Imanol Alguacil wykrakał. Szkoleniowiec Realu Sociedad, przed meczem z Barceloną, zdiagnozował problem wicemistrza Hiszpanii, tłumacząc, że ekipa Ronalda Koemana gra poniżej oczekiwań, ponieważ jest najzwyczajniej w świecie cholernie nieskuteczna. – W każdym meczu mają wystarczająco dużo okazji, by wygrać, ale pudłują i tracą punkty – przekonywał. No i cóż, może i faktycznie miał rację, nawet na pewno miał, bo zmarnowane okazje faktycznie są zmorą zespołu z Camp Nou. Ale tym razem było inaczej. Barca swoje okazje wykorzystała i wygrała dosyć zdecydowanie.
Ale, żeby tradycji stało się zadość, to wcale nie było tak, że cały mecz Barca była skuteczna. Wcześniej taki Antoine Griezmann zmarnował trzy setki. Już pal licho, że trafił z ostrego kąta w poprzeczkę, na pustą bramkę, po minięciu bramkarza. Pal licho, że w sytuacji sam na sam z Alexem Remiro huknął wprost w niego. Obie sytuacje były klarowne, powiedzielibyśmy nawet, że doskonałe, ale cóż, zdarza się. Problem w tym, co Francuz zrobił po tym, jak Jordi Alba wyłożył mu patelnię, na czwarty metr, na czyściutką siateczkę. Wystarczyło odpowiednio skierować stopę. Ale zadanie przerosło mistrza świata z 2018 roku.
Skiksował.
Nie jest łatwo mieć siłę do tego gościa. Można mówić, że sprawdza się w małej grze, że jest zakładnikiem systemu Barcy, że czasami odpali bramkę z cyklu „stadiony świata”, ale nie oszukujmy się: jego przygoda w Katalonii nie jest udana i takie mecze tylko to potwierdzają. Swoje szanse zmarnowali też inni. Messi miał dwie dobre sytuacje – raz strzelił nad poprzeczką, innym razem za lekko i wprost w ręce Remiro. Pedri, bardzo dobrze dysponowany, o włos pomylił się po strzale głową. A Braithwaite, kompletnie zagubiony na lewym skrzydle, przestrzelił z bliskiej odległości.
Ale generalnie wszystkie te akcje i sytuacje wynikały z faktu, że Barcelona grała dobry futbol. Szybkie akcje rozbijały defensywę Realu Sociedad. Najefektywniejszy w takim układzie był Jordi Alba, który nie dość, że sam zdobył brameczkę po rasowym huknięciu w polu karnym, to jeszcze obsłużył idealnym podaniem De Jonga przy trafieniu Holendra.
Klasa.
To jest właśnie skuteczność. Nie trzeba trafiać we wszystkich sytuacjach, ale trzeba trafiać wtedy, kiedy trzeba, bo inaczej zostaje się na lodzie.
W międzyczasie swoje próbował zdziałać Real Sociedad, ale umówmy się, że przez większość spotkania ekipa z San Sebastian nie miała za wiele do powiedzenia. Sporo obiecaliśmy sobie po występie piłkarzy Imanola Alguacila, którzy bardzo dobrze rozpoczęli sezon, ale wcale nie zobaczyliśmy drużyny, która jest w stanie zdominować Barcelonę, co przecież w tym sezonie robiły teamy znacznie uboższe jakościowo.
Właściwie to większość sytuacji goście stworzyli sobie przez nieudolność defensywy Barcelony. Jakieś zgubienie krycia, złamanie linii spalonego, nerwowe interwencje lub błędy indywidualne. A to Muguruza wybiegł na sam na sam z Ter Stegenem po błędzie Mingueza, a to Isak miał setkę po niepewnej interwencji niemieckiego bramkarza, który instynktowną interwencją naprawił swoją omyłkę, a to Dest nie pokrył Nacho Monreala, który spudłował z woleja. I tak to szło. Bramka Williana Jose na 1:0 była raczej errorem w systemie niż efektem zmasowanej ofensywy.
Barcelona na zwycięstwo zdecydowanie zasłużyła. I sprawdziły się słowa Imanola Alguacila. Jeśli Duma Katalonii będę skuteczna, dalej może być bardzo groźna. I to dla każdego, bo ze stwarzaniem okazji problemu nie ma żadnego.
FC Barcelona 2:1 Real Sociedad
Alba 31′, De Jong 43′ – Willian Jose 27′
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS