Dramatyczna sytuacja finansowa, z jaką od kilku miesięcy zmaga się kierownictwo, do tej pory nie wpłynęła na funkcjonowanie ośrodka ani na jakość świadczonych tam usług.
Największym problemem są niezapłacone nadwykonania za zajęcia rehabilitacyjne dla podopiecznych. Kontrakt z NFZ skończył się już w połowie roku, jednak zajęcia nadal się odbywały w trosce o pacjentów. Na koniec września fundacja oszacowała ich koszt na 160 tys. zł, dziś jest to o kilkanaście tysięcy więcej.
– Pomimo tej trudnej sytuacji w listopadzie udało się wypłacić pensje wszystkim pracownikom dzięki dofinansowaniu z wojewódzkiego urzędu pracy. Przyszłość w ośrodku jest jednak bardzo niepewna – przyznaje Małgorzata Jagieluk, prezes fundacji DOM.
Pracownicy i kierownictwo żyją z miesiąca na miesiąc, często nie wiedząc, czy starczy pieniędzy na podstawowe rzeczy. Brak stabilnych źródeł finansowania uniemożliwia zaplanowanie jakichkolwiek inwestycji czy działań w przyszłości. Nikt nie wie, kiedy i czy w ogóle wpłynie jakaś darowizna, która jest podstawą działalności fundacji.
Z pomocy korzysta 300 dzieci
W ośrodku zatrudnionych jest 175 osób, z tego 70 osób z niepełnosprawnościami. Z terapii korzysta tu przeszło 300 dzieci i 135 dorosłych.
Problemem są także rosnące koszty utrzymania obiektu o powierzchni 1500 metrów kwadratowych, w którym podopieczni odbywają rehabilitacje. Ośrodek nie ogranicza się wyłącznie do rehabilitacji ruchowej, ponieważ wszyscy podopieczni mogą liczyć także na pomoc psychologiczną, pedagogiczną czy logopedyczną. Fundacja zapewnia także rehabilitację społeczną i kompleksowo wspiera rodziny w wychowaniu niepełnosprawnych dzieci.
– Potrzebujemy środków, by zachować ciągłość niezbędnej terapii. Choć jesteśmy pracodawcą, to nie jesteśmy przedsiębiorstwem, więc nie mogliśmy skorzystać z pierwszej tarczy antykryzysowej – tłumaczy prezes fundacji.
Pandemia utrudniła rehabilitację
W tym roku sytuacja finansowa ośrodka skomplikowała się jeszcze bardziej z powodu pandemii koronawirusa. Specjaliści przez wiele tygodni prowadzili terapię za pomocą systemów teleinformatycznych, aby nie pozbawić podopiecznych opieki i wsparcia.
– Niestety po powrocie do normalnej terapii okazało się, że dla wielu pacjentów niezbędne jest zwiększenie częstotliwości. Powód? Olbrzymi regres i pogłębienie się zaburzeń w funkcjonowaniu dzieci, związanych z przymusową izolacją od świata zewnętrznego – wyjaśnia prezes.
Małgorzata Jagieluk podkreśla, że rehabilitacja dzieci nie może poczekać na lepsze czasy, ponieważ żeby przyniosła zamierzony skutek, musi być prowadzona w sposób ciągły, najlepiej każdego dnia.
– Zapewnienie tej ciągłości jest niezbędne, abyśmy mieli szansę dać tym dzieciom możliwość funkcjonowania, nie wiem, czy w normalny sposób, ale najlepszy, jaki się da. O ile część z naszych podopiecznych za kilka lat nie będzie potrzebowała już naszego wsparcia, o tyle inne dzieci zostaną z nami do końca życia – dodaje.
Prezes Jagieluk zwraca także uwagę, że w przeciwieństwie do innych ośrodków wsparcia dla osób niepełnosprawnych ten w Opolu gwarantuje kompleksową pomoc bez względu na ograniczenia wynikające z kontaktu podpisanego z Narodowym Funduszem Zdrowia.
– Są ośrodki, które przyjmują dziecko wyłącznie na 10 sesji rehabilitacyjnych, a potem odsyłają do domu. A co to jest 10 sesji? Tyle powinno być w ciągu dwóch tygodni, a nie w ramach całego „leczenia” – uważa prezes.
Obecnie czas oczekiwania na przyjęcie do ośrodka wynosi przeszło dwa lata. Jest to termin jedynie umowny i teoretyczny, ponieważ kierownictwo nie wie, kiedy zwolni się jakiekolwiek miejsce. Rotacja podopiecznych jest tu niewielka, ponieważ fundacja dba o to, aby chorzy mieli zapewnioną pomoc od pierwszych miesięcy życia aż do momentu, gdy sami zrezygnują lub gdy sytuacja rodziców wymaga zmiany miejsca zamieszkania.
Nadwykonania były konieczne
Największym problemem finansowym fundacji są tzw. nadwykonania, które powstały w wyniku przekroczenia limitu określonego w kontrakcie zawartym z NFZ na świadczenie usług rehabilitacyjnych. Fundacja uruchomiła internetową zbiórkę, dzięki której chce znaleźć pieniądze na sfinansowanie tych świadczeń. Do tej pory udało się zebrać 26 tys. zł.
– Gdybyśmy nie zdecydowali się na nadwykonania, połowę naszych podopiecznych musielibyśmy odprawić z kwitkiem albo w maju całkowicie zakończyć świadczenie usług dla wszystkich, bo wtedy właśnie wyrobiliśmy cały kontrakt. Na takie rozwiązanie po prostu nie mogliśmy się zgodzić – wyjaśnia prezes.
Podobnego zdania jest również Kazimierz Jednoróg, były prezes fundacji DOM, którą kierował przez blisko 30 lat.
– Nadwykonania są pewnym ryzykiem, na które decyduje się kierownictwo placówki z uwagi na dobro swoich podopiecznych. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia każdego roku. Nigdy nie zwracaliśmy uwagi na ilość zakontraktowanych świadczeń, ponieważ jeśli dysponowaliśmy miejscem, kadrą i możliwościami, chcieliśmy w maksymalny sposób pomagać osobom, które nigdzie indziej takiej pomocy nie mogły otrzymać – wyjaśnia Kazimierz Jednoróg.
Jednocześnie podkreśla, że misją fundacji jest nieść pomoc osobom niepełnosprawnym, dlatego ich dobro jest tutaj najważniejsze.
– Dzieci z wadami genetycznymi i rozwojowymi, jak z mózgowym porażeniem dziecięcym, zespołami genetycznymi, autyzmem, upośledzeniem umysłowym czy chorobami psychicznymi, nie mogą czekać na decyzję urzędników, bo każdy tydzień zwłoki pogarsza ich zdrowie – dodaje wieloletni prezes fundacji.
NFZ sfinansuje nadwykonania
Opolski oddział NFZ w listopadzie analizował możliwość zapłaty za nadwykonania. Z początkiem grudnia okazało się, że fundacja otrzyma zapłatę za całość nadwykonanych zabiegów rehabilitacyjnych.
– Analiza wykazała, ze fundacja DOM ma nadwykonania na łączną kwotę 181 tys. zł. Całość kwoty powstałej w związku z nadwykonaniami trafi do świadczeniodawcy do końca tego tygodnia – zapewnia Barbara Pawlos, rzecznik prasowy opolskiego NFZ.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS