A A+ A++

ANDRZEJ PACZKOWSKI: Nie wierzę w determinizm historyczny, ale kiedy coś już się w historii wydarza, trudno sobie wyobrazić, że można było tego uniknąć. Jeszcze kilka lat po pacyfikacji Solidarności w połowie lat 80. nie było mowy o wypadnięciu Polski z sowieckiej strefy wpływów. Podczas posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR w 1984 r. Michaił Gorbaczow osobiście wyraził niepokój, czy przypadkiem Wojciech Jaruzelski nie dąży do demokratyzacji Polski.

Fot.: Zbyszko Siemaszko/Forum / Newsweek_redakcja_zrodlo

Jako dowód na nieuchronność stanu wojennego przywołuje się fakt, że władze PRL przygotowywały jego plany już od momentu podpisania Porozumień Sierpniowych.

– W każdym systemie istnieją plany na sytuacje wyjątkowe, praca nad nimi jeszcze nie dowodzi tezy, że już wtedy zapadła polityczna decyzja, by stan wojenny wprowadzić. Także Moskwa w sierpniu i wrześniu 1980 r. dopiero szuka skutecznej strategii poradzenia sobie z Polakami.

Breżniew w czasie strajków sierpniowych odbył ostrą rozmowę z Gierkiem. Doszło też do spotkania z ambasadorem Aristowem, z którym Gierek bał się rozmawiać sam, więc doprosił Józefa Olszowskiego. Boris Aristow też był ostry, odwołał się do przykładu Kronsztadu, gdzie władza radziecka krwawo spacyfikowała marynarzy i robotników, mimo że to przecież był proletariat.

Czy Rosjanie naciskają tylko politycznie, czy myślą też o interwencji?

– Już 25 sierpnia Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego powołało specjalną komisję do spraw polskich. Na jej czele stanął Michaił Susłow, główny ideolog partii, jej sekretarzem był Gieorgij Szachnazarow, który w okresie pieriestrojki został jednym z najbliższych współpracowników Gorbaczowa.

Był tam minister obrony ZSRR Dmitrij Ustinow, szef KGB Jurij Andropow i minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko. Znane są dwa dokumenty tej komisji. Pierwszy z 25-26 sierpnia 1980 r., kiedy na posiedzeniu Biura Politycznego KC przygotowano projekt wniosku o wojskową interwencję w Polsce. Ilu dywizji trzeba, jak może się rozwinąć sytuacja, kiedy polskie wojsko pozostanie neutralne, a jakie siły trzeba będzie zaangażować, jeśli część żołnierzy stawi opór.

Bieg wydarzeń w Polsce szybko te plany prześcignął. Moskwa zaakceptowała porozumienia gdańskie i przygotowała nowe rekomendacje, dużo łagodniejsze: „odbudować więź z masami”, „przejąć inicjatywę polityczną”, „zaktywizować partię”. W podobnym duchu wypowiadają się wówczas władze PRL i nowy pierwszy sekretarz Stanisław Kania.

Czytaj także: stan wojenny wiecznie żywy

Wkrótce jednak sytuacja znów się pogarsza.

– Tak. W październiku 1980 r. zaczął się kryzys rejestracyjny. Solidarność chce być zarejestrowana jako jeden ogólnopolski związek zawodowy, niezależny, samorządny, niewłączony w struktury oficjalnego ruchu związkowego PRL.

Tego nie zakładano przy podpisywaniu porozumień gdańskich. Przede wszystkim jednak trwa masowy napływ członków do Solidarności. Widać, że to już nie kwestia kilku zakładów pracy, jakiegoś miasta czy branży, że ten proces dotyczy milionów.

Czy wtedy zapada decyzja o rozwiązaniu siłowym?

– Wcześniej Moskwa i Warszawa myślą o pokojowym wchłonięciu protestu, nawet jeśli miałoby się to łączyć z naciskami i zastraszaniem. Ale kiedy z Solidarności robi się ruch masowy, wiadomo już, że wchłonąć się tego nie da.

W połowie października 1980 r. jest pierwsze polecenie do wojewódzkich komend Milicji Obywatelskiej nakazujące sporządzenie list osób zagrażających bezpieczeństwu państwa z myślą o ich izolowaniu. Przeglądałem kilka tych list i to jest śmieszne, bo tam są byli AK-owcy, a nawet dawni działacze PSL Mikołajczyka.

To jest niegdysiejszy „element zagrażający”, który oni wciąż mają w kartotekach. Nie wykonano pracy nad opisaniem nowego ruchu i jego liderów, nie działają jeszcze sieci agenturalne.

Fot.: Marek Janicki/PAP / Newsweek_redakcja_zrodlo

Kiedy władza to spóźnienie nadrobi?

– Późną jesienią 1980 r. zaczyna się praca sztabowa nad przygotowaniem stanu wojennego, aktualizowane są także listy osób przeznaczonych do odizolowania. Z kolei po kryzysie spowodowanym aresztowaniem w listopadzie działacza związku Jana Narożniaka, oskarżonego o ujawnienie tajnej instrukcji prokuratorskiej dotyczącej represjonowania opozycji, Rosjanie rozpoczną przygotowania do interwencji wojskowej w Polsce.

Erich Honecker i mniej energicznie Gustáv Husák też domagają się użycia wojsk Układu Warszawskiego. 5 grudnia 1980 r. odbywa się w Moskwie spotkanie przywódców państw komunistycznych, na którym Rosjanie przedstawiają stronie polskiej wariant militarny.

Naprawdę byli wtedy na to gotowi?

– Na ile to był blef, żeby zastraszyć Kanię, a na ile realny scenariusz, tego nawet dzisiaj nie sposób ustalić. Ale projekt był bardzo konkretny. Przed naradą przywódców politycznych do sztabu wojsk Układu Warszawskiego w Moskwie przyjechali polscy oficerowie, żeby odebrać mapy wspólnych „ćwiczeń” na terenie Polski.

Przedstawiciele armii czechosłowackiej odwiedzają nawet miejsca na Śląsku, gdzie mają wejść czeskie dywizje. Ogółem w tych „ćwiczeniach” ma uczestniczyć 15 dywizji sowieckich, dwie czechosłowackie i jedna NRD-owska. Choć tu był kłopot, bo ta niemiecka dywizja musiałaby stacjonować na Ziemiach Odzyskanych, co mogło sprowokować dodatkowe napięcia z Polakami.

Sowieci uważają, że ich udział jest nieodzowny, bo polskie kierownictwo nie ma ani woli, ani determinacji, ani wystarczającej siły, żeby przeprowadzić operację, która zakłada aresztowanie tysięcy ludzi, sparaliżowanie masowego ruchu i złamanie oporu społecznego. Później zmienią zdanie.

Dlaczego?

– Dynamika sytuacji ulegnie zmianie po kryzysie bydgoskim w marcu 1981 roku, kiedy po pobiciu przez milicję działaczy S, w tym szefa regionu bydgoskiego Jana Rulewskiego, związek przygotowuje się do strajku powszechnego. Konfrontację odsuwa dopiero podpisanie kolejnego porozumienia.

Po stronie Solidarności kompromisu chce głównie Wałęsa, wielu innych działaczy uważa to za kapitulację.

– Wtedy faktycznie jest najwyższy poziom mobilizacji po stronie Solidarności, a partia jest najbardziej rozbita. W Warszawie siedzi Kania, przed którym piętrzy się stos depesz od sekretarzy Podstawowych Organizacji Partyjnych wzywających do porozumienia i wskazania osób z MSW odpowiedzialnych za pobicie związkowców. Z kolei zarządy regionów Solidarności przenoszą się do największych zakładów pracy, co utrudnia uderzenie prewencyjne.

Zatem może Solidarność straciła wtedy okazję do konfrontacji przy najlepszym dla siebie układzie sił?

– Konfrontacja oznaczałaby większy rozlew krwi. Może część żołnierzy i milicjantów dopuściłaby się dezercji, ale ostatecznie armia wykonałaby rozkaz. W dodatku pozostawała nierozstrzygnięta kwestia interwencji z zewnątrz.

Czyli w każdym wariancie zniszczenie Solidarności było nieuchronne?

– Po kryzysie bydgoskim związek, który miał wcześniej inicjatywę, włazi do okopów i próbuje się tam umocnić. A ze strony władz rusza maszyna przygotowań do stanu wojennego, już na poziomie taktycznych konkretów. Jednak Rosjanie od tego momentu przestaną na serio rozważać interwencję, a zaczną akceptować możliwość rozwiązania kryzysu siłami samych towarzyszy polskich.

Pogarsza się sytuacja gospodarcza i warunki życia, a przecież powstanie Solidarności miało coś zmienić na lepsze. Demobilizację strony społecznej rejestrują zarówno instytucje władzy zajmujące się badaniem opinii, jak też think tanki Solidarności. Ludwik Dorn na ostatnim posiedzeniu Komisji Krajowej przed wprowadzeniem stanu wojennego przedstawia liderom związku wyniki badań przeprowadzonych przez Mazowiecki Ośrodek Badań Społecznych, którego kierownikiem był wtedy Antoni Macierewicz. Niewiele ponad 40 procent członków Solidarności jest gotowych zastrajkować w przypadku ataku na związek.

Jednocześnie władza rozpoczyna przygotowania do operacji Renesans, czyli przejęcia związku przez tajnych współpracowników oraz osoby skonfliktowane z aktualnym kierownictwem. Kluczem do tego wszystkiego jest jednak Lech Wałęsa. Ponieważ nie dał się użyć, z tej koncepcji ostatecznie zrezygnowano.

Co ciekawe, Wałęsie nakaz internowania wręczono dopiero 26 stycznia 1982 roku. To było pożegnanie z koncepcją przejęcia związku. Zastrajkowało tylko 160 zakładów, z tego jedynie 60 dłużej niż przez trzy godziny. Twarda frakcja po stronie władzy uznała, że „daliśmy im w dupę i nie ma o czym mówić”. Nie warto zawracać sobie głowy przywracaniem Solidarności w jakiejkolwiek formie.

A Jaruzelski był miękki czy twardy?

– Jak wynika z rozmaitych ocen polskich i radzieckich, Jaruzelski to nie był mięczak, on był jak Hamlet. I mimo że później bardzo dużo opowiadał i pisał, nie wiadomo, jak traktował stosunki z Moskwą w tym okresie bezpośrednio już poprzedzającym wprowadzenie stanu wojennego. Czy bał się Moskwy, czy bał się tego, że Moskwa mu nie pomoże.

Dlaczego Amerykanie nie przekazali Solidarności planów stanu wojennego dostarczonych im przez pułkownika Ryszarda Kuklińskiego?

– Mnie przekonuje wyjaśnienie profesora Richarda Pipesa, który był wtedy doradcą prezydenta Reagana, że wywiadowcza informacja, iż stan wojenny będzie operacją zorganizowaną przez samych Polaków, nie poszła na sam szczyt. W otoczeniu Reagana wciąż zakładano, że będą w tym uczestniczyć Sowieci. I temu właśnie chciano zapobiec, bo mimo Afganistanu cała polityka amerykańska była oparta na tym, żeby nie doprowadzić do konfrontacji militarnej w Europie.

Kukliński jest przez CIA traktowany jako agent, a nie partner polityczny?

– Partner polityczny na pewno nie, ale jeśli agent, to ideowy. Raporty Kuklińskiego są pisane w bardzo emocjonalnym stylu. Widać, że nie chodzi o pieniądze czy szantaż, ale o autentyczny ideowy wybór.

Czy nawet najbardziej zgniły kompromis, łącznie z jakąś formą wchłonięcia Solidarności przez system, nie uchroniłby ruchu społecznego przed pacyfikacją?

– Gdyby władzy udało się włączyć Solidarność w struktury państwa komunistycznego, na wiele lat totalnie zdemobilizowałoby to społeczeństwo.

Pamiętam lata osiemdziesiąte i bardziej się zdemobilizować nie można. Masowa emigracja, rozbicie społeczeństwa, rozpad gospodarki. Z tego wzięły się trauma i oportunizm, które niszczą Polaków do dzisiaj. Doprowadziły do zwycięstwa tej dziwnej koalicji składającej się z Kaczyńskiego i Kryże, z Morawieckiego i Piotrowicza.

– To jest trochę tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nigdy nie byłem – to wynika z mojego charakteru – liderem, ale od początku stanu wojennego coś robiłem, w coś byłem wkręcony. Zakładałem archiwum Solidarności, byłem w Społecznym Komitecie Nauki, działałem.

I nie miałem takiego poczucia beznadziejności, bo wciąż byłem aktywny i aktywna była większość moich znajomych. Ale faktycznie, już w 1982 roku jest pierwsza fala tzw. emigracji kiszczakowskiej, czyli wymuszonej emigracji działaczy związku. Wyjeżdża kilka tysięcy osób, w tym jedna trzecia Komisji Krajowej Solidarności, co mocno dezorganizuje opór.

Jest też syndrom kolportera, ludzi rozgoryczonych tym, że coś robili, a po roku 1989 nie mieli poczucia osobistego zadośćuczynienia. To są oczywiście analogie odległe, ale wielu legionistów Piłsudskiego w początkach II RP miało to samo poczucie rozgoryczenia, co też nie najlepiej usposobiło ich wobec polskiej parlamentarnej demokracji po roku 1918. Do czasu zamachu majowego, który wydawał się „przywracać im godność”.

Może zatem warto było nie płacić tej ceny, przycupnąć i poczekać, aż Ameryka wygra z ZSRR zimną wojnę?

– Nie, bo dla pojawienia się tej geopolitycznej okazji roku 1989 ważne jednak było zarówno to, że robotnicy i inteligenci stworzyli Solidarność, zorganizowali społeczeństwo przeciw systemowi i już właściwie poza systemem, jak i to, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny.

Te dwa wydarzenia pokazały, że system jest martwy i nawet wojsko nie pomoże, żeby go ożywić. Może spacyfikować opór, ale nie uruchomi gospodarki, nie zlepi społeczeństwa. Klęska puczu Janajewa, który latem 1991 roku próbował odbudować komunizm w Rosji, przyczyniła się do rozpadu ZSRR w tym samym stopniu, co ostateczna porażka stanu wojennego w Polsce.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajgorsze rzeczy znalezione podczas inspekcji budowlanych
Następny artykułNajsłynniejsze trasy w Trentino