Prof. Witold Orłowski: Teoretycznie, krótkookresowo wiemy, co się stanie – w przypadku weta Polsce przepadnie kilkadziesiąt miliardów euro, które są w tej chwili potrzebne, a dodatkowo – w zależności od tego, jak szybko dojdzie do jakiegoś porozumienia w sprawie budżetu (bo wiadomo, że prędzej czy później normalny budżet zostanie przyjęty, a fundusz odbudowy powstanie w innym trybie). Pozostaje kwestia tego, ile pieniędzy stracimy w tzw. międzyczasie – z tytułu funduszy strukturalnych, których nie da się wykorzystać. Innymi słowy: nikt nie będzie zmieniać budżetu, jednak nie będziemy w stanie wykorzystać wszystkich możliwości, jeśli przez rok czy dwa lata nie będzie normalnego funkcjonowania budżetu. To są jasne konsekwencje.
A te mniej oczywiste, długookresowe?
Na przykład jak to wpłynie na naszą pozycję w UE, czy – w ślad za tym – na nasze dochody płynące z budżetu unijnego?
Na przykład.
To zupełna niewiadoma.
Może wpłynąć pozytywnie?
To, że wpłynie negatywnie, to jest jasne. Niewiadoma jest skala strat. Czy weto oznaczać będzie tylko tyle, że zrezygnujemy z kilkudziesięciu miliardów euro, ale później wrócimy do jakiejś normalności, czy też będzie to początek trwałego, drastycznego zmniejszenia strumienia pieniędzy, które Polska będzie dostawać z budżetu UE – to dopiero zobaczymy. Będzie to zależało od rozwoju sytuacji.
Ta druga opcja jest możliwa?
Oczywiście. Jeśli stanie się coś, co jest najczarniejszym scenariuszem, przed czym polska dyplomacja, polskie rządy bardzo mocno się broniły, korzystając również ze wsparcia Niemiec.
Czyli przed czym?
Przed tym, żeby budżet unijny nie został przesunięty w większości dla krajów strefy euro, a dla pozostałych członków UE odpowiednio obcięty.
I co wtedy?
To by oznaczało z czasem zwiędnięcie budżetu. Nie jestem pewien, czy udałoby się utrzymać nawet takie dochody jak dopłaty dla rolników. Z pewnością dotyczyłoby to funduszy strukturalnych. Zamiast tego mógłby powstać bardzo hojny fundusz reform dla krajów strefy euro – kosztem właśnie stopniowej likwidacji funduszy strukturalnych. To jest jeden z możliwych scenariuszy. Pewnie najczarniejszy, ale nasze weto z całą pewnością zwiększyłoby radykalnie prawdopodobieństwo jego realizacji.
Więcej na temat konsekwencji ew. weta przeczytasz tutaj.
Czy w takiej sytuacji marginalizacja Polski i Węgier nastąpiłaby w większym zakresie niż pozostałych członków UE spoza strefy euro?
Gdyby tak się stało, myślę, że pozostałe kraje w większości przystąpiłyby do strefy euro. Pamiętajmy, że poza Polską i Węgrami jedynie Czechy nie zgłosiły terminu przystąpienia do unii monetarnej. Przy czym ze względu na specyfikę czeskiej gospodarki – znacznie bardziej zrównoważonej niż nasza – pragmatycznym Czechom stosunkowo łatwo byłoby wprowadzić euro, gdyby się okazało, że członkostwo w strefie euro jest jedyną gwarancją korzyści finansowych członkostwa w UE. Bułgaria, Rumunia i Chorwacja zadeklarowały już chęć wprowadzenia euro i prawdopodobnie dokonają wysiłku, by nie zostały zmarginalizowane. Nat … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS