2020-12-16 06:00
publikacja
2020-12-16 06:00
Przed wybuchem pandemii koronawirusa przeciętny Kowalski żył na wyższym poziomie niż przeciętny Grek. Dystans do Polaka nadrobił za to Rumun.
Ekonomiści od lat głowią się nad stworzeniem wskaźnika, który umożliwiałby międzynarodowe porównanie poziomu życia ludności. PKB, nawet ten przeliczany per capita i uwzględniający różnice w cenach, nie jest miarą satysfakcjonującą – wszak rozkłady dochodów (pomiędzy sektor publiczny, firmy krajowe i zagraniczne czy gospodarstwa domowe, w tym te o wyższych i niższych dochodach) i wydatków (na konsumpcję bieżącą i odkładane na przyszłość) mogą znacznie od siebie odbiegać.
Dlatego Eurostat publikuje również wyliczenia dot. rzeczywistej konsumpcji indywidualnej (AIC). Wskaźnik ten ma uwzględniać wartość wszystkich dóbr i usług “spożywanych” przez gospodarstwa domowe, w tym tych bezpośrednio pozyskiwanych na rynku, jak i dostarczanych przez państwo czy organizacje non-profit. Mowa tu choćby o edukacji i służbie zdrowia. Eurostat wskazuje, że AIC jest zazwyczaj wysoko skorelowane z PKB per capita, ale jednak bardziej użyteczne w porównaniach dobrobytu konsumentów pochodzących z różnych krajów. Przy wyliczaniu tego wskaźnika również są brane pod uwagę różnice w cenach między państwami. Fakt ten jest niestety dość poważną wadą obu wskaźników – przeliczenie według parytetu siły nabywczej nie uwzględnia bowiem różnic w jakości pozornie tych samych dóbr czy usług. Nie wiadomo jednak, jaka metoda ilościowa mogłaby być lepsza.
W ubiegłym roku poziom rzeczywistej konsumpcji indywidualnej przeciętnego Kowalskiego wyniósł 79 proc. średniej dla 27 krajów Unii Europejskiej. Wskaźnik wzrósł o 1 p. proc. trzeci rok z rzędu. W efekcie przeciętny Polak przegonił przeciętnego mieszkańca jednego z krajów “starej Unii” – Grecji. Jest to oczywiście “zasługa” nie tylko szybkiego rozwoju naszego kraju, ale i kłopotów Hellady. Jeszcze w 2009 r. przeciętny Grek konsumował więcej, niż wynosiła średnia unijna. Oczywiście nie skończyło się to dla państwa najlepiej.
Tymczasem starą grecką ścieżka podąża Rumunia – tamtejsza gospodarka jest niezrównoważona (4,6 proc. PKB deficytu na rachunku bieżącym w 2019 r.), sektor publiczny notuje głębokie deficyty (-4,4 proc. PKB w 2019 r. wg metodologii unijnej), a konsumpcja gwałtownie rośnie. W ubiegłym roku rzeczywista konsumpcja indywidualna sięgnęła tam 79 proc. średniej dla 27 krajów UE (bez Wielkiej Brytanii), o 5 p. proc. więcej niż w 2018 r. Oznacza to, że przeciętny Rumun faktycznie konsumował więcej niż przeciętny Polak. W 2006 r. – przed wstąpieniem Rumunii do Unii – AIC wynosił raptem 44 proc. średniej dla krajów dzisiejszej UE.
Od momentu akcesji do Unii Europejskiej Polska szybko nadgania konsumpcyjne zaległości. Jeszcze w 2004 r. rzeczywista konsumpcja indywidualna wynosiła nad Wisłą 57 proc. średniej dla krajów obecnej UE, 15 lat później było to o 22 p. proc. więcej. Oprócz Rumunii, szybciej poziom życia rośnie tylko na Litwie (+34 p. proc.). Spośród “nowych” członków wspólnoty – poza niewielkim, turystycznym Cyprem – to właśnie w tym kraju rzeczywista konsumpcja jest najwyższa (92 proc. UE) i przekracza już poziomy z Hiszpanii czy Portugalii.
Wśród państw Grupy Wyszehradzkiej najlepiej żyją Czesi (85 proc. UE), za nimi są Polacy (79), a następnie Słowacy (69) i Węgrzy (67). Za tymi ostatnimi w klasyfikacji unijnej są tylko Chorwaci (66) i Bułgarzy (58).
Poziomem konsumpcji przewyższającym średnią UE cieszą się mieszkańcy 9 krajów: Luksemburga (135 proc. średniej UE), Niemiec (122), Austrii (118), Danii (116), Belgii i Holandii (114), Finlandii (113), oraz Szwecji i Francji (109). Tuż pod kreską znaleźli się Włosi (99).
Maciej Kalwasiński
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS