, obdartym, szaro-burym mieście bezrobocie sięgało 25 proc. Trzeba było je ratować! Lokalne władze zdecydowały się przekształcić Bilbao w kulturalne centrum regionu, w dużej mierze za pomocą architektury współczesnej. Na zrewitalizowanie miasta pracował nie tylko Gehry – choć faktycznie, jego dzieło jest mitem założycielskim dzisiejszego Bilbao – ale też wielu innych współczesnych architektów. Jednocześnie władze wprowadzały inne zmiany: odnawiały zabytki, poszczególne dzielnice, usprawniały transport publiczny, stworzyły park technologiczny – opowiada Jola. – Udało się. Bilbao narodziło się na nowo i nabrało wiatru w żagle, a “efektem Bilbao” nazywamy zjawisko kulturowo-ekonomiczne, z konsekwencjami społecznymi.

Poza zwiedzeniem Bilbao, Jola poleca także np. San Sebastian z tamtejszym Muzeum Morskim. Ale przede wszystkim – rozgościć się gdzieś na prowincji, i to na dłużej niż kilka dni, i podziwiać żywotną baskijską łączność z tradycją.

Tytułem wprowadzenia Jola mówi, że w świetle badań antropologicznych i archeologicznych Baskowie są jednym z najstarszych narodów zamieszkujących Półwysep Iberyjski i wyraźnie się od swoich sąsiadów różnią. Nie ustają spory na temat tego, skąd się wzięli. Jedna z teorii mówi, że przybyli z Kaukazu (o czym miałoby świadczyć podobieństwo języka), inna – że to potomkowie uciekinierów z zatopionej Atlantydy (o ile istniała), jeszcze inna – że w prostej linii pochodzą od człowieka z Cromagnon.

Naukowcy zgadzają się w jednym: Baskowie nie pasują do dzisiejszych europejskich podziałów etnicznych, kulturowych i językowych. Mają pewne cechy wspólne, choć wielu może uznać je za stereotypy. Świetni chodziarze, wytrzymali na chłody i trudne warunki pogodowe, uwielbiają spacery. Nawet ubierają się tak, jakby zaraz mieli wyjść w góry. Cenią siłę, wytrzymałość, honor i lojalność.

Na terenie Hiszpanii i Francji żyje ok. 2 mln Basków, a doliczając emigrację, głównie w Stanach Zjednoczonych, zbierze się ich do 3 mln. Ok. 900 tys. z nich włada językiem baskijskim – Euskerą – językiem izolowanym, nienależącym do żadnej rodziny językowej, niewykazującym podobieństwa z żadnym innym istniejącym, który przetrwał zachował swoją czystość mimo braku narodowej literatury (pierwszy tekst pochodzi dopiero z XVI wieku).

Jola uczy się Euskery. Drugiego z baskijskich języków – pasterskiego, krzyczanego – raczej się nie odważy.

– Każdy z Basków ma osiem nazwisk: dwa po jednej babci, dwa po drugiej, dwa po jednym dziadku i dwa po drugim. Kiedy przedstawiałam się im tym moim jednym imieniem i jednym nazwiskiem, pytali, gdzie jest moja historia? – uśmiecha się Jola.

Podkreśla, że przywiązanie do tradycji widoczne jest także w matriarchacie. U Basków od zawsze pozycja kobiety była wyjątkowo silna, a prawa równe mężczyznom, np. w kwestii dziedziczenia majątku. To kobieta zarządzała domem i zajmowała się finansami, a mężczyźni byli po prostu posłuszni.

– Baskowie są silni i wytrwali, natomiast baskijskie kobiety potrafią myśleć – puszcza oko Jola.

Zarządzanie domem było ważną sprawą, bo dom to dla Basków to świętość. Jeszcze do niedawna domu się nie sprzedawało, tylko przekazywało następnym pokoleniom. Rodzinne gniazda są wielkie, piętrowe, bo zamieszkują je wielopokoleniowe rodziny.

Jako że dom był królestwem kobiet, mężczyźni musieli znaleźć sobie jakiś kącik, gdzie poczuliby się swobodnie i tak powstały sociedades – kluby gastronomiczne. Do dziś niewielka część tych konserwatywnych funkcjonuje w ten sposób, że zaprasza się do nich panie i je gości, ale zakupy robią i kucharzą wyłącznie panowie. Na składkowych kolacjach zbiera tzw. cuadrilla – grupa przyjaciół, znających się od szkoły, mieszkających w tej samej miejscowości, razem spędzających wolne chwile. I tak od kilkudziesięciu lat. Jak ich przodkowie. Jola do dziś uczestniczy w baskijskich kolacjach, czasami serwując polskie pierogi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRuszył portal edukacyjny o ziemi oświęcimskiej – FILM
Następny artykułŻyczenia dla Papieża Franciszka z okazji 84. urodzin