Włocławianie – po trzech zwycięstwach z rzędu – chcieli w sobotę kontynuować dobrą passę i marsz w górę tabeli. To zapowiadał przed pierwszym gwizdkiem sędziego spiker w Hali Mistrzów. Jego słowa odbiły się jednak echem od pustych trybun. Gospodarze – grający z uwagi na epidemię bez swojego dodatkowego zawodnika, którym bez wątpienia są kibice – przegrali, wydawało się, wygrany mecz. W czwartej kwarcie, a szczególnie w ostatnich pięciu minutach zaprezentowali się dramatycznie słabo i musieli uznać wyższość outsidera rozgrywek.
W zespole gości świetne zawody zagrał Trevon Allen, który do 21 punktów dołożył 6 zbiórek i 4 asysty.
To dla nas spektakularne zwycięstwo po serii porażek w pierwszej rundzie. Miło jest zakończyć tę część sezonu, wygrywając z tak utytułowaną drużyną. Jestem dumny z moich zawodników, którzy przez 40 minut walczyli do ostatniej kropli potu. To był m.in. plan na ten mecz. Zwycięstwo dedykuję wszystkim naszym kibicom. Tym, którzy nie stracili jeszcze wiary w ten zespół, ale także tym pozbawionym już tej wiary. To wygrana dla was wszystkich – podkreślił trener Polpharmy Robert Skibniewski.
Były zawodnik Anwilu, a dziś szkoleniowiec podkreślił, że chciał, aby jego drużyna wywierała presję na rywala i tak rzeczywiście było.
Pierwsza wygrana w roli pierwszego trenera świetnie smakuje. Można dobrze trenować, ale rozliczani jesteśmy z tego, co prezentujemy w meczach na parkiecie. Mam nadzieję, że zawodnicy uwierzą teraz w swojej możliwości – wskazał Skibniewski. Pytany o możliwe wzmocnienia zespołu potwierdził rozglądanie się za nowymi graczami.
Double-double w ekipie przyjezdnych zaliczył znany we Włocławku rozgrywający James Washington (11 pkt i 10 asyst).
Wiem, że to tylko jedno zwycięstwo, ale bardzo go potrzebowaliśmy. Słowa uznania dla sztabu szkoleniowego, który nas świetnie przygotował do tego spotkania. Wyrwaliśmy zwycięstwo, wierzyliśmy do końca. Włocławek zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, bo spędziłem tu piękne chwile, a poza tym gra tu jeden z moim najlepszych kumpli Ivan Almeida. Dziś zagrał bardzo dobre spotkanie, ale to my jako zespół okazaliśmy się lepsi – zaznaczył rozgrywający.
Anwil przez większość spotkania wyglądał na zespół lepszy i zmierzał po wygraną, która wymknęła się w ostatnich minutach – głównie z powodu fatalnej skuteczności w ataku, ale także z uwagi na zostawianie rywalom wolnych pozycji na obwodzie.
Pokazaliśmy znowu drugą twarz Anwilu. Od początku meczu byliśmy skupieni na wszystkim, tylko nie na koszykówce. Rozmawialiśmy z sędziami, pokazywaliśmy, jak nie powinna wyglądać obrona. Do tego doszły 2-3 techniczne faule w meczu, niesportowe. Tak nie może być. Jest mi wstyd. Myślę, że zawodnikom również. Przepraszam kibiców. Nie wzbiliśmy się na nasze wyżyny, chociaż wiedzieliśmy, o co dziś gramy. Przepraszam za styl, za nasze zachowania. To niedopuszczalne. Nie pozwolę dalej na to, m.in. rozpoczynanie meczu od przewinień niesportowych – podkreślił po spotkaniu trener Anwilu Marcin Woźniak.
Ocenił, że jego zespół cały czas udowadnia, iż jest niestabilną drużyną. Pytany o terminarz i krótki odstęp od meczu ze Śląskiem odpowiedział, że trzeba się z tym liczyć w niezwykle niespokojnych czasach, w których wszyscy żyjemy. Trzeba na ten bałagan w terminarzu, który wynika z obiektywnych przyczyn i sytuacji epidemicznej, umieć odpowiedzieć i się do tego dostosować – przyznał szkoleniowiec.
Przemysław Zamojski podkreślił, że zespół nie może się irytować, przejść obok meczu oraz zajmować się rzeczami, na które nie ma wpływu.
Przepraszamy kibiców za tę porażkę. To, że nie będzie nas w rozgrywkach Pucharu Polski przez przegraną w tym meczu – to niedopuszczalne – ocenił Zamojski.
Jego zdaniem konieczne jest przeanalizowanie tego spotkania i wyciągnięcie wniosków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS