A A+ A++

Nawet były korespondent „Newsweeka” w Jerozolimie Josh Hammer pisał: „Samozwańcza, konserwatywna awangarda broni rozwiązłości, kryjąc się pod płaszczykiem swobód obywatelskich.” American Principles Project lobbuje przeciwko ślubom gejowskim, prawom cywilnym społeczności LGBT, aborcji i porno, przy czym prezes Terry Schilling jest najbardziej aktywnym medialnie wrogiem tego ostatniego.

Ja też mam przekonania konserwatywne. Publikuję na łamach „The Federalist”, i czasami redakcja odrzuca moje teksty jako zbyt prawicowe. Jestem praktykującą chrześcijanką oraz wprowadzoną do Hall of Fame gwiazdą filmów dla dorosłych. Więcej łączy mnie z Walshem i Schillingiem, niż mogliby sądzić. Drastycznie różnimy się tylko w jednej kwestii. Uważam ich propozycje dotyczące pornografii za bezpośredni atak na konstytucję Stanów Zjednoczonych.

Amerykę zbudowali ludzie uciekający wskutek prześladowań za poglądy czy wyznanie z Europy. Nadal mamy znacznie większe swobody od mieszkańców Starego Kontynantu. Nie nosimy dokumentów tożsamości. Nie meldujemy się w miejscu zamieszkania. Jak ktoś lubi, może paradować po ulicy w hitlerowskim mundurze, twierdzić, że Holokaust to wymysł Żydów czy profanować symbole religijne. Możemy obrażać prezydenta, palić flagę, znieważać godło. Lepiej mylić się po stronie wolności niż zniewolenia.

Podobnie jak w przypadku przerywania ciąży, środków antykoncepcyjnych, eutanazji, kary śmierci, negatywny stosunek do porno to pochodna doktryn religijnych, a nie krytycznej oceny efektów społecznych. Kościół katolicki potępia ją, gdyż „stanowi wynaturzenie aktu małżeńskiego i narusza poważnie godność uczestników (aktorzy, sprzedawcy, publiczność), bo jedni stają się dla drugich przedmiotem prymitywnej przyjemności oraz niedozwolonego zarobku.(…) Pornografia jest ciężką winą (…). Władze cywilne winny zabronić jej wytwarzania i rozpowszechniania.”

Zdaniem katolickich duchownych pokazywanie seksu „zagraża rozwojowi psychospołecznemu młodzieży, utrudnia zawarcie małżeństwa i założenie szczęśliwej rodziny”. Ewangelikaliści idą dalej: pornografia to dzieło szatana rujnujące więź człowieka z Bogiem, bo ten uważa za nieczyste osoby oglądające sprośne zdjęcia i filmy. Schilling alarmuje, że internetowym dystrybutorom przynoszą one większe zyski niż osiąga Hollywood – 15 mld dol. rocznie przy obrotach rzędu 100 mld.

Czytaj też: Ile prawdy, ile mitów? Zdrowie naszych dzieci

Szczerze mówiąc nie rozumiem tego argumentu. Chyba wszyscy jesteśmy zwolennikami kapitalizmu. Chcesz karać branżę za biznesowy sukces, Terry? Legalny produkt świetnie się sprzedaje, konkurencja rośnie, ceny spadają, klienci mają coraz większy wybór. Na tym polegają dobrodziejstwa wolnego rynku. Co więcej, badania naukowe obalają religijne mity o szkodliwości porno.

Już w 1970 r. na zlecenie Prezydenckiej Komisji ds. spraw Nieprzyzwoitości i Pornografii (President’s Commission on Obscenity and Pornography) czołowi psychologowie dowiedli braku korelacji między przyswajaniem treści obscenicznych a przestępczością. W dodatku odkryli, że osoby skazane za przestępstwa na tle seksualnym miały w okresie dojrzewania mniejszy kontakt z pornografią, niż grupa kontrolna.

Tak, mam 18 lat

W Danii po pełnej legalizacji porno odnotowano spadek takich przestępstw o połowę, Szwecji – jedną czwartą, Niemczech – 60 proc., a gwałtów – 15 proc. Mimo że wskaźniki innych kryminalnych patologii wzrosły na terenie rzeczonych krajów od 225 do 300 proc. Stwierdzono nawet, że kontakt z pornografią zmniejsza poziom agresji i wpływa na rozwój zachowań prospołecznych. Ponadto zdecydowana większość mężczyzn nie jest zainteresowana scenami przemocy. A ci, którzy są, nie przejawiają tendencji do ich naśladowania w realu.

Czy wam się to podoba czy nie, zarówno naukowcy jak i sądy powiedziały już ostatnie słowo. Delegalizacja nie miałaby sensu z punktu widzenia interesu społecznego i byłaby niemożliwa w świetle naszej konstytucji. Problemem pozostaje natomiast dostęp. Terry chce zmodyfikować paragraf 230 ustawy o moralności w telekomunikacji (Communications Decency Act, CDA), który zapewnia witrynom internetowym zwolnienie z odpowiedzialności cywilnej za publikację treści stworzonych przez osoby trzecie.

Z kolei ustawa o ochronie praw autorskich (Digital Millennium Copyright Act, DMCA) gwarantuje bezkarność serwisom, które nieświadomie rozpowszechniają materiały zastrzeżone, jeśli usuną je na wniosek właścicieli. Na podstawie obecnych przepisów portale w rodzaju PornHub ale także Twittera czy Redditu mogą odnosić korzyści z piractwa. Nie czynią nic, by utrudnić dostęp do pornografii dzieciom, bo nie mają takiego obowiązku. Wystarczy kliknąć na link „Tak, mam 18 lat”.

Zmiana paragrafu 230 odebrałaby ochronę dystrybutorom porno, umożliwiając wytaczanie im procesów, gdyby nadal udostępniali towar nieletnim. Nie popieram takiego rozwiązania. Trudno o dialog, gdy druga strona mówi: w trosce o moralne zdrowie narodu zniszczę cię nielimitowanymi odszkodowaniami. Ponadto można wyobrazić sobie sytuację, w której tata sam ogląda porno na domowym komputerze, a następnie sądzi potral, twierdząc, że zdemoralizował jego pięcioletniego synka.

Po drugie jednakowe przepisy muszą obowiązywać wszystkich graczy. Nie wolno nam szykanować podmiotów rozpowszechniających ściśle określony rodzaj treści, bo po nich może przyjść kolej na inne niepodobające się ustawodawcy. Po trzecie karanie nie leczy żadnej społecznej bolączki a jedynie uspokaja sumienie karzących. Zamiast restrykcji cywilnoprawnych proponuję wprowadzenie cyfrowych potwierdzeń tożsamości.

Umożliwiłyby identyfikację użytkownika każdej platformy, która pozwala przekazywać pakiety danych, udostępnia treści czy umożliwia zawieranie transakcji wymagających pełnoletności. Cyfrowe dokumenty pomogłyby także ograniczyć sieciowe chuligaństwo oraz szczucie. Poprawiłaby się atmosfera polityczna, bo trolle bez parasola anonimowości przestałyby jątrzyć i prowokować. Konserwatyści wszystkich odcieni powinni siąść do dyskusji. Moja strona nigdy nie zgodzi się na odgórne zakazanie porno. To absurd. Ale wspólnie możemy wypracować kompromis.

Tłumaczenie Piotr Milewski.

Czytaj także: We władzy fałszywych teorii o zdrowym odżywianiu. Jak odróżnić dietetyczne hity od kitów?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUrząd Marszałkowski i toruński magistrat włączają się do “Szlachetnej Paczki”
Następny artykułHit zimy – ciepłe i modne golfy